Crowley wszedł do swojego biura wraz z dwójka nastolatków, a co robił Dean? Siedział sobie w ogromnym biurowym fotelu mężczyzny i kręcił się w kółko. Oczy miał zamknięte, w uszach tkwiły słuchawki, z których głośną muzykę słyszeli, stając przy samych drzwiach. W powietrzu unosiły się resztki dymu z blanta, którego chłopak zdążył już wypalić.
Mężczyzna poprawił swój czerwony krawat i zdecydowanym krokiem podszedł do fotela. Następnie jednym ruchem ręki złapał za podłokietnik przez, co fotel się zatrzymał. Dean spojrzał na niego swoim zamglonym wzrokiem i mimo, że pół jego twarzy zasłonięte było maską. Crowley był praktycznie pewien, że ten w tym momencie bezczelnie się do niego uśmiecha. Wyrwał mu słuchawkę z ucha i groźnym tonem powiedział. — Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam.
Dean w odpowiedzi pokiwał przecząco głową i wstał z fotela, na którym po chwili zasiadła odpowiednia osoba. Crowley gestem ręki przywołał do siebie stających do tej pory nastolatków pod drzwiami. — Usiądźcie sobie wygodnie. — Meg i Castiel bez słowa zajęli wskazane im miejsca, natomiast Dean nawet na nich nie patrząc, podszedł do okna. Wsłuchał się w słowa piosenki i zaczął delikatnie kiwać głową do rytmu. Niestety nie trwało to długo, ponieważ poczuł jak ktoś uderza go w ramię. Przyciszył muzykę, odwracając się w stronę reszty.
— Otwórz okno, przez ciebie w całym pomieszczeniu daje ziołem. — Mruknął Crowley, Dean bez słowa wykonał polecenie i znowu wrócił do podziwiania widoków zza okna.
— Dobrze, zacznijmy. -— Crwoley wciągnął jakieś dokumenty z pod biurka i kontynuował. — Z informacji, które przekazał nam pani ojciec wynika, że na miejscu mamy zjawić się o godzinie 21? — zapytał, chcąc się upewnić czy nic się nie zmieniło.
Meg wyprostowała się i przytaknęła, niepewnie spoglądając na Deana, który widocznie odpłyną do swojego świata.
Crowley zaznaczył coś na kartce i zadał jeszcze kilka pytań dotyczących ogólnej organizacji koncertu. Między innymi chciał potwierdzić to, że na miejscu znajdzie się odpowiednie nagłośnienie. Po omówienie rzeczy czysto technicznych podał dziewczynie kartkę z wszystkim numerami Winchestera, by ta mogła się im przyjrzeć i wybrać te, które chciałaby usłyszeć na swoich urodzinach.
Castiel przez cały czas siedział w milczeniu. Zastanawiał się nad całą sytuacją, która wydawała mu się dość abstrakcyjna. Nie rozumiał, po jaką cholerę był cały ten cyrk? Może i ten cały raper był z nimi, ale przez cały czas w uszach miał słuchawki. W ogóle nie brał udziału w dyskusji, po prostu tam stał i patrzył przez okno. Dla Castiela to wszystko nie miało sensu i było nieźle porąbane. — Przepraszam — zwrócił na siebie uwagę szefa studia. — Czy mogę zadać jedno nurtujące mnie pytanie?
Crowley złożył ręce na biurku w tak zwana piramidkę i zapewnił. — Oczywiście, pytajcie o wszystko.
— On tak zawsze, w sensie wszystko, co tutaj uzgadniamy go dotyczy a wątpię, żeby słyszał cokolwiek. — Castiel zmarszczył brwi w typowy dla siebie sposób. Ludzie znający go dość dobrze po samym wyrazie jego twarzy,zdawali sobie sprawę z tego, kiedy ma jakieś wątpliwości lub czegoś nierozumie.
Crowley odwrócił się w stronę Deana, zmierzył go wzrokiem a następnie z powrotem odwrócił się do Castiela. — Nie musisz się tym martwić, będzie wiedział o wszystkim o czym powinien.
Nie do końca była to odpowiedź na jego pytanie. Meg znała swojego przyjaciela i od razu wiedziała, że musi interweniować za nim ten walnie jakimś tekstem, który może sprawić, że znów się będzie zmuszona się na niego obrazić. Brunet miał do siebie to, że często coś robił a dopiero później myślał o konsekwencjach. — Cas, pomóż mi, nie mogę się zdecydować.
Chłopak już chciał powiedzieć, że to nie ma sensu, ponieważ on nie zna ani jednej piosenki z listy, ale nalegające spojrzenie Masters nie dało mu wyboru. Wolał w tym momencie nie narażać się swojej przyjaciółce.
Castiel nachylił się w jej stronę i udawał, że jej pomaga. Rzucił kilka tytułów, które brzmiały w miarę przyzwoicie. Dziewczyna po chwili wahania, zdecydowała się zapytać. — Skoro Squirrel jest z nami, może mógłby nam powiedzieć, które numery lubi grać najbardziej. — Zasugerowała, mimo wszystko ona sama kierowała się pewnego rodzaju ciekawością. No bo sorry, ale cała ta sytuacja była naprawdę dziwna.
— Dla niego to bez znaczenia. — odpowiedział bez ogródek mężczyzna w garniturze. Meg zamrugała kilka razy zbita z tropu, jak coś takiego może nie mieć znaczenia.
— Ale... — zaczęła, jednak jej wypowiedź, została przerwana przez krzyk rapera.
— Kurwa! — ten dopiero, kiedy uświadomił sobie, co zrobił spanikowany spojrzał na swojego managera. Odchrząknął i nachylił się w stronę mężczyzny, aby szepnąć mu coś do ucha. Crowley musiał policzyć sobie przynajmniej do dziesięciu, żeby w tej chwili nie wyrzucić Deana przez okno.
— Dobra, idź. Nie chcę już na ciebie dzisiaj patrzeć, ale to ostatni raz rozumiesz? — Dean wewnętrznie dziękował Bogu, w którego nie wierzył i za nim Crowley zdążyłby zmienić zdanie wybiegł z biura. Castiel i Meg zdezorientowani patrzyli na drzwi przez, które chwilę temu wybiegł idol tysiąca nastolatek. — Przepraszam was za niego. — Pierwsze słowo mężczyzna ledwie, co dał radę wypowiedzieć, podparł się ręką jakby w tym momencie zaatakowało go niezwykłe zmęczenie. — Musisz mi tylko jeszcze podpisać parę dokumentów i będziecie oboje wolni.
Od następnego się zacznie ;)
CZYTASZ
Raper |DESTIEL|
Fiksi PenggemarDwa różne światy. Dwa charaktery. Trochę sekretów. Jedna historia. Dean przez większość swojego życia musiał trzymać nerwy na wodzy. Tylko muzyka pomagała mu wyrazić siebie. Winchester po mimo młodego wieku przeszedł bardzo wiele, a pojawienie si...