- Oj, tak! Ludzie z całego kraju przyjeżdzają jutro właśnie tutaj! Niedaleko nas! Genialnie prawda? - rzekła ciocia.
- Chyba tak... - uśmiechnęłam się.
~~~~~~~
Po kolacji nie zostało mi nic innego jak położenie się do miękkiego i wygodnego łóżka. Bardzo tęskniłam za odpoczynkiem. Zasnąć nie było trudno. Nie musiałam liczyć baranków czy coś podobnego, zresztą to też nie działa. Tej nocy nie doświadczyłam żadnego specjalnego snu, o którym warto wspomnieć.
_____________________________________
- Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj! Jak możesz spać ? Oliwia żyjesz ? - krzyczała niemal Ania.
Ja pół przytomna otworzyłam oczy i przez chwilę nie byłam w stanie ogarnąć gdzie ja jestem i co ja robię i dlaczego ktoś ciągnie za moją kołdrę próbując mi ją odebrać.
- Oliwia do okropnego stwora wstawaj natychmiast! - Po tych mocniejszych słowach pomyślałam, że na serio muszę wstać...
Nie odzywając się z pozycji leżącej przeszłam na siedzącą. Przed sobą dwa metry dalej wisiało lustro. Moje włosy żyły swoim życiem, a twarz to największa masakra jaką dziś ujrzałam. Po tym doświadczeniu natychmiast wstałam i ruszyłam do łazienki zabierając sukienkę, którą dziś ubiorę.
,,Bo to tradycyjne święto i należy wyglądać przyzwoicie'' - cytując mamę.
Po kilkudziesięciu minutach byłam gotowa do wyjścia. Schodząc na dół ujrzałam całą rodzinę znudzoną, siedząca przy stole. Na mój widok ich twarze rozchmurzyły się, a moja mama rzekła sucho:
- Ileż można czekać? Choć raz byś się ogarnęła szybciej...
Posmutniałam na jej słowa a ciocia, która to widziała musiała to skomentować;
- Po co się przejmować? Mamy cały dzień! To, że wyjdziemy kilka minut później to nic nas nie zbawi.
_____________________________________
Stragany, polany, stoliki, stanowiska, atrakcje, tysiące ludzi w jednym miejscu oto uroki festiwalu. Atmosfera prezentowała się cudownie lecz czy było tak w praktyce? Niekoniecznie...
- Oliwia, patrz tam stoi Diana. Podejdźmy do niej. - mówiąc to Ania pomachała do swojej przyjaciółki.
Z opowiadań rudowłosej wynikało, że owa dziewczyna przypominała księżniczkę z prawdziwego rodu królewskiego. Szczerze wątpiłam to bo Ania zawsze wszystko podkreśla i koloryzuje lecz tutaj mogę przyznać jej całkowitą racje. Diana - czarnowłosa księżniczka z piękną, jasną twarzą i niepowtarzalną sukienką - idealny opis przyjaciółki mojej kuzynki.
- Diana oto Oliwia o której czasem wspominałam. - Ania wskazała na mnie.
- Miło mi. - Skierowałam wzrok na nią i szeroko się uśmiechnęłam.
- Mi również miło! - odpowiedziała czarnowłosa z takim samym szczerym uśmiechem.
- Dziewczyny, słyszeliście o tym, że dziś na festiwalu tam gdzie zawsze w miejscu spotkać będziemy grać w butelkę? Józia to organizuje. - rzuciła szybko Diana.
Butelka ? Po co ? Nie miałam ochoty na tą zabawę ale nie chciałam się teraz wypowiadać co chce, a czego nie.
- Na prawdę ? - zapytała Ania.
- Tak! I na dodatek chwaliła się, że jej sąsiad, który rzadko przyjeżdża będzie! Mówiła, że jest niesamowicie HOT.
- A Gilbert będzie ?
- Z tego co wiem to nie, choć może się zjawić. On jest nieobliczalny. Zresztą sama wiesz.
Po wysłuchaniu tej konwersacji dziewczyny zaciągnęły mnie w głąb festiwalu. W pewnym momencie stanęliśmy przed oddalonym od innych atrakcji namiotem. Z ciekawości spytałam:
- Co tam jest?
- Tu zawsze się spotykamy po szkole, a że festiwal jest właśnie tu należy to wykorzystać. - wytłumaczyła mi Diana.
- Wejdźmy, już ktoś tam jest. - zarządziła moja kuzynka.
Czarnowłosa wchodziła pierwsza. Swoją ręka odgarnęła ,,kurtynę'' namiotu. W środku było pięknie. Najbardziej podobały mi się klimatyczne poduszki na ziemi i udekorowane ,,ściany''. Rozglądając się nie zdążyłam zauważyć, że jest ktoś w środku do póki dziewczyny jednogłośnie wykrzyczała jedno imię:
- Gilbert?!
Jak na zawołanie zwróciłam wzrok na dość wysokiego chłopaka z czarnymi lokami oczywiście Finn miał piękniejsze... Lecz nie o nim tu mowa. Blythe bo tak miał na nazwisko siedział na jednej z poduszek i pisał coś co nie jestem wstanie określić. On tak bardzo przypominał mi Wolfhard'a, że miałam wrażenie czasami, że to on.
- Tak dziewczyny to ja! - zaśmiał się delikatnie chłopak na słowa Dian'y i Ani.
- Co ty tu robisz?
- Gilbert jednak postanowił zostać i pobyć chwile z nami bo twierdzi, że chce spędzić ten czas wspólnie bo za niedługo wyjeżdża. - zabrała głos mniejsza, śliczna i miła dziewczyna.
- Ruby ma racje. - odrzekł Blythe.
- Widzieliście Józie? - ktoś nieznajomy zapytał.
- Nie - odparła rudowłosa.
Po kilku minutach Ania przedstawiła mnie wszystkim. Co prawda Gilbert wzbudził we mnie zainteresowanie lecz nie na szybko bo kiedy rzekoma Józia wchodziła do namiotu wraz ze swoim sąsiadem od razu moje zainteresowanie spadło właśnie na niego bo nie był to kto inny jak mój ukochany Finn, który ostatnio dość mocno mnie zranił.
- No brawo... - powiedziałam bardzo cichym głosem.
Nawet jak wyjedziesz z kraju to on tak będzie. Czy to podchodzi pod stalking? Zaśmiałam się w myślach. Ciekawe co powie na mój widok.
_____________________________________
AUTOR'S NOTE ✔️
Witam was moje ludki kochane! Napisałam rozdział należy świętować! 😂 Jakoś miałam wenę i coś stworzyłam. 750 słów to nie spotykana liczba w moich częściach. Możecie być dumni. Kiedy znowu coś napisze? Tego nawet Bóg nie wie. Mam nadzieje, że jeszcze ktoś czyta te o to wypociny. Możecie dać znać w komentarzu co wam się nie podoba a co tak. Zależy mi na tym aby się rozwijać i starać się wam jakoś dogodzić. Każdą opinie wezmę pod uwagę i prawdopodobnie odpisze na nią.
Xoxo
CZYTASZ
Love without borders || Finn Wolfhard || Love Story
Romance,,Dziś dołączy do nas nowy uczeń'' - powiedział dyrektor. Za drzwi wyszedł wysoki brunet z burzą loków i piegów. Był to Finn Wolfhard we własnej osobie. Chciał aby ktoś go oprowadził po szkole. Miałam to być ja... Jesteś fanką Finn'a? Jeżeli ta...