Hanako upuściła talerz z rąk, a w kuchni rozbrzmiał głośny odgłos tłuczonego szkła.
~ Znowu te okropne wspomnienia ~ pomyślała, łapiąc się za głowę.
Westchnęła, po czym uklękła na podłodze i ostrożnie pozbierała ostre kawałki.
Minęło pięć lat, odkąd tytani po raz pierwszy zaatakowali ludzkość. Po kilku dniach od napłynięcia uchodźców do Rose, nastąpiło wygnanie ludzi na pastwę tytanów, aby rzekomo walczyć z kolosami. Niestety prawda była taka, że władze nie potrafiły poradzić sobie z wyżywieniem tylu mieszkańców, więc postanowili, najprościej mówiąc, pozbyć się problemu.
Te kilka miesięcy było najtrudniejszym okresem dla sióstr. Ledwo było stać je na jedzenie, a co dopiero na mieszkanie. Do tego śmierć rodziców, która męczyła ich myśli, nie ułatwiała sprawy. Na szczęście z pomocą Hayato, który przyjechał od razu, gdy dowiedział się, co się wydarzyło, udało się jakoś ustatkować i przyzwyczaić do nowego życia. Całe rodzeństwo pogrążone w żałobie po zmarłej rodzinie i przyjaciołach musiało nauczyć się radzić sobie samemu. Hayato nadal był Zwiadowcą i dzielnie walczył u boku swoich przywódców. Hanako i Miwaki zamieszkały w Troście, gdzie do tej pory przybywały.
Po posprzątaniu bałaganu, brunetka ponownie zajęła się zmywaniem naczyń. Czynność ta została przerwana przez Miwaki, która bez ostrzeżenia wskoczyła na plecy siostry, a nie oszukujmy się, nawet wychudzona jedenastolatka trochę waży, więc Hanako zachwiała się.
- Miwaki! - krzyknęła lekko rozbawiona, starając się utrzymać równowagę.
- Idę do Mei-chan. Mogę? - spytała mała dziewczynka, uroczo się uśmiechając, a na twarzy Hanako zamiast lekkiego uśmiechu, pojawił się wyraz troski.
- Dobrze, ale uważaj na siebie - rzekła kobieta w odpowiedzi i po zejściu siostry z jej pleców, ucałowała ją w głowę.
Miwaki wybiegła do przedpokoju, ubrała pospiesznie swoje czarne buty z niskim obcasem i pędem ruszyła do domu swojej koleżanki. Hanako westchnęła i powróciła do sprzątania ich maleńkiego mieszkania.
***
Niedługo po pozmiataniu kurzy z półek i podłóg, brunetka widząc coraz mniejsze zapasy jedzenia, postanowiła udać się na rynek. Przechadzając się między straganami, czuła się bardzo nieswojo. Mimo, że od pięciu lat żyła w Troście, nadal nie mogła przyzwyczaić się do tutejszej ludności i do tej pory pamiętała, jak gardzili oni uchodźcami z upadłych murów.
- Błagam, ja mam dzieci - rozpaczał pewien starzec, prosząc o jedzenie.
Hanako nie mogąc na to patrzeć, odwróciła wzrok na swój mały bochenek chleba. Dokładnie tyle musiało jej starczyć na jeden bądź dwa dni. Kątem oka spojrzała na Miwaki, która ze łzami w oczach, nie potrafiła przełknąć danego jej pożywienia.
- Jedz - rzekła cicho Hanako. - Musisz żyć, nie pamiętasz? - przypomniała jej słowa matki.
Mała dziewczynka posłusznie zabrała się do jedzenia, a brunetka pustym wzrokiem oglądała wszystkich ludzi będących na placu.
- Dlaczego mamy dzielić się naszym jedzeniem z uchodźcami? - prychnął wąsaty Żandarm, patrząc z pogardą na ludzi. - Skoro tytani przebili się przez mur, powinni pożreć ich znacznie więcej.
~ Odezwał się ten, który nigdy nie widział tych potworów...
Do Żandarma podbiegł jakiś chłopiec, a za nim jego towarzysze. Hanako rozpoznała w nim syna doktora Jeagera. Co prawda nie wiedziała choćby, jak miał na imię, lecz kojarzyła go z tamtego dnia. Najwyraźniej znów pakował się w kłopoty. Dwudziestopięciolatka, nie chcąc być tego świadkiem, zajęła się jedzeniem czerstwego pieczywa, będącym tutejszą racją żywnościową.
Było wtedy ciężko, lecz najgorzej, gdy wysłano ludzi do pracy w polu, a ci, którzy zostali, udali się na ''walkę z tytanami''. W ten właśnie sposób zażegnano kryzys głodu.
Lecz nie myślcie, że to koniec problemów. Do teraz Hanako musiała radzić sobie z marną kwotą pieniędzy z pensji jej brata. Nie zrozumcie tego źle. Brunetka nie chciała wykorzystywać Hayato, ale nie miała wyboru. Ludzie nadal krzywo patrzyli na uchodźców i ani im się śniło przyjąć takowych do pracy. A nawet jeśli, takich miejsc już nie było.
***
- Worek ziemniaków - westchnęła Hanako, widząc, że na nic innego jej nie stać.
Sprzedawca podał jej warzywa i wręcz wyrwał monety z jej dłoni, na co kobieta zareagowała gniewnym spojrzeniem i odeszła bez słowa do domu. Przechodząc obok starego magazynu, obudziły się w niej kolejne wspomnienia.
- Hanako! Miwaki! - krzyczał Hayato, szukając sióstr na placu.
Od masakry minęły dwa dni i dopiero teraz mógł wyrwać się z obozu i odnaleźć swoją rodzinę. Stanął sparaliżowany, gdy w rogu budynku dostrzegł swoje siostry. Jak najszybciej podbiegł do dziewczyn i każdą oglądał dobrą chwilę, jakby chciał się upewnić, czy ich ciała nie zdobiło żadne zadrapanie.
- Hanako, Miwaki... Tak dobrze, że nic wam nie jest. - Przytulił obie siostry do siebie.
Miwaki cały ten czas płakała, a jej starsza siostra wydawała się wypruta z emocji. Mimo, że nie była mocno przywiązana do rodziców, ich strata strasznie ją zabolała.
- Chodźcie, pomogę wam. - Hayato złapał siostry za dłonie i wyprowadził je z zatłoczonego placu.
- Rodzice... - zaczął, lecz Hanako mu przerwała.
- Nie żyją - rzekła melancholijnym głosem.
- Rozumiem.... Przykro mi Hanako. Gdybym tylko wiedział. - Spuścił głowę zrozpaczony. - Zostałbym z wami dłużej. Przepraszam - dokończył, po czym we trójkę udali się w nieznaną stronę.
Hanako potrząsnęła głową, chcąc pozbyć się natrętnych wspomnień i ruszyła dalej, krocząc po kamiennej ścieżce.
_________
Coś ten mój styl jakiś dziwny był pół roku temu, kiedy to napisałam... 🤔 Ale mam nadzieję, że i tak Wam się podoba😅
Do następnego!
CZYTASZ
Wolność | Levi x Oc
RomancePrzez jedną głupią decyzję, która miała naprawić jej sumienie, zostaje siłą wcielona do Zwiadowców pod opiekę kaprala Levi'a. Mężczyzna o zimnym jak lód spojrzeniu nie jest zadowolony z nowej osoby w swoim oddziale, lecz wszystkie przeciwności losu...