Rozdział 29

29 2 2
                                    

Dialogi napisane czcionką pochyłą, pełnią funkcję rozmowy po niemiecku.

______________________________________
Po dwóch godzinach pracy, poszłam na przesłuchania. Janek na pewno już wyszedł z Alei Sucha, a teraz idzie do pracy. Oby nic mu się nie stało. Widzę, że bolą go plecy, ale nic nie mówi. Martwię się o niego. Nie chcę go stracić. Jest osobą, dzięki której moje życie zmieniło się na lepsze...
Stanęłam przed gabinetem generała Ludwika Hister. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
-Panna Zofia Lendor-zaczął generał Ludwik Hister.-Ponownie się widzimy.
-Zauważyłam-powiedziałam.
-Słyszałem, że Pani co chwilę się buntuje-oznajmił Ludwik Hister.-Ile ma Pani w sobie siły i odwagi-generał patrzył się na mnie.-Więc zacznijmy. Czym są Grupy Szturmowe? Kto nimi dowodzi?
-Czym są Grupy Szturmowe?-zapytałam.
-Nie kłam!-krzyknął żołnierz i uderzył mnie sznurem. Zacisnęłam zęby.-Wiem, że należysz do nich!
-Co?! Jakie Grupy Szturmowe?-udałam zdziwienie.-Ja naprawdę nie wiem co to jest.
-Będę grzeczny-szepnął generał.-Podaj mi adresy osób z Grup Szturmowych!
-Skoro nie wiem czym są Grupy Szturmowe, to skąd mam znać adresy osób?!-zdziwiłam się.
-Kim jest Andrzej Liść, pseudonim "Rex"?-ciagnął dalej generał.-Ta osoba Ciebie zna. Wydała Ciebie.
To na pewno prowokacja. Uspokój się Zosia, spokojnie.
-Kim jest Jan Broner pseudonim "Czarny"?-zapytał się generał.
Z moich oczu spłynęły łzy. Janku, skąd oni wiedzą, że my się znamy?
-Andrzej Liść powiedział, że zna Ciebie i Jana-oznajmił generał.-Podaj imię i nazwisko Twoich towarzyszy z Grup Szturmowych.
-Nie znam ich!-krzyknęłam.
-Podnosisz na mnie głos?!-krzyknął generał.-Pożałujesz młoda damo!-Ludwik Hister wyszedł z gabinetu. Po chwili wrócił. W rękach trzymał sznur.-Powiesz?-zapytał się generał.-Nie?!
Nic nie odpowiedziałam. Ludwik Hister zrzucił mnie z krzesła i uderzył kilka razy. Po chwili zaczął mnie szarpać. Miałam dosyć. Wszystko mnie okropnie bolało.
-Mów!-krzyknął Ludwik Hister.-Nic nie powiesz?!-generał spojrzał się na mnie.-Wprowadzić go!
-Monia, spokojnie. To na pewno nie Janek. Spokojnie. On żyje. Nic mu nie zrobili-myślałam. Musiałam się jakoś uspokoić.
Do gabinetu wszedł wysoki mężczyzna o jasnych włosach. Do moich oczu napłynęły łzy. Jak to? To naprawdę on?
-Poznajesz?-zapytał się Hister.
Patrzyłam się na chłopaka. Ze zdziwienia nie potrafiłam nic powiedzieć.
-Słyszysz mnie?!-krzyknął generał. Spojrzałam się na niego.-Poznajesz go?
Ponownie spojrzałam się na chłopaka.
-Nie poznaję-odpowiedziałam.
-Nie?!-zdziwił się generał.
-Andrzej Liść twierdzi inaczej-powiedział Ludwik Hister.-Biedaczek nie wytrzymał bólu. Wydał Zofię Lendor i Jana Bronera. Na początku skłamał nazwiska i pseudonimy, ale jakoś do tego doszliśmy-zaśmiał się.-Jesteście dowódcami Grup Szturmowych, prawda?-generał spojrzał się Andrzeja.
-Generał ma rację. Zofia i Jan są dowódcami Grup Szturmowych-powiedział Rex patrząc się na generała.
Nie potrafiłam uwierzyć w jego słowa.
-Biedaczek Rex nie wytrzymał tortur i wydał Was-powiedział Ludwik Hister.-Ale jego tortury jeszcze się nie skończyły! Jest jeszcze inny dowódca! U nas o nim jest głośno! Arek. Nie wiem czy to pseudonim czy imię.
Tadeusz, skąd oni o tobie wiedzą? Boże, chroń go i całą naszą grupę. Arek to nasz dowódca. Bez niego nie zrobimy niczego.
-Zdrajco, Ty i Jan jesteście dowódcami Grup Szturmowych?-zapytał się generał.
-Nie-powiedziałam, a z moich oczu spłynęły łzy.
-Spójrz na niego!-krzyknął generał. Spojrzałam się na Andrzeja.-Przywitaj się z nim!
Nic nie powiedziałam. Generał wstał i wziął czajnik. Podszedł do mnie.
-Przywitaj się z nim!-krzyknął generał. Nie chciałam wykonywać jego rozkazów. Miałam już dosyć tego dnia. Nagle Hister wylał na mnie gorącą wodę. Krzyknęłam z bólu.-Mów albo...-generał wstał i przyłożył do głowy Andrzeja pistolet.
-Cześć Andrzej-powiedziałam.
-Grzeczna dziewczynka-uśmiechnął się generał.-Wyprowadź go stąd.
-Nie chciałem...-szepnął Rex, gdy odwrócił się w moją stronę.
-Pani dowódco-zaśmiał się generał.-I co teraz powiesz?
Nic nie odpowiedziałam.
-Zabrać ją stąd!-krzyknął generał.-Wstawaj!
Posłusznie wstałam. Nagle Hister kopnął mnie w plecy. Upadłam na ziemię. Nad sobą słyszałam śmiechy. Nie zwracałam na nie uwagi. Ponownie wstałam i poszłam za żołnierzem. Nagle kazał mi się zatrzymać i stać w miejscu. Odszedł na chwilę. Obok siebie zauważyłam Rex'a.
-Monia, przepraszam-powiedział Rex.-Ja... Ja okłamałem ich. Wymyśliłem osoby.
-Rex...-zaczęłam.
-Jan Rudy pseudonim Stefan i Zofia Lennar pseudonim Biała-przerwał mi Rex.-Sama na pewno zauważyłaś. Zmyśliłem to. Niestety, nie wiem dlaczego, ale Czarnego znali pod pseudonimem Stefan. I później jakoś trafili na Ciebie...
-Rex, nie ważne-powiedziałam.-Wszyscy musimy przeżyć. Nie możemy się poddać.
-To przeze mnie cierpicie-oznajmił Rex.
-Tak miało być i nawet gdybyśmy chcieli, to nie zmienimy przeszłości-powiedziałam.-Andrzeju, nie jestem na Ciebie zła ani Ciebie nie obwiniam. Chcę, żebyś to wiedział...
-Źle robisz-oznajmił Rex.-Powinnaś mnie o wszystko obwiniać! To moja wina. Nie wiesz jak trudno mi teraz żyć. To co zrobiłem... Wstyd mi. Nawet gdybym przepraszał Cię całymi dniami, Ty nie powinnaś mi nigdy wybaczyć. To moja wina! Jaki ja jestem głupi i słaby!
-Andrzej-uśmiechnęłam się, a z moich oczu spłynęły łzy.-Proszę, nie obwiniaj się...
-To moja wina...-szepnął Rex.-Co mogę zrobić, żebyście mi wybaczyli?
-Już Ci wybaczyliśmy-oznajmiłam.-Wiesz, co możesz dla nas zrobić?-zapytałam.-Przeżyć. Dasz radę.
-Zosiu, jesteś aniołem-powiedział Andrzej, a z jego oczu spłynęły łzy.-Tyle Wam złego zrobiłem, a Wy mi wybaczyliście. Jesteście kochani. Po wojnie...-zaczął Rex.-Mam nadzieję, że wszyscy się spotkamy.
-Tak się stanie-uśmiechnęłam się, a z moich oczu spłynęły kolejne łzy.
-Monia, jesteś cała poraniona i poparzona-zauważył nagle Rex.
-Nic mi nie jest-powiedziałam.
-Idziemy-żołnierz szarpnął mnie za ranę. Zacisnęłam zęby. Tak bardzo mnie to bolało. Powoli traciłam siły. Boże, pomóż mi. Wiem, że inni mają się gorzej ode mnie, ale ja już mam dosyć...
Wchodząc do ciężarówki, spojrzałam się na budynek. Czy ucząc się o Alejach Sucha i Auschwitz, myślałam, że kiedyś tam trafię? Nawet sobie o tym nie pomyślałam...
Czy czytając moją ulubioną książkę "Kamienie na szaniec" pomyślałam, że moja historia może być podobna? Nawet o tym nie pomyślałam. Nie podejrzewałam, że trafię do Auschwitz, ale wiem jedno. Zginę za Polskę zawsze! To mój dom. Tu wychowali mnie rodzice i dziadkowie. To tutaj byli szczęśliwi i nigdy nie pozwolę tego przerwać! Zginę za Polskę! Kocham ten kraj tak bardzo, że jestem zdolna poświęcić za niego życie! Polska jest moją ukochaną biało-czerwoną ojczyzną. Nigdy z niej nie zrezygnuję! Aby innym żyło się tutaj szczęśliwie, jestem w stanie oddać życie...
Stanęłam obok budynku w Auschwitz. Z moich oczu spłynęły łzy. Po chwili postanowiłam poszukać brata Aniki...
Oczami Janka...
Zbliżał się wieczór. Na pewno Zosia wróciła już z przesłuchania. Z niecierpliwością czekałem na zakończenie pracy. Nagle zaczął padać deszcz. Spojrzałem się na kałużę. Monia na pewno zauważy moje rany. Oby nic jej nie zrobili...
Wróciłem do "nowego domu". Nie zauważyłem Zosi. Przestraszyłem się. Nie. Na pewno nic jej się nie stało. Boże, pomóż mojej ukochanej Monii. Ona musi żyć.
-Coś się stało?-Ludwik podszedł do mnie.
-Zosia wróciła?-zapytałem.
-Nie było jej od rana. Myślałem, że razem wrócicie-odpowiedział Ludwik.
-Zosiu, jeszcze nie wróciłaś?-z moich oczu spłynęły łzy.-A może coś się jej stało. Muszę, muszę już iść.
-Gdzie Ty idziesz?-Ludwik zatrzymał mnie przed wyjściem.
-Jest już późno. Kiedy wracałem tutaj z pracy, była godzina dwudziesta pierwsza. Zosia musiała już dawno wrócić...-starałem się jakoś uspokoić, ale na nic.-A jeśli ją zabili?
-Nie myśl tak-powiedział Ludwik.
-Zosia musi żyć-oznajmiłem. Wstałem i zacząłem chodzić zdenerwowany po budynku.
-Uspokój się-powiedział Ludwik.
-Zosia, Zosiu, wróć już do mnie-szepnąłem.-Boże, daj mi jakiś znak, że Zosia żyje...
Nagle do budynku wszedł żołnierz. Spojrzał się na każdego po kolei. Moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Może coś się stało Zosi. Niemiec stał tylko i nic nie mówił. Miałem już dosyć. Te kilka sekund tak się dłużyło. Miałem wrażenie, że nasze ustawienie w szereg trwa wieczność.
-Teraz mieszkacie tutaj o jedną osobę mniej-powiedział żołnierz i wyszedł.
Z moich oczu spłynęły łzy. Usiadłem na podłogę. Straciłem chęć życia.
-Jan, to na pewno nie chodziło o Zosię-powiedział Ludwik.
Nie miałem zamiaru go słuchać. Wstałem i wyszedłem przed budynek. Uderzałem z całej siły w pień drzewa. Miałem nadzieję, że Monia żyje. Ale czemu jeszcze nie wróciła?
Oparłem się o budynek. Nie potrafiłem przestać płakać. Nagle z daleka zauważyłem jakąś osobę. Miała długie włosy. Podszedłem do niej.
-Zosia?-upewniłem się, a z moich oczu spłynęły łzy szczęścia.
-Jaś?-upewniła się Zosia. Od razu się do niej przytuliłem.-Jasiu, co się stało?
-Dlaczego tak długo Ciebie nie było?-zapytałem.
-Musiałam coś przemyśleć i zrobić-odpowiedziała Zosia.
-Coś się stało?-zapytałem.
-Mam już dosyć...-zapłakana Zosia przytuliła się do mnie.-Rex... Dzisiaj tyle się wydarzyło.
-Też się z nim spotkałaś?-zapytałem.
-Tak-odpowiedziała Zosia.-Jasiu, nie chce już o tym mówić...-Zosia spojrzała się na mnie.-Janku, co Ci się stało? Masz całą poranioną twarz! A Twoje dłonie...-Zosia delikatnie je dotknęła.-Co Ci się stało?
-Nic-odpowiedziałem.-Na pewno cierpisz...
-Dlaczego?-zdziwiła się Zosia.
-Na przesłuchaniach...-zacząłem.
-Nigdy nie wydam naszej grupy. Dla Polski jestem gotowa poświęcić życie-oznajmiła Zosia.-Jasiu, wracajmy już. Jest zimno.
-Chodźmy-powiedziałem.
Oczami Zosi, tydzień później...
Wstałam wczesnym rankiem. Odwróciłam sie w stronę Janka. Nie spał.
-Jasiu, czemu nie śpisz?-zapytałam.-Coś Cię boli?
-Nie-odpowiedział Janek.-Zaraz i tak będziemy musieli wstawać.
Położyłam głowę na ramię Janka.
-Kocham Cię-szepnęłam.
-Też Cię kocham-Janek pocałował mnie w policzek.
-Śniadanie!-krzyknął żołnierz i rzucił chleb na ziemię.
Wszyscy podeszliśmy i wzięliśmy po jednej kromeczce. Dzisiejszego dnia okropnie się czułam. Bolała mnie głowa i czułam się tak słabo. Było mi nie dobrze. Dodatkowo dochodzi stres. Anika i Jonatan muszą dzisiaj uciec z Auschwitz. Boże pomóż nam. Błagam Ciebie.
-Zosiu-Janek dotknął mojej dłoni.-Coś się stało?
-Nie. Nic się nie stało-odpowiedziałam.-Słucham Ciebie.
-To co takiego powiedziałem?-zapytał się Janek.
-Nie wiem-odpowiedziałam.-Przepraszam. Dzisiaj nie czuję się za dobrze.
-Widzę-oznajmił Janek.-Jesteś strasznie blada. Może masz gorączkę?-Janek dotknął mojego czoła.-Na szczęście jesteś zimna.
-Jasiu...-oparłam głowę o jego ramię.
-Zjedz coś-powiedział Janek.
-Nie jestem głodna-oznajmiłam.
-Numery: milion dwieście osiemdziesiąt, milion trzysta dwa, milion dwieście i milion!-krzyknął żołnierz.-Idziemy!
Chwyciłam się Janka. Zrobiło mi się słabo. Trzymałam go za rękę. Boże nasz ukochany, wysłuchaj naszych modlitw. Pomóż nam. Błagam. Mam już dosyć...
-Dzisiaj nie będzie przesłuchania-powiedział żołnierz.-Pracujecie cały dzień! A wasza czwórka szczególnie!
Usiadłam obok Janka. Oparłam głowę o jego ramię. Czarny delikatnie mnie objął.
-Zosiu, co się dzieje?-szepnął Jan.-Co Cię boli? Chcę Ci jakoś pomóc, ale nie wiem jak.
-Wiesz jak możesz mi pomóc?-zapytałam.-Przeżyj wojnę oraz wróć do domu cały i zdrowy.
-Razem wrócimy-powiedział Jan.-Wytrzymaj jeszcze chwilę.
-Wytrzymam, tylko bądź przy mnie-powiedziałam.
-Będę-Janek pocałował mnie w policzek.
-Wychodzimy!-krzyknął żołnierz.-Mężczyźni idą na lewo!
Kilkanaście osób poszło gdzieś daleko w las. A my, kobiety, wróciłyśmy na swoje wcześniejsze miejsce pracy. Kiedy tylko z daleka zauważyłam brata Aniki, od razu do niego podbiegłam. Mój plan się udał. Jonatan trafił do naszej grupy.
-Jonatan-podeszłam do niego.-To ja. Pamiętasz mnie?
-Tak-odpowiedział Jonatan.-Udało mi się.
-Musisz słuchać się mnie-oznajmiłam.-Idziemy do Aniki?
-Tak!-Jonatan był taki szczęśliwy.-Nie wiesz jak bardzo się cieszę.
-Ja również się cieszę, że mogę Wam pomóc-uśmiechnęłam się.-Idziemy?
-Chodźmy-powiedział Jonatan.
-Anika-uśmiechnęłam się do niej.-Spójrz kogo tu przyprowadziłam.
W oczach Aniki pojawiły się łzy szczęścia. Przytuliła się do swojego brata. Tak bardzo za sobą stęsknili się...
-Dziękuję-Anika przytuliła się do mnie.
-Bardzo Ci dziękujemy-Jonatan jeszcze raz przytulił swoją siostrę.
-Za chwilę żołnierze będą mieli przerwę-oznajmiłam.-O już idą-powiedziałam.-Chodźcie za mną.
-Przerwa!-krzyknął żołnierz.
-Chodźmy na bok-powiedziałam.-Na mój znak chowacie się za tym budynkiem. Powinny być tam przygotowane mundury niemieckie. Załóżcie je.
Anika i Jonatan poszli za budynek i po chwili ubrani w mundury wrócili. Szłam przodem, a rodzeństwo za mną. Doszliśmy do bramy.
-Dziękuję-powiedziała Anika.-Niech Bóg Cię prowadzi.
-Dziękuję-powiedział Jonatan.-Chodź z nami.
-Nie-oznajmiłam.-Idźcie już.
Pożegnałam się z nimi. Udało im się wyjść. Stałam tam jeszcze przez chwilę. Spojrzałam się na prawo i zauważyłam Niemca, który biegł w moją stronę. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę i pociągnął do siebie. Byłam przerażona.
______________________________________
Hej! Kto chwycił Zosię? Czy coś jej się stanie?

Ciemność✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz