Rozdział 1

222 11 4
                                    

Nazywam się Zofia Lendor i chodzę już do trzeciej gimnazjum. Mam straszego, o cztery lata, brata Aspena. Bardzo się lubimy. Jak każde rodzeństwo kłócimy się o głupie rzeczy, a zaraz później godzimy się... Moja mama Lilia jest przedszkolanką, a tata Karol - elektrykiem...
W szkole idzie mi, chyba, dobrze. Ostatnio pani z języka polskiego zadała nam lekturę do przeczytania. Napisał ją Aleksander Kamiński. Nosi tytuł "Kamienie na szaniec".
-Ta książka na pewno każdemu z Was spodoba się-oznajmiła pani z języka polskiego.
-To chyba ja będę wyjątkiem-pomyślałam.
Poszłam do biblioteki i wypożyczyłam lekturę. Na okładce znajdowały się zdjęcia głównych bohaterów. Byli uśmiechnięci od ucha do ucha...
Wróciłam do domu. Od razu odrobiłam lekcje, zjadłam obiad i wzięłam się za czytanie książki. Po pierwszym rozdziale nie zmieniłam zdania na jej temat. Nie chciałam od razu jej skreślać, więc przeczytałam kolejny rozdział. Po godzinie skończyłam czytać całą książkę. Z moich oczu spływały łzy smutku i żalu, że straciliśmy tak wspaniałych patriotów...
Za każdym razem, kiedy wyobrażam sobie śmierć Rudego nasuwa mi się piękny i wzruszający wiersz Juliusza Słowackiego "Testament mój", a dokładnie ten fragment:

"Niech żywi nie tracą nadziei
A kiedy trzeba na śmierć idą po kolei
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!"

W mojej klasie prawie nikt nie przeczytał zadanej lektury. A ja? A ja zakochałam się w niej. Mogłabym godzinami opowiadać o bohaterstwie chłopców, opisywać wszystkie ciekawe akcje...
Ta książka rzuciła na mnie, jakby to nazwać, urok. Pomogła spojrzeć mi na świat od innej strony, oczywiście tej lepszej. Moim zdaniem każdy powinien ją przeczytać albo chociaż obejrzeć film, który potrafi wzruszyć...
Na zadanie domowe dostaliśmy od pani napisanie o dowolnej akcji. Od razu do głowy przyszedł mi pomysł. Usiadłam na krześle i zabrałam do ręki długopis. Zaczęłam pisać:

"Najbardziej spodobała mi się akcja pod Arsenałem. Była opisana wzruszająco. Alek i Zośka pragnęli uratować swojego przyjaciela. Rudy był torturowany, a nawet katowany. Miał wybór: mógł wydać wszystkich i przeżyć albo nic nie mówić i umrzeć. Wybrał tą drugą opcję. A dlaczego? Rudy był prawdziwym patriotą. Wolał zginąć niż wydać na śmierć swoich przyjaciół...
Nie przychodziła mu nawet do głowy myśl, że ktoś go uratuje. A jednak Zośka i Alek zorganizowali akcję, aby uratować swojego przyjaciela. Czy udało im się? Można nazwać tę akcję jako udaną. Niestety stracili w niej dwóch członków swojej organizacji, czyli Rudego i Alka. Pierwszy z nich zmarł z wykończenia, a drugi z postrzału w brzuch. Zmarli w tym samym czasie. Śmierć Rudego najbardziej wstrząsnęła Zośką. Obaj byli najlepszymi przyjaciółmi. A teraz został sam. Nie zapyta się Rudego o jego zdanie, nie pokaże zdenerwowania, gdy Janek się spóźni...
Kilka dni odpoczynku nic nie zdziałały. Jednak Zośka nie zapomniał co obiecał Rudemu. Janek chciał, aby Tadeusz nigdy się nie poddawał. I tak też zrobił..."

Ponownie łzy spłynęły mi z twarzy. Za każdym razem, kiedy przypominam sobie o tej akcji wraca ten sam ból. Nie mogę uwierzyć, jacy wtedy wspaniali byli ludzie. Ciekawe, czy ktoś w dzisiejszych czasach postąpiłby tak jak ta trójka dzielnych chłopców. Myślę, że kilku znalazłoby się takich, lecz reszta stchórzyłaby.
Czasami rozmyślam co bym zrobiła, gdyby wybuchła wojna. Chciałabym dołączyć do tajnej grupy albo pomagać rannym żołnierzom polskim. Na pewno walczyłabym o wolność Polski. Roznosiłabym nadzieję, aby nikt jej nie tracił. Robiłabym wszystko, abyśmy wygrali. Z chęcią pomogłabym w rozmaitych akcjach sabotażowych i dywersyjnych...
Ale czy człowiek wie na sto procent, jak zachowa się w danej sytuacji? Niestety nie. Jeśli nie przeżyjemy czegoś na własnej skórze, nigdy nie będziemy pewni jak zareagujemy... Kolejnego dnia w szkole zaczęliśmy przerabiać lekturę.
-I jak wam się spodobała lektura?-zapytała się pani.
-Moim zdaniem kto powie, że ta książka jest głupia, po prostu jej nie rozumie-odpowiedziałam.-Ciekawe co by teraz zrobili, gdyby wybuchła wojna. Mało kto wziąłby broń i poszedł walczyć...
-Zosia ma rację-powiedziała pani.
-Zauważyłam, że każdy najlepszy bohater musi umrzeć-oznajmiłam.-Dlaczego ten dobry ginie, a zły nie?
-Taka jest kolej rzeczy. Najlepsi zazwyczaj umierają, a Ci źli zostają przy życiu-odpowiedziała pani.

Po dwóch tygodniach pojechaliśmy do Auschwitz-Birkenau. Na pierwszy rzut oka rzucił mi się czarny napis "Arbeit macht Frei", co oznacza "Praca czyni wolnym". Cała historia tego obozu zagłady i śmierci ludzi jest straszna. Kto normalny tworzy takie coś? Kto normalny robi to z chęcią? Kto normalny mógł ich zabijać? Kto normalny cieszył się z tego "osiągnięcia"?
Te wszystkie budynki, które zwiedzaliśmy, miały różną i zazwyczaj kończącą się tak samo historię.
W jednym były piece, gdzie palono ludzi, w drugim była komora gazowa, a w trzecim więzienie, gdzie było czuć jeszcze zapach krwi... Każdy powinien zobaczyć to na własne oczy i spróbować wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji.
Nasza przewodniczka mówiła nam, że wyjście większości ludzi prowadziło przez komin. Czy chodzi o to, że skazani na śmierć wychodzili przez komin? Nie! Jest to powiedziane w innym sensie. Dusze ludzi zmarłych "wychodziły" przez kominy i unosiły się do góry, do nieba. Ci co przeżyli, nadal żyli w piekle. Widzieli na własne oczy śmierć swoich bliskich... Kto chciałby przeżyć takie coś na własnej skórze? Ja na pewno nie. Niektórzy pytają się, po co ludzie tam przyjeżdżają. Pierwsi chcą zobaczyć, co przeżyli ich bliscy, a drudzy mają inny powód. Sądzę, że każdy powinien zobaczyć to na własne oczy, aby ta historia nie powtórzyła się.
Na pewno są tacy ludzie, co mówią, że uciekliby z takiego obozu. Życzę każdemu takiego szczęścia, które nie przytrafia się zawsze. Mam nadzieję, że nikt nie będzie chciał stworzyć czegoś podobnego w przyszłości. Gdyby doszło do otwarcia kolejnego obozu śmierci, mógłby wyglądać jeszcze gorzej...
10 lat później...
Od czterech lat jestem nauczycielką języka polskiego i historii w klasach cztery do osiem w szkole podstawowej. Te przedmioty są moją pasją w życiu. Uwielbiam polski, historię oraz kocham uczyć innych. Kiedy widzę uśmiechy na twarzach dzieci, moje serce tryska radością. Moim marzeniem, od zawsze, było założenie rodziny. Niestety nie spełniło mi się. Mam nadzieję, że spotkam kiedyś na swojej drodze jakiegoś wspaniałego mężczyznę...
Mój brat Aspen został pilotem. Od małego mówił mi, że będzie latał nad moim domem, kiedy ja będę oceniała kartkówki, sprawdziany, dyktanda lub wypracowania. Myślałam, że żartuje, ale okazało się, że nie. Kocham swojego starszego brata. Wiem, że mogę na nim polegać, tak jak on na mnie...
Po swojej pracy wracam do pustego mieszkania. Każdy mój dzień wygląda tak samo. Wstaję, idę do pracy, przychodzę do domu, gotuję obiad, oceniam sprawdziany, przygotowuję się na kolejny dzień, dzwonię do rodziców i brata. Następnie mam czas wolny, tylko dla siebie. Zazwyczaj wtedy czytam książkę lub oglądam jakiś film. Około dwudziestej drugiej kładę się spać i wstaję po szóstej. Każdego dnia brakuje mi tej drugiej osoby, śmiechu dzieci biegających po domu i wypytujących się o różne rzeczy. Kiedy oglądam film i widzę zakochaną parę, która jest szczęśliwa, wyobrażam sobie siebie i tego jedynego. Bardzo chciałabym, aby ktoś taki istniał. Ale czy ktoś taki jak ja, będzie mógł zaznać prawdziwej miłości? Wątpię w to. Od małego nikt mnie nie lubił. Zawsze różniłam się od reszty mojej klasy. Nie potrafiłam być przebojowa jak inni. Zawsze byłam cichą i nieśmiałą osobą. Kiedy się nudziłam czytałam książkę lub pisałam własne historie. Niektóre osoby z klasy śmiały się ze mnie, że piszę. Starałam się nimi nie przejmować. To jest moja pasja. Dzięki niej mogłam przelać wszystkie złe, ale także dobre emocje na kartkę...
Tego dnia pojechałam do galerii, aby kupić coś na urodziny mojego taty. W domu mam przygotowany już kubek z napisem "Wspaniały tata" i paczkę jego ulubionych cukierków. Chciałam dołożyć mu jeszcze jakiś drobiazg, aby mógł położyć go sobie na stoliczku. Weszłam do pierwszego sklepu. Znalazłam tam słonika z podniesioną trąbą do góry, co oznacza, że będzie mu przynosił szczęście. Kupiłam tą figurkę i zadzwoniłam do brata, aby umówić się z nim, kiedy przyjdziemy do rodziców.
-Aspen, wiesz, że tata ma jutro urodziny?-upewniłam się.
-Dlaczego miałbym zapomnieć?!-zdziwił się Aspen.
-Tak się tylko pytam-oznajmiłam.-O której przyjdziemy do nich?
-Może o trzynastej?-proponuje mój brat.
-Dobry pomysł. Akurat w ten dzień mam lekcje do dwunastej-powiedziałam.-Do zobaczenia.
-Do jutra-powiedział Aspen i kończy rozmowę.

______________________________________
Źródło zdjęcia:

https://images.app.goo.gl/2XZK49McNfQbobVS7

Ciemność✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz