Rozdział 5

34 6 0
                                    

Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Wtuliłam głowę w poduszkę i zaczęłam rozmyślać nad dzisiejszym popołudniem z Czarnym. Jest on taki odważny... Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię przestać o nim myśleć. Po chwili zasnęłam. Obudziłam się wcześnie rano. Odsłoniłam zasłonkę dzięki czemu promienie światła wpadały do mojego pokoju. Umyłam zęby, uczesałam włosy i przebrałam się. Poszłam do kuchni, aby przygotować śniadanie dla całej szóstki. Na krześle siedziała już Mary. Swoimi dłońmi zakrywała twarz. Podeszłam do niej i dotknęłam jej ręki.
-Coś się stało?-zapytałam.
-Nic-odpowiedziała Mary i otarła łzy.
-Płakałaś-zauważyłam.
-To nic takiego-oznajmiła Mary i wstała z krzesła.
-Skoro to nic takiego, to po co płakałaś? Jeśli nie chcesz nie musisz mówić. Po prostu chcę Ci pomóc-powiedziałam i położyłam talerze na stół.
-Śniło mi się, że dzisiejsza akcja nie powiedzie się i ktoś w niej zginie-odpowiedziała Mary i od razu przytuliła się do mnie.-Nie chcę stracić nikogo z naszej drużyny.
-Mary, to tylko sen. Wszystko będzie dobrze. Uwierz w to-powiedziałam.
-Dziękuję-oznajmiła Mary i wyciągnęła chleb.
-Poranne pogaduszki?-zapytał się Ignacy i pocałował Mary w policzek.-Kochanie, coś się stało? Płakałaś?
-Przed chwilą wstałam. Może dlatego-odpowiedziała Mary.
-Cześć-powiedział Arek razem z Hanią, kiedy weszli do kuchni.
-A Czarny już wstał?-zapytałam.
-Tak-odpowiedział Czarny i przytulił mnie.
Uśmiechnęłam się do niego. Kiedy tylko go widziałam, słyszałam jego głos lub imię, moje serce biło coraz szybciej. Przy nim czułam jakieś uczucie, które pragnęłam poczuć i zrozumieć. Spojrzałam się na jego piękne błękitne oczy. Poczułam jakbym się zarumieniła.
-Siadajmy do stołu. Zaraz musimy wychodzić-powiedziałam i spuściłam wzrok.
-Siadajmy-powtórzył moje słowo Czarny i usiedliśmy.
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na peron, aby wysadzić tory. Arek opowiedział nam o przebiegu całej akcji. Ustawiliśmy się na miejsca. Kiedy Mary i Hala zauważyły zbliżający się pociąg, podjechały do naszego lidera. Arek przeczesał włosy, Ignacy ściągnął marynarkę. Następnie ja musiałam zatańczyć i wtedy dałam znak Czarnemu. Rzucił granatem na pociąg. Wszyscy odsunęliśmy się. Przez przypadek potknęłam się o coś i upadłam. Czarny podał mi rękę. Wstałam i razem poszliśmy w bezpieczne miejsce. Z mojej ręki leciała krew. Janek zciągnął swój szalik i obwiązał mi zranione miejsce. Oparłam głowę o jego ramię. Zakręciło mi się w głowie, kiedy spojrzałam na krew.
Granat wybuchł. Niemcy teraz będą mieć mniejszy zasób broni. Będą bez karabinów i pistoletów.
-Monia, nic ci nie jest?-zapytał się Arek, kiedy podszedł do mnie.
-Nic-odpowiedziałam.
-To dobrze-powiedział Arek i przytulił Halę.
Wszyscy wróciliśmy do domu. Usiedliśmy wokół stołu. Nastała cisza, którą przerwałam.
-Zauważyliście co wywieszają fotografowie?-zapytałam.
-Nie-odpowiedziała Mary.
-A co takiego wywieszają?-zapytał się Ignacy.
-Nie wiedziałam, że to oni jako pierwsi stracą nadzieję...-powiedziałam.-Wywieszają zdjęcia naszych zaborców, Rosjan i Niemców. A o Polakach zapomnieli... O własnych korzeniach...
-Na pewno nie zapomnieli...-powiedział Czarny.
-To po co to robią?-zapytałam.
-Chcą jakoś zarobić-oznajmiła Hala.
-Wolałabym umrzeć z głodu niż wywieszać zdjęcia zaborców na szybach!-krzyknęłam.-Przez ich działanie, nasze pomysły maleją. Co zrobić, aby wróciła Polakom nadzieja? Plakaty, ulotki, to wszystko jest już bez sensu! Rozumiem ich, że chcą zarobić, ale nie mogą robić tego w inny sposób?... Co się stanie jeśli wszyscy kiedyś stracimy nadzieję, że Polska będzie wolna? Niemcy i Rosja podzielą sobie nasz kraj i znowu znikniemy z mapy...
-To jest nasz kraj-zaczął Czarny.-Nawet jeśli mielibyśmy zostać tylko my na polu wojny, nie poddamy się, prawda?
-Prawda-odpowiedzieliśmy wszyscy chórem.
-Znajdziemy inny sposób, lepszy-oznajmiła Hala.
-Monia, idziemy?-zapytał się Czarny.
-Gdzie?-zapytałam.
-Weźmiemy kamienie. Kamienie i szyba. Co wygra?-odpowiedział Czarny.
Uśmiechnęłam się, kiedy zrozumiałam o co mu chodzi.
-Kamienie wygrają-odpowiedziałam i posmutniałam.
-Monia, coś się stało?-zapytał się Czarny.
-"Niech żywi nie tracą nadziei
A kiedy trzeba na śmierć idą po kolei
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!"-powiedziałam.
-Nasza historia skończy się inaczej-oznajmił Czarny.-Wszyscy będziemy szczęśliwi. Po wojnie spotkamy się wszyscy razem. Będziemy śmiać się z tego co przeżyliśmy.
-Na pewno tak będzie-oznajmiłam.-Po wojnie będziemy jeszcze bardziej szczęśliwi. Będziemy opowiadać naszym dzieciom i wnukom co to jest wojna i dlaczego warto doceniać to co mamy w życiu.
-Wojna to w pewnym sensie próba, próba na wytrzymałość-zauważyła Hala.
-Masz rację-oznajmiłam.-Idziemy Czarny?
-Tak-odpowiedział Czarny.
-Ale wroćcie na obiad-powiedział Arek.
-Nie martw się-oznajmił Czarny.
Poszłam do pokoju. Zciągnęłam szalik, który był zawiązany na mojej ranie. Przemyłam ją i obwiązałam bandażem.
-Ja jestem już gotowa-powiedziałam do Czarnego.
-Więc chodźmy-oznajmił Czarny i wyszliśmy.-Monia, skąd wiedziałaś, że chcesz zostać nauczycielką?-przerwał ciszę Czarny.
-Szczerze, sama nie wiem. Pewnego dnia przyszło mi to do głowy, a kiedy poprowadziłam lekcje z języka polskiego i historii, moja decyzja potwierdziła się-odpowiedziałam.-A Ty, dlaczego zostałeś górnikiem? Aż tak bardzo lubisz ryzyko?
-Mój tata i dziadek byli górnikami. Od małego wyobrażałem sobie pracę w podziemiach. Mój tata odmawiał mi tego zawodu, ale nie posłuchałem go-odpowiedział Czarny i podniósł kamień z ziemi.
-Chcesz rzucić w szybę?-zapytałam i również zabrałam kamień z ziemi.-Naprawdę przykre, że twarze Niemców i Rosjan znikną z szyby.
-Monia...-zaśmiał się Czarny i rzuciliśmy w szybę kamieniami.
Od razu uciekliśmy z miejsca zdarzenia. Skryliśmy się za blokiem. Przed nami odbyła się kolejna łapanka.
-Mit ihnen ins Lager!-krzyknął Niemiec.
-Oni jadą do obozu-oznajmił Czarny.
-Znasz niemiecki?-zapytałam.
-Jakieś podstawy pamiętam ze szkoły-odpowiedział Czarny.-Skryjmy się tam.
-Kiedy skończą się te łapanki?-zapytałam i stanęłam obok Czarnego.
-Nigdy-odpowiedział Czarny.
-Wracamy?-przerwałam krępującą ciszę.-Zimno już jest.
Czarny spojrzał sie na mnie i zciągnął marynarkę.
-Będzie ci zimno-oznajmiłam, kiedy Czarny założył mi marynarkę.
-Nie będzie-zapewnił Czarny.
-Czarny-przerwałam ciszę, kiedy szliśmy spowrotem do domu.-Ty też masz takie przeczucie...
-Jakie?-zapytał się Czarny.
-Czuję jakbym to ja miała zostać porwana. Boję się, że trafię do obozu...-odpowiedziałam.
-Obiecuję Ci, że nigdy tam nie trafisz-powiedział Czarny.-Może i to normalne przeczucie. Czasami też tak mam, ale to może być tylko obawa.
-Oby...-powiedziałam i stanęliśmy na przeciwko siebie.
-Monia, pierwszy raz...-zaczął Czarny.
Moje serce zaczęło bić coraz szybciej. Chciałam spojrzeć w jego oczy, ale nie potrafiłam.
-Co pierwszy raz?-zapytałam żałując później swoich słów.
-Pierwszy raz czuję się aż tak bezpieczny na wojnie-powiedział Czarny.
Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi. Nie wiem dlaczego, ale bałam się, że powie coś innego...
Weszliśmy do domu.

Ciemność✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz