11.

603 41 8
                                    

Nareszcie piątek. Naprawdę nie wiem co się ze mną działo ale czułem się co raz gorzej. Nie poszedłem dziś do szkoły bo okropnie źle się czułem. Na pewno miałem gorączkę i na pewno wszystko mnie bolało. Najgorsze było to, że nie miałem siły aby pójść do apteki po leki. W domu nie mieliśmy żadnych tabletek na gorączkę ani zresztą na nic innego. Przeszukałem wszystkie szafki i nic nie znalazłem. To był ten moment, gdzie strasznie żałowałem, że mama wyjechała. Od wczorajszego wieczora nic nie jadłem, bo było mi niedobrze, a jak tylko wstawałem z łóżka to miałem mocne zawroty głowy. Teraz nawet wstawanie było ryzykiem.
Zerknąłem półprzytomnym wzrokiem na ekran telefonu, by sprawdzić godzinę. 16:14. Świetnie. Przeleżałem cały dzień, dosłownie nic nie robiąc. Nie miałem siły wstać do toalety, a co dopiero pisać do kogoś o notatki. Internet cały czas miałem wyłączony, bo nawet nie chciało mi się używać telefonu. Całą noc i dzień spałem, budziłem się i tak w kółko.
Przymknąłem powieki, nakryłem się kołdrą jeszcze bardziej i starałem się zasnąć.
                           *****
Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Podniosłem się z łóżka i odziwo wcale nie czułem się źle. Wszystko było okej. Temperatura chyba mi spadła, bo nie odczuwałem ani nadmiernego gorąca ani zimna.
Wyszedłem ze swojego pokoju i pewnym krokiem udałem się w kierunku drzwi. Niezbyt wiedziałem kto mógł mnie odwiedzić, bo przecież Yoongi i Seokjin raczej się na mnie obrazili.
Odkluczowałem drzwi, po czym lekko uchyliłem.

-Jungkook? -Zdziwiłem się, otwierając szerzej drzwi.

-Jak widać. -Przewrócił oczami, wchodząc do mieszkania jak do swojego.

-Coś się stało? -Zapytałem zdziwiony jego nagłym przybyciem.

-Domyśliłem się, że nie przyszedłeś do szkoły bo jesteś chory. -Wyjaśnił, przechodząc do kuchni.

Usiadł na jednym z krzeseł, zakładając nogę na nogę i kiwnął na mnie, bym również usiadł. Zachowywał się dość... dziwnie?

-Martwiłeś się? -Podsunąłem nieśmiało ale z nadzieją, patrząc w jego czarne, jakby smutne oczy.

-Bardziej chciałem ci o czymś powiedzieć. -Powiedział ciszej, spuszczajac lekko głowę.

Nie mogłem udawać, że mnie to nie zmartwiło. Przestraszyłem się tego, co miał mi do powiedzenia ale równocześnie nie miałem pojęcia co to mogło być.

-Słucham cię. -Wyszeptałem, starając się brzemieć naturalnie.

W rzeczywistości serce waliło mi tak jak nigdy, a do głowy przychodziły najgorsze myśli.
Różowowłosy wbił we mnie bardzo przygnębiające spojrzenie, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ma do przekazania jakąś złą wiadomość.

-V wrócił. -Odrzekł grobowym głosem.

-No... to świetnie! -Krzyknąłem oszołomiony, ale również szczęśliwy.

Wstałem z mojego krzesła w euforii, po czym niewiele myśląc, przytuliłem wciąż siedzącego Kooka. Przez chwilę nie odczułem żadnej reakcji z jego strony, ale już po kilku sekundach również mnie objął, delikatnie gładząc po plecach. Były to spokojne, powolne ruchy, które bardzo mnie uspokoiły. Uspokoiły mnie na tyle, że odczułem u Jungkooka dziwną i niepokojącą aurę smutku.
Odchyliłem się lekko od niego, by ponownie spojrzeć mu w oczy. To, co w nich zobaczyłem potwornie mnie przeraziło.

-Czy ty płaczesz? -Niemal krzyknąłem, bo serce mi się krajało, gdy widziałem go w takim stanie.

-Nie. -Odparł łamiącym się głosem, z trudem powstrzymując łzy.

-W tej chwili powiedz mi co dokładnie się stało. -Zażądałem, łapiąc go za rękę.

Jeon wstał, splatając razem nasze dłonie, a po jego zaczerwienionym policzku spłynęła pojedyncza łza.

Don't leave me //JiKook [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz