Rozdział 19

29 2 1
                                    

Wróciliśmy do domu. Arek podszedł do nas i kazał nam iść do pokoju.
-Nowa akcja-zaczął Arek.-Czarny będziesz musiał podłożyć granat. Wysadzamy pomieszczenie z bronią Niemców.
-Super-Czarny uśmiechnął się do mnie.
-Kiedy?-zapytałam.
-Teraz-odpowiedział Arek.-Niemcy mają jakieś zebranie z Rosjanami.
-Czyli coś poważnego planują-powiedziałam.
-Może nie...-uspokoił mnie Czarny.
Po chwili wyszliśmy z domu. Szliśmy w stronę Trenawy, która znajduje się w pobliżu rzeki. Na przeciwko niej jest pomieszczenie z bronią Niemców. Tak jak zawsze ustawiliśmy się na miejsca. Mary i Hala podjechały do naszego lidera. Arek przeczesał włosy, Ignacy ściągnął marynarkę. Następnie ja musiałam zatańczyć i wtedy dałam znak Czarnemu. Janek rzucił granat na cel naszej akcji. Wszyscy zaczęliśmy uciekać. Nagle usłyszeliśmy strzał. Zrobiło mi się słabo i upadłam na ziemię. Dotknęłam rany, z której leciała krew. Nie potrafiłam oddychać. Bałam się.
-Monia!-usłyszałam znajomy głos.-Monia!-Janek przyłożył mi do rany jego szalik i zabrał mnie na ręce.-Zosiu, wytrzymaj. Proszę Cię, wytrzymaj dla mnie...
-Jasiu...-szepnęłam.-Uciekaj. Zostaw mnie...
-Nie zostawię Ciebie nigdy-oznajmił Janek.-Zosiu, wytrzymaj.
Spojrzałam się na Janka. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Był taki zdenerwowany...
Oparłam głowę o jego ramię. Powoli opadałam z sił.
-Zosiu, tylko nie zamykaj oczu-poprosił Janek.
-Jasiu...-powiedziałam ostatkiem sił i zamknęłam oczy.
Obudziłam się w dziwnym, jasnym miejscu. Jakieś światło okropnie raziło mnie w oczy. Zasłoniłam je dłońmi.
Bałam się albo aż tak bardzo byłam zmęczona, że nie chciało mi się nic robić. Wolałam zamknąć oczy i nigdy już ich nie otworzyć. Czułam się okropnie jak nigdy dotąd. Było mi niedobrze i do tego wszystko mnie bolało. Starałam się przez cały czas myśleć tylko o oddychaniu jakbym bała się, że zapomnę o tym i uduszę się...
Wszystkie dźwięki jakie słyszałam wydawały mi się za głośne. Zatkałam uszy i dopiero wtedy poczułam ulgę.
-Jak się czujesz?-usłyszałam znajomy głos. Spojrzałam się na osobę w białym fartuchu.-Monia, poznajesz mnie?
-Tak-odpowiedziałam.
-Jak się czujesz?-powtórzył pytanie Miś.
-Dobrze-skłamałam. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść.
-Przepraszam Cię za wszystko-powiedział Miś.-Pokłóciłaś się z Jankiem przeze mnie.
-Proszę Cię wyjdź-powiedziałam.
-Wybaczysz mi?-zapytał się Miś.
-Wybaczam-odpowiedziałam, a Miś wyszedł.
Usiadłam, powoli, na łóżku trzymając się za ranę. Okropnie mnie bolała, a każdy ruch sprawiał, że traciłam siły. Wstałam i od razu upadłam na ziemię. Próbowałam podnieść się, ale na nic.
-Monia-Czarny wszedł do sali.-Monia!-krzyknął Janek i od razu do mnie podbiegł. Wziął mnie na ręce i delikatnie położył na łóżku. Następnie przykrył mnie kołdrą.-Zosiu, dlaczego wstałaś?
-Janku, ja chcę już stąd wyjść-powiedziałam.-Błagam...
-Coś się stało?-zapytał się Czarny.
-Chcę być już w domu, przy tobie...-odpowiedziałam.
-Będę przy tobie-oznajmił Janek.
-Proszę...-z moich oczu spłynęły łzy.
-Zosiu, nie płacz-poprosił Janek i delikatnie ujął moje dłonie.-Jak się czujesz kochanie?
-Przy tobie najlepiej-odpowiedziałam.
-Zosiu, pytam się serio-oznajmił Janek.
-Mówię prawdę-powiedziałam.-Kocham Cię...
-Ja też Cię kocham-Janek pocałował mnie w policzek.
-Będziesz mogła już wyjść-oznajmił Miś, gdy wszedł do sali.-Ale odpoczywaj.
Uśmiechnęłam się do Janka. Mój ukochany wziął mnie na ręce.
Nareszcie wróciłam do domu. Dzięki temu poczułam się od razu lepiej. Czarny nalał mi zupy do miski i położył ją na stoliczku.
-Zosieńko, gdyby coś się tobie stało...-zaczął Janek.-Nie przeżyłbym tego.
-Ale nic się nie stało-oznajmiłam.
-Stało się, stało-powiedział Jan.-Jestem mężczyzną, a nie potrafiłem Ciebie uratować. To moja wina.
-To nie jest Twoja wina-powiedziałam.-Jesteś najwspanialszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek spotkałam. Takiego Cię pokochałam, kocham i będę kochać do końca życia.
-Jesteś taką kobietą, o którą każdy byłby zazdrosny-oznajmił Janek i spuścił wzrok.
-Jeśli chodzi o Misia-zaczęłam.
-Wiem o wszystkim-przerwał Czarny.-Przez moją zazdrość i nie ufność straciłbym Ciebie.
-Ale nic się takiego nie wydarzyło-oznajmiłam.-Nie myśl już o tym więcej, dobrze?
-Dobrze-powiedział Janek.
2 lata później...
Obudziłam się i od razu wyszłam na balkon. Było zimno. Zima dawała już swoje znaki. Piękne płatki śniegu spadały na poręcz balkonu. Nałożyłam na siebie gruby szal. Nie wiem dlaczego, ale podczas wojny zima to najgorsza pora roku. Boję się czegoś, ale nie wiem czego. Jakiś przeszywający strach towarzyszy mi również na przeciwko Alei Sucha. Czuję, że coś się stanie. Ale co? Do tego mój braciszek nie dzwonił do mnie od miesiąca. Gdy tylko próbowałam się z nim skontaktować, nikt nie odbierał...
-Zosiu-usłyszałam jakiś głos. Przestraszyłam się. Od razu odwróciłam się.
-To Ty...-odetchnęłam z ulgą.
-Tak, to ja-powiedział Janek.-Coś się stało? Jesteś przerażona...
-Ja?!-zdziwiłam się.-Myślałam sobie...
-O Aspenie, prawda?-zapytał się Janek.
-Tak-odpowiedziałam.-Nie odbiera ode mnie telefonu... Jasiu...-rozpłakałam się. Mój ukochany od razu mnie przytulił.-A jeśli mój braciszek nie żyje?
-Nie mów tak Zosiu-oznajmił Janek.-On żyje. Myślisz, że zostawiłby ciebie samą?
-Nigdy by tego nie zrobił...-oznajmiłam.-To czemu nie odbiera?
-Nie ma czasu-powiedział Janek.-Ma na pewno dużo zajęć.
-Tak uważasz?-upewniłam się.
-Tak-potwierdził Janek.
Usłyszałam dzwonek od telefonu. Uśmiechnęłam się. Może to mój braciszek. Zobaczyłam, że wyświetla się jego numer.
-Aspen, braciszku, nie wiesz jak bałam się o Ciebie. Nie dzwoniłeś-powiedziałam, gdy odebrałam telefon.
-Rozmawiam z panią Zofią Lendor?-zapytał się jakiś mężczyzna.
-Kim pan jest?-zapytałam.
-Jestem kolegą Aspena, Mark-odpowiedział mężczyzna.
-A Aspen? Gdzie jest mój braciszek?-dopytuję się.
-Twój brat...-zaczął Mark.
-Co mój brat?!-zdziwiłam się.
-Muszę coś Ci powiedzieć-oznajmił Mark.
-Mów!-krzyknęłam.
-Twój brat nie żyje...-powiedział Mark.
-Co?!-zdziwiłam się. Chwyciłam się stołu.-Kłamiesz. Skąd to wiesz?
-Bomba wybuchła i jego samolot...-starał się mi to jakoś wytłumaczyć Mark.
-Skończ-przerwałam mu.
-Moje kondolencje-powiedział Mark, a ja wyłączyłam się.
-Zosiu, co się stało?-zapytał się Janek.-Pobladłaś...
Spojrzałam się na Janka. Nie widziałam go w ogóle wyraźnie. Stałam oparta o ścianę.
-Zosiu!-ostatnie co słyszałam, to krzyk Janka.
Obudziłam się. Janek trzymał mnie za dłoń i głaskał po włosach.
-Jasiu...-szepnęłam.
-Już cichutko...-Janek pocałował mnie w policzek.
-Aspen...-zaczęłam.-Mój braciszek nie żyje...
-Co?!-zdziwił się Janek.
-Obiecał mi, że wróci i nie dotrzymał słowa-zapłakałam.-Nie dotrzymał...-powtórzyłam i postanowiłam wstać, ale Janek nie pozwolił mi. Nie posłuchałam go i wstałam.
-Zosiu...-powiedział Janek.
-Chcę wyjść-oznajmiłam.
-Idę z tobą-powiedział Janek.
Wyszliśmy z domu.
-Aspen, braciszku... Dlaczego on, a nie ja?-zapytałam, a z moich oczu spłynęły łzy-Mój brat... To dzięki niemu jestem taka jaka jestem. Pomógł mi zrobić tyle rzeczy...-zamyśliłam się na chwilę.-Pasja potrafi zabić człowieka...
-Zosiu...-Janek objął mnie.
-Śnieg... Aspen tam leży... Jest mu zimno...-rozpłakałam się.-A mnie nie ma przy nim. Janku, ja muszę tam polecieć i pożegnać się z nim.
-Monia, to niebezpieczne-powiedział Janek.
-A co jest bezpieczne na wojnie?!-krzyknęłam rozpłakana.-Nic! Nawet własny dom! Rodzina, która opłakuje zmarłych... Dlaczego człowiek musi cierpieć?! Dlaczego nic nie da się zrobić?!
-Zosiu, już spokojnie...-starał się mnie uspokoić Janek.
-Dlaczego?!-krzyknęłam i od razu przytuliłam się do Janka.
-Zosiu...-Janek przytulił mnie. Pomogło mi to trochę, ale nadal nie uzupełniło tej pustki po stracie braciszka.-Nie wiem jak Ci pomóc...
-Ja mam pomysł-oznajmiłam.
-Jaki?-zapytał się Janek.
-Przyprowadź do mnie braciszka-poprosiłam.
-Zosiu...-Janek przytulił mnie.
-Ta strata tak boli...-powiedziałam i spojrzałam się na Janka.-Jasiu, ale Ty mnie nigdy nie opuścisz, prawda?
-Nigdy Zosiu. Zawsze będę przy tobie-powiedział Janek.
-Obiecujesz?-zapytałam.
-Obiecuję-odpowiedział Janek.-Tobie też nic się nie stanie.
Ponownie przytuliłam się do Janka. Nagle zauważyłam obok budynku jakiegoś żołnierza. Był brudny. Wstawał powoli jakby był poraniony. Mocniej przytuliłam się do Janka.
-Wracajmy-powiedziałam.
-Masz rację-oznajmił Janek.-Wiem, że jest to trudne, ale uśmiechnij się i idź dalej.
-Bez mojego ukochanego braciszka to niemożliwe-powiedziałam rozpłakana.

_____________________________________
Co zrobi Zosia po śmierci swojego braciszka Aspena?

Źródło zdjęcia:
https://images.app.goo.gl/JPw8AM36fE1fuyWNA

Ciemność✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz