#10

597 21 9
                                    

Perspektywa Starscreama

Obudziłem się rano i wstałem delikatnie obolały, ale najbardziej bolał port, który został wystawiony na próbę. Na szczęście byłem już przyzwyczajony na owy ból przez pewnego bota, który mnie dręczy i ma chorą obsesję, a pomyśleć, że zaczęło się to tak niewinnie lecz ciągnie się tak koszmarnie.
Przetarłem optyki dłonią i rozciągnąłem się aż strzeliło mi coś w kręgosłupie. Podszedłem do biurka i spod niego wyciągnąłem kostkę niebieskiej substancji, którą szybko opróżniłem ponieważ byłem bardzo spragniony... Nie sądziłem, że w te kilka dni nauczę się tyle pić energonu.

"Co ja mam robić? Nie jestem komandorem więc będę musiał ganiać za reliktami czy co tam się robi? "

Otworzyłem niepewnie drzwi od swojego pokoju i rozglądnąłem się po korytarzu w jedną jak i w drugą stronę, upewniając się czy nikt nie idzie. Gdy tylko korytarz był pusty, ruszyłem do Medbay chcąc zobaczyć czy Knockout coś robi ciekawego. Korytarze były puste, którymi szedłem i w głębi iskry cieszyłem się z tego, ale wiedziałem że połowa odpoczywa zaś druga już jest w stanie funkcjonować. Lecz komu chce się dziś wracać do pracy, więc po prostu korzystają z wolnego dnia. Stanąłem przed drzwiami do zakontka medycznego zastanawiając się czy dobrze robię chcąc iść do medyka, ale przydałoby się pozbyć tych wszystkich śladów pozorów po Lordzie oraz te co pozostały po Dreadwingu.
Wszedłem w końcu do środka i rozejrzałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu medyka Conów.

-Czegoś szukasz Starscream? - usłyszałem po lewej stronie pomieszczenia, więc tam się skierowałem.

-Ciebie Knockout - odrzekłem i patrzyłem się na niego.

-Co cię do mnie sprowadza?

-Potrzebuje się pozbyć kilku śladów na pancerzu - powiedziałem od razu.

-Hmm aż tak było ostro w czasie cyklu? -zapytał przez śmiech i pokazał abym usiadł na stole.

-Daj spokój - burknąłem przewracając optykami na jego komentarz.

-Dobra, dobra pokaż co my tu mamy- powiedział i obejrzał mnie dokładnie. -Noo nieźle się zabawiliście - stwierdził i dotknął mego skrzydła.
-Wiedziałeś, że masz wyryte na skrzydle M? - zapytał szeroko uśmiechnięty i stanął przede mną.

-Nie - powiedziałem i uciekłem wzrokiem.

-Cud, że przeżyłeś cykl z Lordem - stwierdził i odszedł od stołu na którym siedziałem.

-Dlaczego? - zapytałem cicho i niepewnie,   patrząc się na swoje szpony.

-Bo Lord to niezłe ziółko i Ci, którzy przeżyli nie byli wstanie nawet wstać, a nawet poruszyć!  - oznajmił i wrócił z polerką oraz spawaczem. - Przez długi, długi czas - dodał, a ja mu nawet nie odpowiedziałem.
Zaczął spawać i naprawiać szramy na mym ciele.

-To co teraz będziesz robić,  jeśli nie jesteś już Komandorem? - zapytał po chwili.

-Nie mam pojęcia - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

-Pewnie Lord coś wymyśli na ciebie - powiedział cicho.

-Pewnie tak - mruknąłem - i tego się obawiam.

-Ale Lord ostatnio jest dla ciebie owiele milszy - rzekł Knockout i zaczął polerować szramy, które zostały.

-Jakoś nie zauważyłem - rzekłem i patrzyłem się w ścianę.

-Lecz ja zauważyłem - powiedział - Megafon jest łagodniejszy gdy ty jesteś blisko - dodał.

-Przestań gadać bzdury! - oburzyłem się -Lord i to łagodny? Coś ty brał Knockout!

-Jaaa? Nic tylko mówię - powiedział i skończył mnie naprawiać. - Dobra koniec! - stwierdził i odszedł ode mnie.

-Czyli mogę iść? - zapytałem i mój wzrok utkwił w drzwiach, prowadzących na powity mrokiem korytarz...

-Tak możesz - powiedział - lecz odradzam unikania wielkiego M.
-Jasne jasne rozumiem - burknąłem i zaszedłem ze stołu. Od razu skierowałem się do wyjścia z Medbay. Nim wyszedłem wpadłem na kogoś w drzwiach.

-Llordzie! - powiedziałem zdziwiony od razu się cofając.

-Tu jesteś - rzekł - Chodź za mną, przekaże Ci co będziesz robić! - oznajmił i złapał mnie delikatnie za ramię wyciągając z bezpiecznej przystani... Zauważyłem w ostatniej chwili medyka, który uśmiechał się szeroko. Prychnąłem tylko i zacząłem iść obok Lorda, który nadal trzymał mnie za ramie.
-Dreadwing jak już wiesz jest nowym komandorem - zaczął spokojnym i poważnym głosem, który był przyjemny dla mojego audio. - Wie on mniej więcej, co i jak,  ale przydałaby mu się lekcja poszukiwania źródeł energonu, co dla Komandora jest to najważniejsza umiejętność! - mówił i od czasu do czasu zerkał w moje optyki.

-Oczekujesz ode mnie, że mam nauczyć Ddreadwinga poszukiwania energonu? -spytałem niepewnie, a moje skrzydła opadły.

-Tak właśnie tego oczekuję - powiedział twardo aż się spiąłem na jego ton głosu.

-Aaale Llordzie - wyszeptałem jękliwie gdyż nie chciałem zostać sam na sam z nowym Komandorem.

-Masz jakieś, ale? -zapytał chłodno i ścisnął me ramię aż syknąłem z bólu.

-Jja nie wiem czzy da się nauczyć poszukiwania energonu - rzekłem cicho bojąc się reakcji pana.

-To spróbujesz - powiedział łagodniej i puścił me ramię.

-Dlaczego ja Lordzie? - spytałem.

-A dlaczego nie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.

-Bo nie wiem czy dam radę - szepnąłem w odpowiedzi, patrząc się pod nogi. Nagle Megatron przyszpilił mnie do ściany co wywołało u mnie wielki chwilowy szok. W jego czerwonych optykach zauważyłem iskierki pożądania i dominacji. Przełknąłem śline, patrząc się na niego niepewnie.

-Dasz - warknął cicho i spojrzał na moje skrzydło po którym przejechał pazurem w kształcie litery M. -Knockout nie pozbył się naznaczenia - wymruczał i spojrzał na mnie z uśmiechem. Patrzyłem się w jego optyki z nie zrozumieniem, nie rozumiejąc o co mu może chodzić. -Należysz do mnie Starscream - powiedział twardo i złożył na mych ustach pocałunek. Przez kilka sekund mój procesor mówił 'odepchnij', ale iskra mówiła 'odwzajemnij' ... Posłuchałem się iskry i odwzajemniłem jego pocałunek, przymykając optyki. Poddałem się dominacji Megsa i wcale mi to nie przeszkadzało... Kiedy Megs oderwał się od mych ust uprzednio przygryzając je, usłyszałem jak ktoś cicho odchodzi w korytarz obok... Megatron odsunął się ode mnie uśmiechając się niewinnie. Moje nogi były jak z waty gdy mnie puścił, a na moje policzki weszły rumieńce, które starałem ukryć patrząc się w podłogę.

-Do twarzy Ci w rumieńcach - powiedział w moje audio aż zadrżałem gdy jego ciepły oddech przeszedł koło mej szyi.

-Ddlaczego to rrobisz? - zapytałem cicho oraz nieśmiało nadal nie patrząc na mecha...

-Bo coś mnie do ciebie ciągnie - powiedział i wyprostował się dumnie.- Ale nie myśl, że mam do ciebie słabość - wywarczał.

-Nnieśmiałbym Llordzie Megatronie - powiedziałem i zerknąłem na niego niepewnie.

-Ja myślę - powiedział władczo aż schyliłem głowę bardziej w dół - masz dzisiaj jeszcze wolne! Ale jutro wraz z Dreadwingiem idziesz, ponieważ Soundwave znalazł źródło energonu które trzeba zbadać czy się nada na kolejną kopalnie!

-Jak każesz Lordzie - powiedziałem ulegle chociaż nie chciałem być taki. Lecz coś mówiło mi w procesorze, że tak powinienem się zachowywać. Megatron uśmiechnął się zwycięsko.

-Wracaj do siebie albo jak chcesz możesz przyjść na mostek! - powiedział i ruszył w stronę mostku. Chwile zastanowiłem się i stwierdziłem, że z Megatronem będę bardziej bezpieczny niż sam. Od razu ruszyłem w ślady Lorda i szedłem za nim do centrum dowodzenia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1072 słowa!
Przepraszam, że tak mało następnym razem będzie więcej!
Co soboty bądź co dwie opowiada następna część!

Uczuć nie da się oszukać! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz