Dzień osiemnasty, czyli jak skradać się na chińskim dworze

138 25 4
                                    

18.12.1875r.

     CESARZ GUANGXU BYŁ NAJDOSTOJNIEJSZYM CZTEROLATKIEM, JAKIEGO W ŻYCIU WIDZIAŁ KADE. Odziany w za długie szaty, z twarzą białą jak śnieg, a oczyma czarnymi jak u demona, wzbudzał swego rodzaju respekt i podziw jednocześnie. Choć dopiero uczył się gadać i prowadzony był za rękę przez ciotkę, aby nie wyrżnął się na twarz, roztaczał wokół siebie mroczną aurę.

     Tym razem Kade nie podawał się za lekarza, nie pozował też do portretu znanego malarza. Był na dworze jedynym niechińskim obywatelem, ale chyba nikomu to nie przeszkadzało. Albo go nie widzieli, albo po prostu mieli gdzieś, że nieznany nikomu Europejczyk błąka się po nie swoim terenie.

     Nastolatek skręcił za róg jednego z budynków i tym samym na kogoś wpadł. Szybko wstał i zmierzył od góry do dołu nieszczęśnika, który zaliczył bolesne spotkanie z ziemią i któremu rozsypały się owoce niesione na tacy. Był to nieszczęśnik... a raczej była to mizerna nieszczęśniczka.

     Jak zwykle w przypadku spotkania pięknej dziewczyny u Kade'a bywało, testosteron znalazł naprawdę szybką drogę do mózgu i wygrał wyścig z szarymi komórkami.

     Błyskawicznie otrzepał się z niewidzialnego kurzu i zaczesał ciemne włosy do tyłu, dłoń w tym czasie wyciągając do uroczej Azjatki.

     — Suimasen. — Uśmiechnął się zalotnie, nie zdając sobie sprawy, że przeprosił Chinkę po japońsku.

    A ta, gdy tylko uniosła na niego wzrok, zaczęła wniebogłosy krzyczeć. Zapewne chciała zaalarmować straże, ale Kade nie miał pojęcia dlaczego.

    Przecież to nie tak, że przechadzał się po dworze niezauważenie, niczym złodziej, dzięki czemu nikt go jeszcze nie złapał.

     No dobra, właśnie tak robił.

••••••••••

Rozdział tak późno,bo uczyłam się robić kreski. I się nauczyłam. Krzywo.

Zegar Szamanów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz