Rozdział 4

115 19 3
                                    

Dean miał ochotę strzelić sobie w łeb, był bardzo blisko zawiedzenia nie tylko swojej mamy, ale też i brata. Bo oczywiście, jak to on musiał zapomnieć o tym pieprzony spotkaniu w szkole Sammego. Gdyby jego młodszy brat nie napisał mu głupiego SMS-a z numerem sali, pod którą ma czekać, byłoby po nim. Znów musiałby okłamywać mamę, że zatrzymali go w pracy. Najgorsze w tym wszystkim było to, że on już sobie nie radził, to wszystko go przerastało. Poza tym jak miałby swojemu młodszemu bratu spojrzeć w oczy i co miał mu niby powiedzieć. Sorry, Sam, ale masz brata, ćpuna, który nie radzi sobie z życiem, chociaż to była jego decyzja. Co? Tak, miał mu powiedzieć? Pokazać, że nie jest bohaterem, za którego ten chłopiec miał go odkąd tylko pamięta. Nie mógł tego zrobić. Poprawka, nie chciał zniszczyć swojego wizerunku, chociaż w oczach najbliższych. Tak bardzo pragnął móc komuś pokazać prawdziwego siebie.

Czarny Chevrolet Impala z piskiem opon zatrzymał się przed jedną z najlepszych szkół w mieście. Dean przecisnął się na tył samochodu i wygrzebał z torby szarą bluzę, którą ubrał oraz zmienił buty z powrotem na czarne znoszone trampki. Może i nie prezentował się najlepiej, ale miał nadzieję, że Sam mu to wybaczy.

Po wejściu do budynku czuł się bardzo dziwnie, ponieważ w tym momencie rozdzwonił się dzwonek na przerwę. Uczniowie wyszli z klas, większość była dobrze ubrana i zdecydowanie ich ubrania nie były z pierwszego lepszego sklepu. Winchester od razu wyczuł na sobie kilka nieprzyjemnych spojrzeń. Nie pasował do tego miejsca, tego był akurat pewien. Szkoła, do której on chodził była całkiem inna, w dodatku on jej nie skończył. Zapytacie, dlaczego? Odpowiedź jest prosta, kariery, przygód i hajsu mu się zachciało, to mniej więcej wtedy na swojej drodze spotkał Crowleya.

Dwa lata wcześniej

Dean siedział u siebie w pokoju z słuchawkami w uszach, jego ojciec wrócił do domu pół godziny temu. Oczywiście był narąbany jak pień, więc chłopak wolał go zwyczajnie unikać. Sam, jego młodszy brat wyszedł z kolegą chwilę przed powrotem Johna. Dean napisał bratu SMS-a, żeby po powrocie się nie tłukł, bo ojciec znów zrobi awanturę. Osiemnastolatek słuchał jednego ze swoich kawałków, który tydzień temu dodał na swoim kanale na YouTube. Chociaż w tym momencie bardziej skupiał się na liczbie wyświetleń, która małymi krokami zbliżała się do dziesięciu tysięcy. Coraz więcej osób trafiało na jego piosenki, jak wynikało z komentarzy zazwyczaj przez przypadek. Jednak ludziom podobało się to, co razem z Samem tworzył. Dokładnie tak, kiedy Sammy dowiedział się o pasji Deana postanowił mu pomóc, to on wpadł na pomysł założenia kanału. Zajął się praktycznie wszystkim, od stworzenia kanału po zmiksowanie pierwszej piosenki. Pt."Prawa". Może i nie był to najlepszy tytuł na piosenkę, ale to była jego piosenka z soundtrackiem dobranym przez młodszego Winchestera.

Dean wpatrzony w liczbę, która rosła z każdym dniem, w pierwszej chwili nie zauważył powiadomienia, które przyszło na jego fanpage. Zwrócił na nie uwagę dopiero kilka minut później, gdy miał już odłożyć telefon i wziąć się za lekcje. Jak się wtedy okazało, miał nowego obserwującego. Na ekranie jego potłuczonego smartfona grubymi literami wyświetlała się nazwa CrowleyKingStudio. Chłopak na początku myślał, że to jakiś fejk. Jednak po wejściu na profil przekonał się, że jest to prawdziwe konto, wytwórni muzycznej w Kansas. Serce przyśpieszyło mu na maxa, oczy zaczęły go piec. Miał wrażenie, że zaraz popłaczę się ze szczęścia, jego marzenie miało szansę się spełnić.

I tak też się stało, kilka dni później w trakcie robienia kolacji dla ojca, dostał prywatną wiadomość z propozycją spotkania i pytaniem o chęć rozpoczęcia współpracy. Dean oczywiście był tak zafascynowany tą propozycją, że przypalił ojcu jedzenie za, co ten zrobił awanturę. John Winchester odkąd stracił pracę zaczął pozwalać sobie na coraz więcej, często chodził do baru, przepijał połowę wypłaty żony. Nie interesował się ani nią ani swoimi synami. Dean wiele razy rozmawiał z mamą, jednak kobieta ciągle powtarzała, że mężczyzna w końcu zauważy swoje błędy i weźmie się za siebie. Wtedy jeszcze nie miała pojęcia jak bardzo się myliła. Chłopak tamtego dnia całkowicie zapomniał o wiadomości. Wolał pilnować, żeby John nie zrobił  krzywdy Sammy'emu ani jego mamie, gdy ta nareszcie wróci z pracy.

Sala numer piętnaście, szedł mrucząc pod nosem i rozglądając się z boku na bok. Znalezienie odpowiednich drzwi trochę mu zajęło i oczywiście były zamknięte. Postanowił poczekać aż przerwa się skończy, w międzyczasie wysłał bratu SMS-a, że jest już na miejscu. Sammy odpisał mu praktycznie od razu, nie omieszkał, naturalnie ochrzanić Deana za to, że spóźnił się praktycznie pół godziny. Winchester westchnął i już miał mu odpisać, że naprawdę przeprasza i zwalić winę na swojego managera, ale w tym momencie usłyszał, sympatyczny damski głos.

— Dean Winchester? — zapytała uśmiechnięta kobieta z krótkimi brązowymi włosami. Dean podniósł na nią wzrok i odwzajemniając uśmiech kiwnął głową.

— Tak, to ja. Przepraszam za spóźnienie, zatrzymali mnie w pracy i nie mogłem zerwać się wcześniej. — zaczął tłumaczyć na, co kobieta machnęła ręką i wyciągnęła klucz od sali z kieszeni.

— Nic się nie stało, zapraszam do środka, co prawda za chwilę mam spotkanie z samorządem uczniowskim, ale myślę, że damy radę to jakoś pogodzić. Po za tym pana brat jest przewodniczącym klasy, więc coś wymyślimy. — Weszli do klasy, kobieta usiadła przy biurku a Dean w pierwszej ławce na przeciwko jej biurka by mogli swobodnie rozmawiać. — Och, zapomniałam się przedstawić, Jody Mills.

— Bardzo mi miło. — odpowiedział Dean wciąż się uśmiechając. — Więc w jakiej sprawie pani chciała się spotkać?

— Chciałam porozmawiać o Samie. Jest bardzo inteligentnym i miłym chłopcem. Świetne sobie radzi, nie sprawia żadnych problemów, ale jest dość zamknięty. Nie wiele mówi o rodzicach, więc nie wiem jak wygląda u was sytuacja. Trochę się o niego martwię, dostaliśmy propozycję wyjazdu do kilku dobrych uczelni i mimo, że Sam jest dopiero w pierwszej klasie chciałam go zapisać, tylko, że — kobieta nie dokończyła, ponieważ telefon w kieszeni Deana dał o sobie znać.

— Przepraszam. — Winchester nie patrząc na wyświetlacz odrzucił połączenie. — Domyślam się, że Sam odmówił, znam mojego brata, nie chce zostawiać mamy samej. Ona jest w dość ciężkim stanie, ale porozmawiam z nim i zapłacę za wszystko.

Jody zmierzyła Deana niepewnym wzrokiem, nie wiedziała czy może ufać słowom tego chłopaka, tym bardziej, że była praktycznie pewna, co do towarzyszącego mu zapachu. Kobieta od wielu lat pracowała z młodzieżą i zapach zioła wyczuwała od razu a od Deana niestety, ale czuła właśnie to, w dodatku bardzo wyraźnie. Spojrzała mu w oczy, źrenice miał poszerzone i jakby wiedząc o co jej chodzi gwałtownie odwrócił głowę w stronę okna. Brunetka chciała coś powiedzieć, ale rozległo się pukane do drzwi a po chwili do środka weszła garstka uczniów. Sam szedł na końcu, najpierw zamknął drzwi a dopiero później zwrócił uwagę na postać w pierwszej ławce przy biurku.

— O Dean. — Powiedział Sam, najwyraźniej był pewien, że jego nauczycielka odwoła spotkanie z jego bratem.

— Hej, Sammy. — przywitał się starszy, Sam z uśmiechem przysiadł się do brata.

Jody chciała rozpocząć zebranie, ale po raz kolejny ktoś przepraszając wszedł do środka i był to nie kto inny jak Castiel Shurley. Kobieta pokręciła załamana głową. — Ktoś jeszcze ma dzisiaj zamiar się spóźnić? — popatrzyła po wszystkich uczniach. — Nie? To dobrze. Następnym razem zamknę salę na klucz i spóźnialscy pocałują klamkę. 

No to, co lecimy w końcu z konfrontacją Deana i Casa?

Raper |DESTIEL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz