Rozdział 37

42 2 6
                                    

Arek z Ignacym kazali nam zostać w domu i wybiegli z niego jak najszybciej tylko potrafili.
-Oby nic im się nie stało-powiedziała Hala.
-Nic im nie będzie-zapewniłam.
-Oby tak się stało-oznajmiła Mary i przytuliłyśmy się.
Po chwili przyszli do nas chłopcy. Dziewczyny od razu przytuliły się do swoich ukochanych. Nic im się nie stało.
-Miś, jak się czujesz?-zapytała się Hala.
-Nic mi nie jest-oznajmił Miś.-Sam nie wiem jak to się stało. Coś kazało mi wyjść. Tak też zrobiłem. A potem wybuch... Dziękuję Wam za pomoc.
-Zostań u nas na noc-zaproponowała Mary.
-Nie, dziękuję. Pójdę do siebie-powiedział Miś.
-Będziesz tam sam. Zostań u nas-oznajmił Arek.
-Nie jestem tam sam-powiedział Miś.
-Jak to?!-zdziwił się Ignacy.
-Mieszkam razem ze swoją dziewczyną-odpowiedział Miś.
-Super-oznajmiła Mary.
-Dobranoc-powiedziałam.
-Dobranoc-odpowiedział Miś i wyszedł z domu.
Po jego wyjściu poszłam do pokoju. Położyłam się do łóżka i zaczęłam modlitwę.
-Boże, błagam Cię, aby nic się nikomu z naszej grupy nie stało. Błagam...-powiedziałam i zasnęłam.
Z samego rana poszłam odwiedzić Janka. Dolałam wody do wazonu i spojrzałam się na znicz obok zdjęcia ukochanego. Listu już tam nie było.
-Przeczytałeś...-z moich oczu spłynęły łzy.-Mój Jasieńku...

Retrospekcja
-Zosiu...-Janek spojrzał się na mnie.-Będziemy żyć dalej w szczęściu. Nie będziemy musieli się już martwić ani bać. To życie będzie lepsze-powiedział Janek i na chwilę spojrzał się w dół.-Jeśli tylko zgodzisz się zostać moją żoną...
-Zgodzę się-uśmiechnęłam się do niego, a Janek przytulił mnie.
-W kościele odbędzie się nasz ślub. Założymy rodzinę i dzięki temu zapomnimy o wszystkich troskach podczas wojny-powiedział Czarny.-Po wojnie będziemy szczęśliwi do końca naszych dni. Będziemy najszczęśliwsi. Zobaczysz...
-Wszystko kiedyś nadejdzie...-oznajmiłam.-Zbliża się już koniec wojny, a strach nadal nie odchodzi... To coś oznacza?
-Nic-uspokoił mnie Janek.-Nie bój się. To normalne uczucie, które zniknie po wojnie. Zobaczysz...
-Mam taką nadzieję...-powiedziałam.
-Tak się stanie...-Janek pocałował mnie w czoło.-Uwierz w to.
-Uwierzę-uśmiechnęłam się do niego i weszliśmy do domu.
Koniec retrospekcji

-Monia, tu jesteś-ktoś chwycił mnie za rękę.-Bałam się o Ciebie...
-Hala, co Ty tu robisz?-zapytałam i otarłam łzy.
-Szukałam Ciebie-odpowiedziała Hala.-Wiedziałam, że tu przyszłaś.
-Coś się stało?-zapytałam.
-Nie-odpowiedziała Hala.-Chciałam po prostu porozmawiać... Widzę jak jest Ci ciężko. Wyrzuć z siebie wszystko...
-Hala, czy Janek nie umarł przeze mnie?-zapytałam.
-Monia, co Ty mówisz?!-zdziwiła się Hala.
-Na akcji...-zaczęłam.-Janek został sam. Gdybym tylko do niego podeszła... Mógł żyć...
-Monia, ale wtedy stałoby się coś tobie-oznajmiła Hala.-To nie jest Twoja wina. Opiekowałaś się nim i byłaś przy nim. Twoja obecność uczyniła go szczęśliwszym. To Ty byłaś dla niego osobą, dla której żył i walczył-Hala spojrzała się na mnie.-Kiedy Janek poznał Ciebie zmienił się, ale na lepsze.
-Dziękuję Ci...-powiedziałam i przytuliłam się do Hali.
-Moja dzielna Zosia...-oznajmiła Hala.-Zosiu, pamiętaj, że masz nas.
-Pamiętam-powiedziałam.
-I jeśli tylko masz problem lub chcesz porozmawiać, to przyjdź, dobrze?-powiedziała Hala.
-Dobrze-powiedziałam.-Dziękuję Wam za pomoc z całego serca.
Kolejnego dnia poszłam do sklepu. Aby do niego dojść trzeba przejść przez posterunek naszych wrogów oraz ominąć niemiecki hotel. Szłam przez las, a z daleka widziałam obiekt naszej akcji. Nadal był w takim stanie, w jakim opuściliśmy go ostatnio. Choć w nocy padał deszcz, krew naszych bohaterów nadal tam była.
Po chwili usłyszałam strzał. Poczułam ból. Dotknęłam rany i zaczęłam głęboko oddychać. Chwyciłam się drzewa, ale to i tak nic mi nie pomogło. Upadłam na ziemię. Trawa powoli zmieniała kolor z zielonego na czerwony. Nie umiałam skupić się na oddechu. Wiedziałam, że czeka mnie pewna śmierć. Może kiedyś ktoś mnie znajdzie...
Zostawiłam kartkę na stole, że idę do sklepu po chleb. Ale kiedy wstaną? Kiedy ją przeczytają? Nie wiem.
-Boże, jeśli mam umrzeć, godzę się z tym. Zobaczę Czarnego, mojego Janka. Ale błagam Cię o jedno. Nie chcę krzywdy mojej rodziny. Pragnę, aby byli szczęśliwi do końca swoich dni. A ja, chcę tylko ujrzeć Janka i zostać z nim na zawsze-powiedziałam.
Nagle zauważyłam białego gołębia. Usiadł obok i spojrzał się na mnie. Poczułam od niego jakieś ciepło. Czułam się bezpiecznie. Po chwili odleciał, a z moich oczu spłynęły łzy.  Przypomniał mi się Janek i jego słowa, które już mogą się nie spełnić...

Ciemność✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz