~~~ Podróż ~~~

1.5K 69 14
                                    

Niestety nie mogłam zasnąć przez pewnego osobnika. Bałam się, że coś się złego wydarzy albo ja coś zepsuje znowu w sumie już zepsułam. O się... Chodź i tak znowu coś nam nie wychodzi... A Bartek? Hm.. Jak to powiedzieć urwał się nam kontakt... Przez Finn'a.
-_-_-_-

Drrrrr..... Czyżby znowu ten cudowny dźwięk? Budzik? To ty? Znowu? Mogłeś by sobie chodź raz odpuścić...
Chodź w sumie dziś nie jesteś tak nie mile widziany bo JEDZIEMY DO CIOCI JOE!

Wstałam dość szybko po pierwszej próbie co było tak niemożliwe, że aż śmieszne. Moja mama pewnie już dawno była na nogach i sprawdzała czy wszystko jest tak jak miało być i czy wszystko zabrała - totalna perfekcjonistka. Niestety nie odziedziczyłam tego po niej. Jestem w 100% z zachowania tatą. Na wszystko mam wywalone. Ale tak już bywa.

_______________________________

W aucie zdałam sobie sprawę, że samolot to nie najlepszy pomysł... Obawiałam się tego lotu. Nie wiem dlaczego przecież zawsze tolerowałam takie podróże. Coś dziwnego się działo we mnie nie potrafiłam tego opisać. Miałam nadzieje, że to tylko chwilowe odczucie lecz nie, to nie ustało jak wiosenny deszcz tylko podwoiło się gdy zajechaliśmy na lotnisko, poczułam wtedy niewyjaśnione ukłucie w gardło. Bałam się... Jak się domyślam było to widać lecz udawać nie potrafię.

- Coś się stało ? - zapytała rodzicielka ze wzrokiem pluszowego misia.

- Wszystko w porządku. - odpowiedziałam sucho i bez przekonania.

- Czyżby?

- Tak. - spróbowałam się uśmiechnąć i chyba mi wyszło.

- W takim razie cieszę się ale mogłabyś trochę się ożywić. - rozkazała moja mama po czym dała sobie spokój bo i tak widziała, że nie ma żadnego odzewu z mojej strony.

_____________________________________

W samolocie

- Proszę zająć miejsca i nie wstawać w czasie startu!! - krzyczała nieznośnym głosem jakaś starsza stewardessa.

Marzyłam teraz tylko aby wylądować i zakończyć ten lot... Aby umilić sobie podróż chciałam posłuchać muzyki. Więc z nadzieją, że zabrałam słuchawki sięgnęłam w głąb mojego plecaka. Grzebiąc tak z dobre 2 minuty jak kura w ziemi poddałam się... Chodź była jeszcze nadzieja.

- Mamo, masz słuchawki przy sobie? - zapytałam modląc się.

- Powinnam mieć. Zaraz sprawdzę.

- Uff Dzięki! - odetchnęłam z ulgą i wyszukiwałam powoli mój ulubiony utwór w zakładce.

- Niestety nic z tego, zostawiłam je w walizce. - odezwała się moja mama.

- W czym? - zaśmiałam się - przecież takich rzeczy nie trzyma się w walizce.

- Mam ci przypomnieć jak kiedyś chciałaś zabrać Steve'a (pieska) do walizki aby z nami pojechał, a nie został w domu z babcią?

- To było dawno mamo! Miałam 6 lat! - starałam się usprawiedliwić.

Rodzicielka popatrzyła swoimi oczami na mnie i zrobiła triumfalną minę podobną do chomika.

_____________________________________

- Idę spać, obudzisz mnie jak będzie około 10 minut do lądowania? - zagadała tak z dupy nikt inny jak moja ulubiona kobieta.

- Ta... - odpowiedziałam patrząc w telefon. Szczerze nawet nie wiem na co się zgadzałam. Po prostu odpowiedziałam.

_____________________________________

W pewnym momencie poczułam okropne uczucie z przed lat kiedy to miałam chorobę lokomocyjną. Okropne czasy... Poczułam dziwne ściśnięcie w żołądku i wstrząsy w moim organizmie. Chciałam pójść spać, chciałam zapaść w sen aby ten ból minął lecz było to zbyt nie możliwe. Moje gałki oczne powoli zaczęły się coraz bardziej zamykać, nie mogłam opisać jak się czułam... Stwierdzam tylko tyle, że dawno już chyba kiedyś tego doświadczyłam. Zaczęłam się zastanawiać czy czegoś nie brałam przed podróżą.

Na nieszczęście stewardessy nie mogłam nigdzie dostrzec. Mamy nie chciałam również budzić, aby się nie denerwowała. Byłam w czarnej dziurze. Po 3 minutach zaczęłam panikować wewnątrz. Czułam jak powoli moje śniadanie chce wyjść na świat. Aby uniknąć nieprzyjemnej sytuacji wstałam i we łzach w oczach zawołałam najgłośniej jak potrafiłam:

- Pomocy...!

Nie było to głośne wołanie ale ludzie którzy siedzieli przede mną mnie najwyraźniej usłyszeli bo odwrócili się i pani w wieku mojej mamy zawołała :

- Boże dziecko jesteś blada jak ściana! Szybko dajcie worek!

Co się działo potem? Nie pamiętam... Wiem tylko tyle, że mama się obudziła i mojemu śniadaniu udało się pokonać podróż na zewnątrz.

_____________________________________

AUTOR'S NOTE ✔️

Witajcie po dłuższej przerwie! Mam nadzieje, że jeszcze ktoś to czyta i dalej czeka na kolejne części. Ja zaczynam ferie i postaram się trochę bardziej być aktywna! 😅🥳

Dziękuje też za 1 miejsce w  #finnwolfhard
Oraz za 5k odsłon 🥰

Love without borders || Finn Wolfhard || Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz