20

478 55 55
                                    

– Cholera jasna! – zawołałem i walnąłem pięścią o stół.

Siedząca na sofie Agnieszka spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. Nie zwracałem na nią uwagi. Podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Te piękne Tatry. Szkoda tylko, że tak pięknie nie szło policji poszukiwanie Alissy.

Od kilku dni nieprzerwanie śledziliśmy informacje z mediów. To było porwanie na skalę europejską. Nie wiem, dlaczego zostało to tak nagłośnione. Mogłem jedynie domyślać się, że Stephan zrobił niezłą awanturę policji. I bardzo dobrze. Cały czas miałem kontakt z Leyhe, który informował mnie o postępach, jednak one w zasadzie nic nie wykazywały. Po Alissie nie zostawał ani jeden ślad. Porywacze bawili się z wszystkimi. W jakiś sposób kontaktowali się z Aschenwaldem i dawali podpowiedzi na temat kolejnych miejsc, ale w nich policja zastawała tylko zasrane kartki z współrzędnymi geograficznymi, które prowadziły do następnych miast. Nikt nie wiedział, co oni knują. Nawet nie chcieli pieniędzy. Bawili się w kotka i myszkę. Bawili się w chowanego i byli w tym dobrzy. Jednak to nie zwykła zabawa. Chodziło o życie niewinnej dziewczyny.

– Nie denerwuj się tak, Maciek – odezwała się cicho moja narzeczona. – Napij się melisy, bo wystygnie.

– Nie chcę żadnej melisy – mruknąłem. – Poza tym jak mam się nie denerwować, skoro ta policja nie potrafi przeprowadzić żadnej porządnej akcji? Nie udało im się w Oberstdorfie. Wydawało się, że w Titisee będą bardziej zorganizowani, ale znów zakończyło się fiaskiem. Kim oni są, do cholery? Bo na pewno nie profesjonalistami.

Agnieszka już nic nie powiedziała. Wróciła do picia kawy i wpatrywania się w telewizor, w którym mówiono o tym chorym porwaniu. To śmieszne, że Alissa musiała cierpieć i brać na siebie to, co spieprzył Aschenwald. Na jej miejscu wcale nie jechałbym do Wiednia i nie spotykałbym się z nim. Ani nie przebaczał. Szczególnie po tym, że współpracował ze swoim, jak i jej ojcem, który wyrządził dziewczynie wielką krzywdę. W dodatku Philipp brał narkotyki i pod ich wpływem zaatakował ją w Garmisch-Partenkirchen, prawie dopełniając się na niej gwałtu. Przecież to niepojęte. Przyrodni brat niemal zrobił coś takiego swojej siostrze. A Ali jeszcze mu wybaczała. Świat się kończył.

To wcale nie było tak, że ja, Kamil czy reszta polskiej kadry bezczynnie siedzieliśmy na dupie w Polsce i nie zamierzaliśmy pomóc w poszukiwaniach. Chcieliśmy, ale po wielu rozmowach, jakie przeprowadziliśmy, zdecydowaliśmy, aby niepotrzebnie się nie mieszać. Zaufaliśmy Niemcom i Austriakom. Mimo to nie potrafiliśmy nie myśleć o naszej przyjaciółce. Cały czas baliśmy się, że ją stracimy, tak jak naszego kolegę z drużyny. Jak Kubę Wolnego. Dalej nie opuszczały nas wspomnienia z Oberstdorfu, ale musieliśmy do końca skakać w Pucharze Świata. Alissa chciała się od nas odciąć. Obwiniała siebie o śmierć Jakuba, ale my wzięliśmy ją pod swoje skrzydła. Widzieliśmy, jak bardzo jest jej przykro z powodu tego, co się stało. Gdybyśmy ją odrzucili, nie miałaby już kompletnie nikogo. Bardzo wielką wyrozumiałością kierowali się również rodzice Kuby. Właściwie nieformalnie adoptowali Ali. To duży gest. Później nie mogłem nie zwrócić uwagi na to, jak Alissa się męczyła po pogrzebie Wolnego. Wiedzieliśmy, że coś łączyło ją ze Stephanem. Za każdym razem, kiedy ją spotykałem, widziałem na jej szyi złoty naszyjnik z literą K, który dostała od Jakuba, a także srebrną bransoletkę z wisiorkiem w kształcie S na ręce. Prezent od Leyhe. Nie mogła o nim zapomnieć, ale dalej nie chciała zdradzać komukolwiek swoich danych, żeby tylko Stephan się z nią nie skontaktował. Nie wiedziała, że w taki sposób nic nie załatwi i tylko coraz bardziej będzie się pogrążać w swoich myślach i psychice. Dlatego wymyśliłem ten plan z wycieczką na Rodos. Dałem znać Richardowi i tak wyszło, że nareszcie Alissa i Stephan się spotkali. I widziałem po nich, że byli ze sobą szczęśliwi. Nareszcie razem.

komm zu mir zurück | s.leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz