Rozdział 9

31 2 0
                                    

Usiadłyśmy wokół stołu i zaczęłyśmy rysować. Po godzinie plakat był już skończony. Dziewczyny poszły robić obiad, a ja wyszłam z domu. Nie musiałam iść daleko. Drukarnia była blisko nas.
-Dzień dobry-powiedziałam.-Chciałabym to skserować czterdzieści razy.
-Tu masz kartki. Tam wejdź i wydrukuj-powiedział sprzedawca.
-Dobrze, dziękuję-powiedziałam i podeszłam do drukarki.
Skserowałam plakat i podeszłam do sprzedawcy.
-Za to wszystko dwadzieścia złotych-oznajmił sprzedawca.
-Proszę-dałam mu pieniądze.
-Oto twoja reszta-powiedział sprzedwca.
-Dziękuję. Do widzenia-powiedziałam i wyszłam.
Weszłam do domu i położyłam plakaty na stół.
-Monia, chodź na obiad-przerwała ciszę Mary.
Usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy jeść.
-Chłopcy dzwonili-przerwała ciszę Hala.-Zadzwonią jutro.
-Jak się czują?-zapytałam.
-Dobrze. Masz pozdrowienia od Czarnego-powiedziała Mary.
Nie wiem dlaczego, ale od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Zakochałaś się w nim, prawda?-zapytała Mary.
-Dziewczyny, dajcie spokój-powiedziałam.-Jesteśmy przyjaciółmi.
-Nie chcemy nalegać...-powiedziała Hala.
-Monia, nie chcemy, żebyście stracili szansę na prawdziwą miłość. Widać po was, że czujecie coś do siebie. Jest wojna i nie chcemy, żebyś potem żałowała, że nie spróbowaliście-oznajmiła Mary.-Korzystaj z każdej okazji na wojnie, bo druga może Ci się nie przytrafić...
-Wiem...-powiedziałam.-Umyję talerze.
Poszłam do kuchni i umyłam naczynia. Następnie poszłam do pokoju i usiadłam na łóżku.
-Aleje Sucha. To właśnie tam podczas drugiej wojny światowej przesłuchiwano ludzi. Jeśli nic nie mówili byli bici i katowani. To właśnie tam, z Pawiaka, był przywożony Rudy...-pomyślałam.
Spojrzałam się na zabandażowaną rękę. Wstałam i ubrałam kurtkę.
-Monia, gdzie idziesz?-zapytała się Hala.
-Na pocztę-powiedziałam.-Chcę wysłać list do rodziny.
-Wróć szybko. Zaraz zaczyna się godzina policyjna-ostrzegła Hala.
-Wiem, nie martw się-powiedziałam i wyszłam.
Szłam cały czas przed siebie. Podeszłam do okienka, gdzie składa się listy i przykleiłam znaczek.
-Gdzie wysłać?-zapytała się pani.
-Adres jest podany, o tutaj-wskazałam miejsce na pocztówce.
-Grecja?!-zdziwiła się pani.-Kogo tam masz?
-Chłopaka-skłamałam.-Bardzo się kochamy.
Kobieta nic nie odpowiedziała. Przybiła pieczątkę i dała mi kartkę z potwierdzeniem.
-Dziękuję. Do widzenia-powiedziałam i wróciłam do domu.
Tydzień później...
Po raz pierwszy zasnęłam tak szybko. Obudziłam się, kiedy tylko usłyszałam telefon. Ktoś do niego podszedł i odebrał.
-Halo?-usłyszałam głos Hali.-Arku, jesteście już na miejscu?... Co?!
Wyszłam z pokoju. Oparłam się o drzwi i spojrzałam się na Halę.
-Zaraz będziemy-skończyła rozmowę Hala i odłożyła słuchawkę.
-Hala, coś się stało? Chłopcy już są?-zapytałam.
-Są-odpowiedziała Hala.
-Nic im nie jest?-dopytała się Mary.
-Chyba nic-odpowiedziała Hala.
-Więc gdzie są?-dopytałam się.
-W szpitalu. Tam, gdzie Miś opatrzył rękę tobie Monia-powiedziała.
-Coś się im stało?-zapytałam.
-Arek i Ignacy mają już opatrzoną ranę-zaczęła Hala.-A Czarny...
-Żyje, prawda?-zapytałam, a łzy spływają mi po twarzy. Cisza.-Hala, powiedz coś! Powiedz, że żyje! Błagam!...
-Walczy o życie. Został postrzelony w brzuch-odpowiedziała Hala.
Po jej słowach wbiegłam do swojego pokoju. Ubrałam się i poszłam do szpitala. Za mną biegły dziewczyny. Weszłyśmy do środka. Hala przytuliła się do Arka, a Mary do Ignacego. A ja do nikogo.
-Miś, gdzie Czarny?-zapytałam.
-Jest operowany-odpowiedział Miś i wszedł do sali operacyjnej.
Oparłam się o ścianę. Zaczęłam płakać.
Starałam się uspokoić, ale na nic.
-Boże, błagam Cię. Uratuj Janka, naszego Czarnego. Oszczędź go. Nie chcę, aby umarł. Boże, wiem, że jesteś miłosierny. Pomóż mu...-modlę się po cichu.-Ojcze nasz, któryś jest w niebie: święć się imię Twoje, przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.
-Monia-powiedział Arek. Starał ukryć się łzy.-On przeżyje. Uwierz w to.
-Arku...-powiedziałam i przytuliłam się do niego.-Jak to się stało?
-Niemcy strzelili i trafili w niego-odpowiedział Arek.-Ale Czarny przeżyje. On jest silny.
-Kiedy ta operacja się skończy?-zapytałam.
-Trwa już dwie godziny. Zaraz będzie po wszystkim. Janek obudzi się i lada dzień będzie wykonywał z nami akcje-odpowiedział Arek.
-Oby-powiedziałam.
Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Mogę zobaczyć Czarnego?-zapytałam.
-Jan żyje-powiedział Miś.
-Dzięki Ci Boże-powiedziałam.
-Tylko jedna osoba może go zobaczyć, ale na chwilę-oznajmił Miś.
-Mogę ja?-zapytałam się grupy.
-Pewnie, idź Monia-oznajmił Arek.
Delikatnie uśmiechnęłam się do nich i weszłam, jak najszybciej, do sali.
-Czarny-powiedziałam, kiedy zauważyłam Janka leżącego na łóżku.-Nic Ci nie jest...
-Monia...-Czarny otworzył po chwili oczy.-Tydzień minął szybko...
Pokiwałam twierdząco głową i usiadłam na krześle obok łóżka Janka.
-Płakałaś-zauważył Czarny.
-Wydaje Ci się-powiedziałam i pogłaskałam go po włosach.-Janku, jak się czujesz?
-Przy tobie dobrze-powiedział Czarny.
-Bałam się o Ciebie. Nie boli?-powiedziałam.
-Przy tobie nic mnie nie boli-oznajmił Czarny.
-Janku, nie żartuj sobie-powiedziałam i ujęłam jego dłoń.
-Co stało się tobie w rękę?-zapytał się Czarny, kiedy zauważył wystający bandaż.
-Nic takiego. Nawet nie wiem po co nadal noszę bandaż-odpowiedziałam.-Zahaczyłam się o coś na akcji, a dziewczyny od razu wysłały mnie do lekarza.
-Dobrze, że nic ci się nie stało-oznajmił Czarny.
Pocałowałam go w policzek, a Janek od razu uśmiechnął się.
-Jesteś taki odważny, ale czasem nawet aż za bardzo...-powiedziałam.-Uważaj na siebie. Nie chcę Ciebie stracić...
-Postaram się-oznajmił Czarny.-Monia...
-Tak?-zapytałam.
-Dziękuję, że jesteś przy mnie-powiedział Czarny.
Uśmiechnęłam się do niego. Po chwili przyszedł do nas Miś.
-Monia, musisz już wyjść-oznajmił Miś.
-Nie mogę zostać jeszcze chwileczkę?-zapytałam.
-Mogę już wyjść?-zapytał się Czarny.
-Nie-odpowiedział Miś.
-Lepiej mi jest w domu. Szybciej wyzdrowieję-powiedział Czarny.
-Dobrze-zgodził się Miś.-Będę do Ciebie przychodził.
-Nie byłoby lepiej, gdyby jeszcze Janek tu został?-upewniłam się.
-Nic mu nie jest-powiedział Miś i dotknął mojej ręki.-Monia, wyjdź. Muszę zbadać Janka.
-Dobrze-uśmiechnęłam się do lekarza.-Janku, zaczekam na Ciebie.
Czarny uśmiechnął się do mnie. Wyszłam z sali.
-Jak czuje się Czarny?-zapytała się Hala.
-Dobrze-odpowiedziałam.-Już dzisiaj wychodzi.
-Nie za wcześnie?-zapytała się Mary.
-Też tak myślę, ale Miś powiedział, że to nic takiego-odpowiedziałam.
-Monia, my idziemy porozwieszać plakaty-oznajmił Arek.
-Ja poczekam na Janka. Wrócimy do domu-powiedziałam.
-Dobrze-powiedział Arek i wyszedł razem z resztą naszej grupy.
Po chwili z sali wyszedł Czarny. Trzymał się swojej rany. Od razu do niego podeszłam.
-Jankowi nic nie jest-oznajmił Miś.
-To dobrze-powiedziałam.-Oprzyj się o mnie-oznajmiłam.-Lepiej będzie Ci się szło.
-Dziękuję-odpowiedział Czarny.
Czarny oparł się o mnie jedną ręką, a drugą trzymał się rany. Pocałowałam go delikatnie w jego śliczne włosy. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Pierwszy raz byłam aż tak szczęśliwa, ale i tak nadal boję się o niego...
Kiedy wchodziliśmy po schodach do domu, musieliśmy zwolnić. Widziałam, że Czarnego okropnie boli, ale nie chciał nic mówić. Po chwili oparł się o ścianę, a ja spojrzałam się na niego ze łzami w oczach. Tak bardzo boję się o niego.
-Janku, dasz radę-powiedziałam i ujęłam jego dłonie.-Jeszcze tylko kilka schodów... Wiem, że łatwo się mówi, ale wierzę w Ciebie.
-Dam radę. Chcę tylko chwilę odpocząć-powiedział Czarny.
Starałam się powstrzymać łzy, ale na nic. Rozpłakałam się.
-Monia, co się stało?-zapytał się Czarny i przytulił mnie.
-Tak bardzo boję się o Ciebie. Nie chcę Ciebie stracić-powiedziałam.
-Nic się nie stanie-oznajmił Czarny.-Idziemy?-zapytał się Czarny i podał mi rękę.
Otarłam łzy.
Czarny oparł się o mnie i wchodziliśmy dalej po schodach. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Pomogłam Czarnemu zciągnąć kurtkę i zaprowadziłam go do pokoju. Poprawiłam mu poduszkę i przykryłam kołdrą.
-Monia-zaczął Czarny i ujął moje dłonie.-Dziękuję Ci za pomoc.
-Nie ma za co-oznajmiłam.
-Dobrze, że mieszkamy w domu, a nie w bloku. Chyba nie wszedłbym wtedy na górę-oznajmił Czarny.-A tak w ogóle, to gdzie reszta?
-Poszli wywiesić plakaty-odpowiedziałam.-Teoria tego pana Meseja nie może zacząć działać. Nie możemy się poddać, nigdy...
-Masz rację-powiedział Czarny.
-Zrobię Ci herbatę-zaproponowałam.
-Dziękuję-powiedział Czarny.

______________________________________
Hej! Czy Zosia i Janek czują coś do siebie? Dajcie znać w komentarzach, czy podoba Wam się książka.

Źródło zdjęcia:

https://www.telemagazyn.pl/artykuly/wieczna-milosc-odcinek-90-nihan-postanawia-wrocic-do-emira-co-powie-kemalowi-streszczenie-odcinka-zdjecia-69205.html

Ciemność✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz