Rozdział 32

26 1 2
                                    

Razem z Halą i Arkiem dojechaliśmy do domu. Powoli wyszłam z auta. Wszystko mnie okropnie bolało. Nie chciałam pokazać tego moim przyjaciołom. Spojrzałam się na nasz dom. W moich oczach pojawiły się łzy. Weszłam do niego powoli. Jak się tutaj dużo zmieniło...
-Zosiu, Miś zaraz przyjdzie. Musi Was zbadać i opatrzyć rany-oznajmiła Hala.
Nic nie odpowiedziałam. Nie za bardzo mnie to interesowało. Patrzyłam przez okno. Boże, ta nadzieja jest tak bardzo wyczerpująca. Nagle podeszłam do Hali. Usiadłam na krześle. Po chwili drzwi się otworzyły. Od razu wstałam i pobiegłam do przedpokoju. Zauważyłam Mary i Ignacego, a zaraz za nimi Janka.
-Janek-od razu do siebie pobiegliśmy i przytuliliśmy się.-Jasiu...
-Zosiu...-Janek przytulił mnie mocniej.-Nic Ci nie zrobili?
-Nic-odpowiedziałam.-Oni...-z moich oczu spłynęły łzy.-Oni mówili, że nie żyjesz.
-Zosiu...-Janek ujął moje dłonie i pocałował mnie w policzek.-Na szczęście nic się nie stało. Jeden z żołnierzy powiedział mi, że nie żyjesz. Tak bardzo się bałem-Janek przytulił mnie.-Dobrze, że jest już po wszystkim.
-Masz rację. Dobrze, że już jest po wszystkim-potwierdziłam słowa ukochanego.-Dziękujemy Wam. To tylko dzięki Wam jesteśmy tutaj, w domu.
-Nie będziemy mieli jak Wam się odwdzięczyć-oznajmił Janek, a z jego oczu spłynęły łzy.-Halu, Mary, Arku i Ignacy, ryzykowaliście życie.
-Halu, Mary, Arku i Ignacy, dziękujemy Wam z całego serca-dopowiedziałam.
-Nie ma za co-odpowiedzieli nasi przyjaciele i od razu przytuliliśmy się do siebie.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Hala otworzyła drzwi. Do środka wszedł Miś ze swoją torbą lekarską.
-Monia, Czarny, jak dobrze Was widzieć-oznajmił Miś i przywitał się z nami.
-Monia, może pójdziesz pierwsza?-zapytała się Hala.
-Może najpierw Janek-powiedziałam.-Jego rany są bardziej poważniejsze.
-Nie Zosiu-powiedział Janek.-Idź pierwsza-Janek podszedł do mnie.-Dla mnie jesteś najważniejsza.
-Ale Janku...-spojrzałam się na niego.
-Nic mi nie jest-oznajmił Janek.-Miałem wspaniałą lekarkę. Nie wiesz czy znasz Zosię Lendor.
-Jasiu...-uśmiechnęłam się do niego.
-Od razu lepiej-oznajmił Janek.-Uśmiechnęłaś się. Już nie jesteśmy w Auchwitz. To się zakończyło.
-Ale w pamięci pozostanie...-powiedziałam.
-Razem przezwyciężymy to-oznajmił Janek.-Idź już kochanie.
-Dobrze-powiedziałam i razem z Misiem weszliśmy do pokoju.
Usiedliśmy na łóżku. Wpatrywałam się w podłogę. Była taka piękna i czysta. Uświadomiłam sobie jaką duża wartość ma to dla mnie. Rozejrzałam się po pokoju. Czyste okno ze ślicznymi widokami. Nie widać żadnych żołnierzy i nie słychać żadnych krzyków, płaczu czy strzałów. Jakie to są piękne chwile, gdy nie musisz się bać ciemności, każdego huku czy widoku krwi na podłodze.
-Zosiu...-zaczął Miś. Dopiero wtedy zauważyłam, że już mnie zbadał.-Już skończyłem.
-Dziękuję Ci bardzo-powiedziałam i wstałam.
-Dużo wycierpiałaś-zatrzymał mnie Miś.
-Najgorszym cierpieniem było dla mnie rozdzielenie z Jankiem-oznajmiłam.
-Zosiu, do tej pory nie mogę sobie wybaczyć tego...-zaczął Miś.-Zakochałem się w Tobie, robiłem rzeczy, których Ty nie chciałaś, a potem przeze mnie pokłóciłaś się z Jankiem. Przepraszam Cię.
-Maxon, ja już Tobie wybaczyłam-oznajmiłam.-Jesteś dobrym człowiekiem. Zasługujesz na prawdziwe szczęście... Miś, wybacz to już sobie. Zamknijmy tamto wydarzenie, dobrze?
-Dobrze-zgodził się Miś.-A jak się czujesz?
-Nie wiem-odpowiedziałam.-Czuję strach i...-z moich oczu spłynęły.-Przepraszam...
-Zosiu...-Miś przytulił mnie.-Co się stało?
-Spotkałam tam swojego ucznia. Na moich oczach szedł na śmierć, a ja nic nie mogłam zrobić!-wytłumaczyłam.
-Już spokojnie-powiedział Miś.-Wiem, że dużo przeżyliście i jest to bardzo trudne przeżycie, ale na pewno razem dacie radę.
-Przepraszam-powiedziałam i starałam się uspokoić.-Po prostu ten strach nadal we mnie siedzi i... -otarłam łzy.
-I co?-dopytał się Miś.
-I teraz jest kolej na Janka. On musi żyć. Tak bardzo cierpiał-powiedziałam.-Pomóż mu, proszę.
-To jest moim obowiązkiem-oznajmił Miś.-Z chęcią mu pomogę.
-Dziękuję-powiedziałam.-Pójdę już.
-Dobrze-powiedział Miś.
Wyszłam z pokoju. Od razu podszedł do mnie Janek. Przytuliłam się do niego. Nie wiem co się ze mną stało. Przez cały czas myślę tylko o Auschwitz oraz tak bardzo boję się, że coś się jeszcze stanie.
-Zosiu, lepiej się już czujesz?-zapytał się Janek.
-Tak, nie martw się-powiedziałam.-Idź do Misia. Tobie nie może nic się stać.
-Tobie również-oznajmił Janek.-Kocham Cię Zosiu. Tam już za dużo wycierpiałaś.
Przytuliłam się do Janka.
-Monia, chodź z nami-powiedziała Hala.-Przebierzesz się.
-Dobrze-powiedziałam. Janek wszedł do pokoju, a ja poszłam z dziewczynami do łazienki.
-Zosiu, tutaj masz ręczniki-pokazała Hala.
-A tutaj sukienkę-pokazała Mary.
-Dziękuję wam za wszystko. Nie wiem jak wam się odwdzięczę-powiedziałam.
-Bądź szczęśliwa-oznajmiła Mary.
-To nam wystarczy-dopowiedziała Hala.
-Dziękuję-powiedziałam.
Zamknęłam drzwi i umyłam się. Uczesałam swoje włosy i spojrzałam się w lustro. Co by było gdyby... Nie. Zosia, nie myśl tak. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z łazienki. W pokoju siedział Janek. Podszedł do mnie. Od razu się do niego przytuliłam.
-Jasiu...-powiedziałam.
-Kolacja!-zawołała Hala.
-Idziemy?-zapytał się Janek.
-Tak-odpowiedziałam.-Jesteś taki przystojny.
-A Ty jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie-dopowiedział Janek.-Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham-powiedziałam.
Po kolacji, Miś wyszedł z naszego domu. Po posprzątaniu kuchni weszłam do swojego pokoju, w którym panowała okropna ciemność. Od razu przypomniały mi się przesłuchania i Auschwitz. Zrobiłam krok do tyłu i zamknęłam drzwi. Stałam przed nimi ze spuszczonym wzrokiem. Starałam się powstrzymać łzy. Nagle ktoś od tyłu mnie przytulił. Odwróciłam się w jego stronę. Był to Janek. Przytuliłam się do niego, a z moich oczu spłynęły łzy.
-Zosiu, co się stało?-zapytał się Janek.
-Boję się-odpowiedziałam.-Ta ciemność mnie przeraża.
-Chcesz, żebym został z Tobą?-zapytał się Janek.
-Tak, bardzo tego chcę-powiedziałam.
Razem weszliśmy do pokoju i usiedliśmy na łóżku.
-Zosiu, powiedz mi co się dzieje-poprosił Janek.
-Nienawidzę ciemności. Kojarzy mi się ona z Auschwitz-wytłumaczyłam.-A przesłuchania i te codzienne zmęczenia psychiczne... Janku, jak Ty to znosisz?
-Pragnę o tym zapomnieć, ale nie potrafię-odpowiedział Janek.-Jest to bardzo trudne, ale Ty dla mnie jesteś nadzieją na lepsze dni-Janek ujął moje dłonie i spojrzał się na mnie.-Muszę się Tobie do czegoś przyznać-oznajmił Janek.-Wiedziałem, że Hala, Mary, Arek i Ignacy są naszymi przyjaciółmi, ale w Auschwitz nie przyszło mi nawet do głowy, że nas uratują. To są prawdziwi i wierni przyjaciele, a nie fałszywi, czyli większość osób jakich spotkałem w życiu.
-Masz rację. Jest to bardzo miłe. Nigdy im tego nie zapomnę-powiedziałam.
-I ja również-oznajmił Janek.
-Jasiu, dzięki wojnie możemy na własnej skórze zobaczyć co to jest przemijalność życia, które niestety jest tak kruche-powiedziałam.-Ludzie się zmieniają. Kiedyś byli dla Ciebie przyjaciółmi, a teraz wydadzą Cię, bo boję się o własne życie. Nie mam im tego za złe. Rozumiem ich. Trudno byłoby mi się rozstać z Tobą, rodziną czy przyjaciółmi. Wojna to taki czas, kiedy możemy zobaczyć prawdziwych nas.
-Masz rację-powiedział Janek.-Razem przeżyliśmy rzeczy tak trudne i bolesne, ale razem uda nam się przez to przejść, prawda?
-Prawda-potwierdziłam i oparłam głowę na ramieniu Janka.
-Jesteś zmęczona?-zapytał się Janek.
-Troszeczkę-odpowiedziałam.
-Dobranoc-Janek pocałował mnie w policzek i przytulił.
-Dobranoc-wtuliłam się w ramiona Janka i usnęłam.
Obudziłam się około dziewiątej. Nie potrafiłam uwierzyć w to co widzę. Czysty pokój i świeże powietrze. Spojrzałam się na Janka. Jeszcze spał.
Przybliżyłam się do niego i położyłam swoją głowę na jego ramię. Po chwili mój ukochany obudził się. Pocałowałam go w policzek.
-Dzień dobry Zosiu-powiedział Czarny.
-Dzień dobry Jasiu-przywitałam się.-Jak się czujesz? Jak Twoja noga? Boli Ciebie?
-Już mniej-odpowiedział Janek.-A Ty? Jak się czujesz? Mniej już Cię bolą rany?
-Mniej-odpowiedziałam.-Wstajemy?
-Zróbmy śniadanie niespodziankę dla naszych przyjaciół-zaproponował Czarny i powoli wstaje. Po chwili chwycił się za nogę.
-Jasiu-podeszłam do niego.-Boli, prawda?
-Zosiu...-zaczął Janek, ale przerwałam mu.
-Nic nie mów-powiedziałam i podwinęłam mu nogawkę od spodni.-Trzeba Ci zmienić opatrunek. Poczekaj chwilkę-wstałam i wyciągnęłam apteczkę z szafy.-Może trochę boleć.
-Masz anielskie ręce, które potrafią tak wszystko zrobić, że nic nie boli-oznajmił Janek.
Spojrzałam się na Janka z delikatnym uśmiechem. Powoli ściągnęłam mu stary opatrunek i obmyłam ranę. Czułam na sobie, przez cały czas, wzrok Janka. Stresowałam się jeszcze bardziej.
-Janku, nie patrz się na mnie. Bardziej stresuję się-powiedziałam.
-Jesteś taka śliczna-powiedział Janek.-Nie można się na Ciebie nie patrzeć.
-Jasiu-uśmiechnęłam się do niego.-Już skończyłam. Nie za mocno Ci zawiązałam?
-Nie-odpowiedział Janek.-Zrobiłaś lepiej niż Miś.
-Bez przesady-powiedziałam.
Janek powoli wstał i pocałował mnie w policzek. Przytuliłam się do niego.
-Dziękuję Ci-powiedział Janek.-Bardzo Ci dziękuję moja Zosieńko.
-Idziemy?-zapytałam. Podałam rękę Jankowi. Podziękował i powoli wstał. Widziałam jak go boli noga.-Jasiu, może zostaniesz w łóżku. Musisz odpocząć.
-Nie, wolę pochodzić. Nie mogę przez cały czas leżeć-Janek przytulił mnie.-Nie martw się kochanie.
-Nie mogę Ciebie stracić-podeszłam do Janka i przytuliłam go.-Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham-powiedział Janek.-Idziemy?
-Tak-odpowiedziałam.

______________________________________
Hej! Zosia i Janek zostali uwolnieni! Jak dalej potoczą się ich losy? Czy poradzą sobie ze swoimi trudnymi i bolesnymi wspomnieniami?

Ciemność✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz