Rozdział 31

26 1 1
                                    

Dialogi napisane czcionką pochyłą, pełnią funkcję rozmowy po rosyjsku.

______________________________________
Patrzyłam się na żołnierza, a później na Janka. Byłam przerażona. Jeśli nie odpowiem na jakieś pytanie, mój ukochany może cierpieć.
-Odpowiem na to pytanie-powiedziałam.
Generał kiwnął głową. Jego sługa uderzył Czarnego trzy razy.
-Skończ!-krzyknęłam i chwyciłam sługę Edwarda za rękę.-Powiedziałam, że odpowiem!-żołnierz popchnął mnie. Uderzyłam się o coś ostrego. Z mojej dłoni zaczęła spływać krew.-Powiedz pytanie!-krzyknęłam.
-Od kiedy krzyczy się na generała?!-zdziwił się Edward Stool i wbił w moją dłoń igłę. Spojrzałam się na ranę. Zrobiło mi się słabo.-Kto jest dowódcą Grupy Szturmowej?
Patrzyłam się przerażona na Janka. Bałam się, że coś mu zrobią. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam się na generała.
-Dowódcą jest-zaczęłam i patrzyłam się ze łzami w oczach na włosy Janka.-Jestem ja.
-Zosia...-usłyszałam głos Janka.-Ona kłamie!
-Ja jestem dowódcą-powtórzyłam.-Zostawcie Janka.
Generał uderzył mojego ukochanego trzy razy w plecy. Janek krzyknął.
-Zostawcie go!-krzyknęłam jak najgłośniej tylko potrafiłam.
Żołnierze spojrzeli się na mnie. Edward rozkazał wyprowadzić Janka. Chwycił mnie i kazał patrzeć na schody, z których został zrzucony Czarny. Kiedy drzwi zostały zamknięte, generał podszedł do mnie.
-Myślisz, że Ci uwierzyłem?!-zaśmiał się generał.-Nie jestem taki głupi!
-Powiedziałam prawdę-oznajmiłam.
-Wyjdź stąd!-krzyknął generał i popchnął mnie. Upadłam na podłogę.-Wstawaj!
-Wstałam-powiedziałam i wyszłam z jego gabinetu. Żołnierz szarpnął mnie i zaprowadził do więzienia.-Jasiu...-szepnęłam i od razu przytuliłam się do niego. Nie chciałam go puścić. Pragnęłam być tylko przy nim.-Jasiu...-spojrzałam się na niego i dotknęłam jego dłonie.-Jak się czujesz? Co Ciebie boli?
-Nic, nic mi nie jest-powiedział Czarny i przytulił mnie.-Coś Tobie zrobili? Twoje dłonie...-Janek dotknął moje dłonie. Nagle zrobiło mi się słabo. Oparłam się o Janka.-Zosiu, co się stało?-zapytał się Czarny i objął mnie. Położył mnie powoli na podłodze, moją głowę delikatnie odchylił do tyłu.
-Już mi lepiej-dotknęłam Janka za dłonie.-Nic mi nie jest.
-Nie wstawaj-Janek nie pozwolił mi wstać.
-Jasiu, tak bardzo boję się o Ciebie-powiedziałam.-Chcę Ci pomóc. Wstanę. Zobaczę Twoje rany-wstałam.-Nie chcę żadnych sprzeciwów-oznajmiłam.
Delikatnie podniosłam jego koszulkę do góry. Obmyłam jego rany zamaczając ściereczkę w kubeczek z wodą, którą dostałam dzisiaj rano. Widziałam, że Czarny zaciska swoje dłonie. Muszę to zrobić, żeby nic gorszego się nie stało. Następnie opatrzyłam mu dłonie.
-Jasiu, coś Cię jeszcze boli?-zapytałam.-Kiedy zostałeś zrzucony ze schodów... Nie wiesz jak bardzo się o Ciebie martwiłam. Na pewno nic Ci nie jest?
-Nic Zosiu...-oznajmił Janek.-Pokaż dłonie-mój ukochany delikatnie dotknął moje dłonie.-Poczekaj. Opatrzę Ci je.
-Nie trzeba-oznajmiłam.
-Trzeba-powiedział Janek.
Mój ukochany zamoczył swoją szmatkę w kubku z wodą i delikatnie obmył moją ranę. Następnie kawałkiem materiału obwiązał zranione miejsce i spojrzał się na mnie.
-Nie patrz się tak na mnie-poprosił Janek.-Jeszcze bardziej mnie stresujesz.
-Jesteś taki przystojny...-powiedziałam.
-Piękności Ty moja-Janek pocałował mnie w policzek. Poczułam, że zaczerwieniłam się.-Skończyłem.
-Dziękuję-powiedziałam.
-Jesteś taka dzielna-pochwalił mnie Janek.-Jesteś zmęczona?
-Trochę-oznajmiłam.
-Chodź do mnie-oznajmił Janek. Podeszłam bliżej do Janka, a mój ukochany objął mnie. Spojrzał się na małe okienko, które znajdowało się wysoko nad nami.-Widzisz?-zapytał się Janek.-Ten piękny księżyc świeci dla Ciebie. Jesteś moim promyczkiem słońca, które oświetla każdą drogę. Kocham Cię. Uśmiechaj się tak pięknie zawsze-Janek spojrzał się na mnie.-Zosiu, nie płacz...
-To łzy szczęścia-oznajmiłam. Janek otarł mi łzy z twarzy.-Kocham Cię.
Janek pocałował mnie w czoło. Oparłam się o jego ramię i usnęłam.
5 dni później...
Obudziłam się. Janek jeszcze spał. Patrzyłam się na małe okienko. Słońce było już na niebie. Pocałowałam Czarnego w policzek.
-Zosiu...-Janek obudził się.-Coś się stało?
-Nic się nie stało-odpowiedziałam.-Boję się. Wiem, że to nic nowego podczas wojny, ale mam jakieś złe przeczucie. Coś się stanie.
-Nie myśl o tym-oznajmił Jan.-Na pewno wyjdziemy zaraz z tego więzienia. Rosja i Niemcy nigdy nie dostaną od nas ważnych informacji. Obiecuję Ci...-Janek delikatnie ujął moje dłonie.-Wyjdziemy stąd. Już za chwilę będziemy w domu.
-Mam taką nadzieję-powiedziałam i przytuliłam się do niego.
-Jesteś moim promyczkiem słońca i księżycem, który wskazuje dobrą drogę nocą-powiedział Janek.-Kocham Cię moja ukochana kobieto, moja Zosieńko.
-Jesteś moją piękną, jasną gwiazdą na niebie, która oświetla drogę nocą-powiedziałam i pocałowałam Janka w policzek.-Kocham Cię Jasieńku.
-Wstawać!-krzyknął nagle żołnierz i otworzył drzwi.-Pożegnajcie się!
-O czym on mówi?-zapytałam.
-Zosiu, nie bój się-powiedział Janek.
Żołnierz zaczął szarpać Janka.
-Janek!-krzyknęłam.-Zostaw go! Błagam! Zostaw!
-Zosiu, odsuń się. Zaufaj mi-poprosił Janek.
-Ale Jasiu...-spojrzałam się zapłakana na Janka.
-Proszę...-poprosił Janek.-Kocham Cię.
-Ja też Cię kocham-powiedziałam.
Mój ukochany wyszedł z celi więziennej. Usiadłam na podłodze. Oparłam głowę o ścianę. Z moich oczu spłynęły łzy. O co mu chodziło? Dlaczego mamy się pożegnać? Boże, błagam Ciebie. Janek nie może umrzeć. On nie może mnie opuścić. Nie wytrzymam takiej straty. Boże, błagam pomóż nam stąd wyjść. Mam już dosyć ciągłego strachu i zamartwiania się...
Od trzech dni czekam na Janka. Nadal nie wrócił. On nie mógł umrzeć. Boże, Boże błagam daj mi jakiś znak. Chociaż z daleka chcę ujrzeć mojego ukochanego. Wiem, że życie to nie same szczęścia, ale dla mnie jest już tego za dużo. Janek teraz cierpi, a nawet chciał jeszcze bardziej, żeby tylko mi było lepiej.

Ciemność✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz