Zaraz po zebraniu, które zgromadziła Luisa, dostaliśmy telefon od porywaczy. Wiedzieliśmy, że przebywali na Alte Kirchstraße. To była ulica, na której mieszkał Stephan Leyhe jeszcze z matką i ojcem, który robił im z domu piekło. Przestępcy znajdowali się dokładnie w tym samym mieszkaniu, w jakim został aresztowany kat Leyhe. Wiedzieliśmy, że to coś znaczy. Ustaliliśmy, jak przeprowadzimy akcję. Wyruszyliśmy w drogę. Ja jak zwykle kierowałem. Jechałem tak szybko, ile moje bmw było w stanie wycisnąć. Siedząca obok mnie Luisa zachowywała spokój, ale kątem oka widziałem, jak szybko poruszała się jej klatka piersiowa. Richard cały czas się wiercił. Natomiast Stephan nareszcie się wybudził. Był poddenerwowany, wykręcał sobie dłonie, co chwilę przeczesywał nerwowo włosy. Przeżywał to. Miał wrócić do miejsca, które nie przywoływało dobrych wspomnień. I jego dziewczyna właśnie tam się znajdowała. Zapewne starał się rozszyfrować, co zamierzają zrobić porywacze. Jednak nikt nic o nich nie wiedział.
Z kolei ja nie martwiłem się tylko o Alissę i o powodzenie naszej akcji. Riedel kazała wyłączyć nam telefony, przez co nie mogłem nawet poinformować Heidemarie, że nie będę w stanie się z nią przez jakiś czas kontaktować. Już kiedy wszystko wracało na swoje tory, tym razem ja zostałem zmuszony do zawalenia. Nasz związek wisiał na włosku. Nie zdziwiłbym się, gdyby po zakończeniu śledztwa po prostu się skończył. Jednak wiedziałem, że nie przeżyłbym tego. Kochałem Heidemarie.
Z minuty na minutę znajdowaliśmy się coraz bliżej Willingen. Z minuty na minutę powietrze w aucie stawało się coraz gęstsze. Z minuty na minutę nasze serca biły coraz szybciej. Myślałem, że zwrócę śniadanie ze stresu, kiedy wjechaliśmy do miejscowości, a Luisa wyjęła pistolet i go odbezpieczyła. To miała być ostatnia akcja i naprawdę nie było szans na żadną pomyłkę.
Granice miasta zostały obstawione nie tylko na drogach, ale również przy lasach i polach. Nigdy nie można przewidzieć tego, którędy uciekaliby porywacze. Powoli zbliżaliśmy się do danej ulicy. Zaparkowałem na innej drodze. Wszyscy wysiedliśmy. Luisa zaraz wsiadła do radiowozu, który zatrzymał się obok. My musieliśmy udać się na miejsce pieszo i trzymać w miarę z daleka. Objąłem ramieniem Stephana, posłałem mu uśmiech. Ruszyliśmy.
Mimo doskonale przygotowanej akcji, nie wiedzieliśmy, czy ta się powiedzie.
***
Nie głodzili mnie. Dostawałam posiłki pięć razy dziennie, ale w tym momencie skręcało mi żołądek. Tego dnia nie otrzymałam śniadania. Wiedziałam, że to coś znaczy. Nigdy się tak nie działo, nawet gdy się przenosiliśmy. Siedziałam na kanapie w zamkniętym pokoju ze związanymi rękoma i nogami oraz opaską na oczach. Zza drzwi dobiegały mnie głosy. Dwa męskie, grube i niskie. Jednak w pewnym momencie usłyszałam tę barwę, jakiej nigdy nie zarejestrowałam. To była ta dziewczyna o delikatnych ruchach, która zawsze mnie karmiła. Po chwili wrota otworzyły się gwałtownie, a ja podskoczyłam ze strachu. Moje uszy zaczynały więdnąć od wiecznego słuchania języka niemieckiego. Tym razem żałowałam, że nie mogę ich przysłonić, bo mężczyźni przekrzykiwali się nawzajem, a ja nic nie rozumiałam. Po chwili wyszli. Uspokoiłam się, jednak zaraz poczułam, jak obok mnie ktoś siada. Ta osoba złapała mnie za związane ręce i potarła pocieszająco.
– Alissa, tak? – spytała dziewczyna po angielsku łagodnym tonem. To musiała być kobieta, która się mną opiekowała. Czułam jej zapach i rozpoznawałam ją po ruchach.
– Tak – odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
– Pewnie tęsknisz za domem – kontynuowała moja rozmówczyni. Zaczęłam zastanawiać się, o co jej chodzi, dlaczego nagle się do mnie odezwała, normalnie rozmawiała, skoro wcześniej tego nie robiła.
CZYTASZ
komm zu mir zurück | s.leyhe
FanfictionLauf mit mir weg, aber wenn du es selbst machst, komm zu mir zurück, du weißt, dass unser Leben nicht so aussehen sollte. sequel to "lauf mit mir weg"