1

1.7K 87 3
                                    

Pov. Lauren
Powolnym krokiem wchodzę do kuchni gdzie spotykam rodziców.
-Czemu nie jesteście w pracy. - Ze zdziwieniem podchodzę do lodówki i zaczynam robić sobie śniadanie. Wyjmuje potrzebne mi rzeczy i odwracam się w ich stronę.
- Jest niedziela Lauren. - Odpowiada mój ojciec, który dopija swoją kawę.
-W niedzielę też pracujecie więc co to za święto? - Nie daje za wygraną. Moi rodzice pracują 7 dni w tygodniu i naprawdę musi być coś ważnego że siedzą spokojnie na dupie.
- Lauren nie udawaj, że zapomniałaś. Jakiś miesiąc temu rozmawialiśmy z Tobą, Chrisem i Taylor o adopcji. Chociaż jest już was trójka postanowiliśmy adoptować dziecko. Dzisiaj jedziemy do domu dzicka żeby poznać dzieci. Chcesz z nami jechać? Taylor jedzie. - Z każdym słowem mojej matki moje oczy robią się większe. Adopcja? Czy ich już dosłownie popierdoliło. Nie mają czasu dla swoich dzieci i chcą jeszcze wziąść jedno? Z całej siły odkładam nóż i wychodzę z pomieszczenia, a także z domu. Muszę odreagować... Słyszę za sobą wołanie matki ale ją ignoruje. Rozmawiali ze mną? Chyba sobie jaja ze mnie robią. Założę się, że wiedzieli jak zareaguje i dlatego mnie pominęli z tą informacją.
Z furia wchodzę na podwórko i walę w drzwi.
-Hansen! Wiem, że jesteś w domu. Otwieraj drzwi. - Po chwili w drzwiach pojawia się moja najlepsza przyjaciółka ze swoich typowym dla niej uśmieszkiem.
-Czego się tak drzesz Lampa, wchodź zanim sąsiedzi zadzwonią po policję. - Puszcza mi oczko i idzie za mną do jej pokoju. - No to teraz gadaj dlaczego zakłócasz mój święty spokój. Jest niedziela i to rano.
-Moi rodzice totalnie zwariowali. Ogarniasz, że jadą dzisiaj do domu dzicka, żeby adoptować jakieś dziecko! Dj oni nie mają grama czasu dla Ty albo Chrisa, a o mnie to już nie wspominając. - Powoli schodzi ze mnie złość ale za to zaczynam czuć się przytłoczona tym zdarzeniem.
- No no twoi starzy nieźle szaleją ale mała nie powinnaś się aż tak tym denerwować.
- Nie chodzi mi, że oleją całkowicie tego bachora tylko o to że już całkowicie nie będą mieć czasu dla mojego rodzeństwa. Ja jestem już dorosła, nie potrzebuję ich uwagi.
- Jasne Laur wmawiaj sobie. Gdybyś nie potrzebowała ich uwagi nie robiłabyś tych wszystkich rzeczy w szkole, ale rozumiem nie musisz się przyznawać. - Na twarzy Dj pojawia się czuły uśmiech i po chwili jestem przygnieciona przez tego olbrzyma.
-Blagam Dj zejdź, nie mogę oddychać.
- Okej okej pani delikatna. To o której przyjadą do domu z twoim nowym rodzeństwem.
- Dj... Nawet tak nie mów. Zapewne przyjadą na obiad. Mama wczoraj gotowała w chuj dużo jedzienia. Teraz już wiadomo dlaczego.

Pov. Camila
Dzisiejszy dzień zaczął się poprostu dziwnie. Opiekunki jak nigdy obudziły nas o 7, kazały się ogarnąć i przyjść do głównej sali.
W szybkim tempie ruszam do pokoju mojej siostry, żeby pomóc jej się przygotować jak w sumie co rano.
-Hej Sofi i jak gotowa? Wiedźmy dzisiaj wyjątkowo szaleją. - Patrzę na moją młodszą siostrę, która ubrała się w piękna żółta sukienkę. Nie powiem, zdziwiłam się.
-Kaki! Tak możemy iść, jestem bardzo podekscytowana. - Szybko do mnie podchodzi i idziemy na sale.
Przekraczając próg owego pomieszczenia widzę wszystkich podopiecznych jak i opiekunki. Pani dyrektor stoi na środku koła. Po znalezieniu miejsca skupiamy się na zdenerwowanej Pani D.
- Witam wszytskich na tym nie codziennym spotkaniu. Zebraliśmy się tutaj ponieważ będziemy mieć dzisiaj niecodziennych gości. Przyjeżdża rodzina, która zdecydowała się poznać was i może jak ktoś ich oczaruje zabierze kogoś do domu i zyska rodzinę. Proszę was, żebyście dobrze się zachowywali i nie zrobili mi wstydu.
Patrzę zaskoczona na dyrektorkę. Odkąd się tu znalazłam wraz z Sofi nikt nigdy tu nie przyszedł.
Wszyscy wstajemy i ruszamy do swoich pokoji. Po takiej informacji nie da się wrócić do swoich codziennych spraw.
Siadam na łóżku i wyjmuje swój zeszyt w którym zapisuje wszystkie moje pomysły. Zazwyczaj są to jakieś piosenki albo wiersze. Nic wartego uwagi.
- Kaki? Pomożesz mi w lekcjach? - Patrzę na siostrę, która stoi w drzwiach z plecakiem w którym zapewne są jej książki.
- Jasne, chodź siadaj. - Uśmiechnęła się do niej i poklepałam miejsce obok siebie.
- Co tam masz ciekawego do zrobienia? Matematyka? - Na szczęście poziom pierwszej klasy nie jest dla mnie problemem i mogę jej w tym pomóc.
- Wiesz kaki, że te liczby są zbyt skomplikowane dla mnie...
- Wiem wiem stokrotko. Dla mnie też matematyka nie jest łaskawa.
Po 10 minutach rozwiązywania zadań do mojego pokoju zapukała dyrektorka z jak mniemam rodziną, która chce zaadoptować dziecko. Do pomieszczenia wpadła dziewczynka, która była w podobnym wieku do Sofi. Długie zdrowe czarne włosy i piękne zielone oczy. Uśmiechnęła się szeroko do mojej siostry i w szybkim tempie podeszła do niej przytulając się do niej.
- Część jestem Taylor ale wolę jak mówią do mnie Ty. Mam 9 lat a ty?
- Em jestem Sofi i mam 7 lat. O a to jest moja starsza siostra Kaki, znaczy karla ale nie lubi tego imienia i woli Camila. - Pokręciłam głową na zachowanie mojej siostry. Czasami nie zdawała sobie sprawy co może mówić a co nie wypada. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na kobietę i mężczyznę stojących w drzwiach i uśmiechających się delikatnie w stronę młodszych dziewczynek.
Kobieta była niezwykłe piękna, elegancko ubrana, zadbane paznokcie i zgrabna sylwetka. Natomiast mężczyzna ubrany był w garnitur i widać odrazu, że jest kimś ważnym w społeczeństwie.
- Dziewczynki to są właśnie Państwo Jauregui. A to są siostry Cabello, Karla i Sofi. Opowiadałam państwu o nich. - Patrzę zaskoczona na Panią D, która uśmiecha się do mnie życzliwie. Okey powiedzieć, że jestem delikatnie zaskoczona to by było niedopowiedzienie.
- Ah tak, jak już wspomnieliśmy bylibyśmy zainteresowani tylko jednym dzieckiem, ale kiedy zaczęła pani opowiadać historię tych dziewczynek aż serce boli. Jeżeli nie byłby to problem dla starszej siostry - I w tym momencie patrzy prosto na mnie - Chcielibyśmy podpisać wszystkie papiery już dzisiaj i zabrać je do domu. - W niedowierzaniu siedzę na łóżku i nie potrafię powiedzieć niczego. Chociaż tak bardzo chce im podziękować boje się tak dużej zmiany.  Jednakże wiem, że dzięki temu Sofi będzie mieć lepsze dzieciństwo.
- Chcecie nas dwie? - Wszyscy spoglądamy na moją siostrę, którą ma łzy  w oczach. - Nigdzie bez Kaki nie idę! - Szybko podbiega do mnie i wtula się w moją klatkę piersiową.
- Oczywiście kochanie, że obie. To byłoby przestępstwo rozłączyć siostry. Dlatego wszystko zależy od Karli, znaczy Camili. - Mówi mężczyzna.
- To jak Camila? Wracacie z nami do domu?
Patrzę na Sofi, która uśmiecha się do mnie i delikatnie kiwa głową. Odrazu widzę, że znalazła kontakt z Taylor. Szybko analizując wszystkie za i przeciw spoglądam na Panią dyrektor.
- Tak, chcemy wrócić z wami do domu...

My Oh MyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz