Ciemność. Chłód. Cisza.
Nie miałam pojęcia, gdzie się znajdowałam. Związano mi ręce i nogi, nic nie widziałam ani nawet nie mogłam krzyczeć, ponieważ mnie zakneblowano. Siedziałam na czymś miękkim ciągle w tej samej pozycji. Od czasu do czasu udawało mi się poruszyć, bo bolało mnie ciało.
Mimo że dostawałam jedzenie i picie, bałam się. Wiedziałam, że przez pierwsze godziny od porwania znajdowałam się w samochodzie. Nie zdołałam nic zobaczyć, ponieważ od razu nałożono mi jakiś materiał na głowę. Byłam zdana tylko na dwa zmysły – słuch i dotyk. Bardziej polegałam na tym pierwszym. Słyszałam męskie głosy porywaczy. Często rozmawiali po niemiecku, dlatego nie potrafiłam ich zrozumieć. Jednak gdy dotarliśmy do pewnego miejsca, w którym akurat się znajdowałam, nie karmił mnie mężczyzna. Gdy ta osoba wchodziła do pomieszczenia, jej kroki nie były mocne. Nie stąpała ciężko po ziemi. Kiedy siadała naprzeciwko mnie, nawet nie potrafiłam wychwycić jej delikatnych ruchów. Mogłam zapytać tego człowieka o cokolwiek po zdjęciu materiału z moich ust, ale bałam się, że coś mi zrobi. Wolałam nie ryzykować.
Pewnego dnia przyszedł jeden z mężczyzn. Swoim szorstkim głosem oznajmił po angielsku, że mam wstać. Wyprowadził mnie po schodach na górę. Zarzucono mi kurtkę na plecy. Wyszliśmy na zewnątrz, wiatr smagnął mnie po twarzy. Znów samochód. Ktoś usiadł obok mnie. To była ta osoba, czułam to. I ruszyliśmy w dalszą drogę. A ja nie mogłam przestać trząść się ze strachu, myśleć o Stephanie i jeszcze jednej rzeczy.
Co, jeśli wkrótce miałam znów spotkać się z Kubą, lecz tym razem w innym świecie?
***
Siedziałem na tylnym siedzeniu nowego bmw serii 7, które należało do Andreasa. Wellinger kierował swoim najświeższym nabytkiem, Richard zajmował miejsce obok niego na fotelu pasażera. Co chwilę odwracałem się, żeby spojrzeć przez tylną szybę, czy jedzie za nami moje audi A6. Auto wręcz nas śledziło. Za jego kierownicą znajdował się Schlierenzauer, któremu towarzyszył Aschenwald, Eisenbichler i Geiger. Byłem ciekaw, czy wytrzymają ze sobą przez te kilka godzin.
Jechaliśmy do Oberstdorfu. Zbliżaliśmy się do granicy Austrii z Niemcami. Zaplanowaliśmy przystanek za rzeką Inn. Miała wówczas dołączyć do nas Luisa Riedel. Richard strasznie stresował się przed spotkaniem z kobietą. Nie wiedziałem dlaczego, ale nie zamierzałem też wypytywać. Gdy jeszcze w Wiedniu Gregor zadzwonił do Luisy, a Freitag musiał z nią rozmawiać, zachował spokój i rozluźnił się, aczkolwiek spotkanie twarzą w twarz to zupełnie coś innego. Richard wyjaśnił przez telefon, o co chodzi i dlaczego potrzebujemy jej pomocy, natomiast Niemka powiedziała, że również ma dla nas cenne informacje i chętnie nam pomoże. Niemal od razu wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy w podróż.
Nie mogłem przestać myśleć o Alissie. Im bliżej Oberstdorfu byliśmy, tym szybciej biło mi serce. Aby zająć myśli czymś innym, bawiłem się małym telewizorkiem, który znajdował się z tyłu siedzenia Andreasa. Odkrywałem nowe funkcje, aż zacząłem puszczać różne piosenki. Połączyłem się z moim Spotify i włączyłem pierwszy lepszy niemiecki utwór. Wellinger i Freitag nie odzywali się, dopóki z głośników nie wydobyło się „Disco Pogo".
– Stephan, właśnie przesadziłeś – powiedział Andreas. – Wyłącz to gówno, błagam. Najlepiej w ogóle przestań z tym niemieckim szajsem. Poproszę o angielskie utwory.
– A co to, koncert życzeń? – spytałem, wiedząc, jak bardzo Wellinger nie przepada za takimi niemieckimi piosenkami.
– Nie, ale to moje auto, z którego zaraz możesz wylecieć do swojego – zagroził przyjaciel. – Tam będzie ci dane do woli puszczać to, czego sobie zapragniesz. Jednak nie tutaj, nie na mojej warcie.
CZYTASZ
komm zu mir zurück | s.leyhe
FanfictionLauf mit mir weg, aber wenn du es selbst machst, komm zu mir zurück, du weißt, dass unser Leben nicht so aussehen sollte. sequel to "lauf mit mir weg"