2

1.4K 85 5
                                    

Pov. Camila
Po spakowaniu wszystkich moich rzeczy, co nie zajęło mi długo gdyż nie mam ich dużo. Poszłam do Sofi aby jej pomóc ale po przekroczeniu progu jej pokoju zostałam zaskoczona tym, że także jest gotowa.
- O Camila, pomogłam Sofi się spakować, żebyś nie musiała tego robić. Mój mąż Michael weźmie wasze rzeczy do samochodu, a my chodźmy do gabinetu pani James. Pożegnacie się i możemy jechać. Zależy nam żebyśmy zdążyli na porę obiadową. 

Pani dyrektor bardzo się wzruszyła kiedy razem z moją siostrą przytuliłyśmy ją i obiecałyśmy, że jak znajdziemy czas to ją odwiedzimy.
- Mam nadzieję, że nareszcie będziecie mieć spokój i będziecie szczęśliwe. 

Samochód państwa Jauregui jest bardzo ekskluzywny i chociaż nie znam się na autach to wiem, że zapłacili za niego naprawdę dużo.
Taylor i Sofi siadły obok siebie z tyłu, samochód był 7-osobowy więc spokojnie mogły się odizolować od nas i pobawić się razem. Usiadłam za panią Clarą i początek podróży był trochę niekomfortowy. Po namyśle co mogłabym powiedzieć, udało mi się wykrztusić tylko.
- Dziękuję. - Pani Clara odwraca się do mnie i posyła mi delikatny uśmiech.
- Nie masz za co dziękować dziecko, jesteście naprawdę niezwykłymi dziewczynami. W domu czekają na nas jeszcze dwójka naszych dzieci. Chris i Lauren. Nasz syn ma 15 lat, a Lauren jest najstarsza z was i ma 18. Ma troszkę trudny charakter ale wierzę, że znajdziecie wspólny język. - Patrzę na nią i niedowierzam. Ma trójkę dzieci i wzięła jeszcze nas? Czy oni są poważni? - Przeniesiemy was do szkół blisko naszego domu. Będzie wam wygodniej. - To jakiś obłęd. Do końca podróży już się nie odzywam.
Po 30 minutach jazdy, podjechaliśmy pod wielką willę, ale czego mogłam się spodziewać. To była oczywista oczywistość. Oprócz pięknego domu można było także dostrzec zadbany ogród w którym znajdowała się prześliczna altanka. Pod posiadłością oprócz jeszcze jednego auta stał czarny motor, zapewne własność najstarszej córki.
- Chodźcie do domu pokażę wam gdzie co jest i wasze pokoje. Przepraszam Camila ale nie sądziliśmy, że wrócimy z dwójką i zajmiesz pokój gościnny. Będziesz mogła go zmienić jak tylko chcesz. Od dzisiaj jest to twój pokój i możesz z nim zrobić co tylko chcesz. 
- To naprawdę za dużo Pani Claro...
- Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów, a teraz chodźmy. - Po wejściu do domu aż wdech mi zaparło. Dom oprócz tego, że był piękny z zewnątrz to wnętrze miał jeszcze piękniejsze. Mogłabym rzec, że jest umeblowany w stylu angielskim. Piękne obrazy w złotych ramach ozdabiają ściany, serce domu czyli kuchnia jest w kolorach biało czarnych co nadaję jej nowoczesności. Natomiast salon emanuje spokojem i rodzinną atmosferą, wielki kominek na którym znajdują się zdjęcia jest miejscem gdzie można by siedzieć godzinami. W rogu pomieszczenia dumnie stoi czarny fortepian.  Odwracam się do kobiety i patrzę na nią z wdzięcznością i ze łzami w oczach. Chociaż można byłoby powiedzieć, że nic nie zrobiła to wiem, że nigdy nie będę w stanie się im odwdzięczyć za to, że zabrali nas z domu dziecka.
- Mają państwo naprawdę niezwykły dom.
- Oh Camila, dziękuję. Chodź teraz najlepszy moment zwiedzania. - Uśmiechnęła się do mnie życzliwie. - Taylor zapewne już zaprowadziła Sofi do pokoju, cieszę się, że mają taki kontakt.
- Ja też. Sofi nie miała żadnej dobrej koleżanki w sierocińcu. Panie mówiły, że to zapewne dlatego, że jest niezwykle dojrzała i dzieci czasami jej nie rozumieją.

Mój nowy pokój znajduje się obok pokoju Sofi, co mnie niezwykle cieszy. Jest duży i przytulny i chociaż narazie nie ma biurka ani szafy to i tak już go uwielbiam.
- Poproszę Lauren, żeby pojechała z tobą w tym tygodniu do sklepu, może wpadnie ci coś w oko. To wtedy zamówimy wszystko. Jeśli będziesz coś potrzebować nie krępuj się nas zapytać. Rozpakuj się troszkę i za jakieś 20 min zejdź na obiad.
- Dobrze, jeszcze raz dziękuję.
Pani Clara już nic nie powiedziała tylko wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi. Z wielkim uśmiechem rzucam się na łóżko i próbuję poukładać sobie wszystko w głowie. 

Nawet nie wiem kiedy ten czas miną, Sofia napewno zeszła do jadalni wraz z Ty, a ja tak się zamyśliłam, że nawet nie zauważyłam kiedy zderzyłam się z jakimś ciałem. Na szczęście owa osoba mnie złapała. Ze strachem spoglądam na nią i widzę chłopaka. 
- Ehm przepraszam, zamyśliłam się. Ty musisz być Chris, prawda? Twoja mama o tobie wspomniała w samochodzie. Jestem Camila. Nie idziesz na obiad? 
- E tak, jestem trochę zdezorientowany. Przed chwilą widziałem dziewczynkę, która biegnie po schodach wraz z moją siostrą i poprostu nie sądziłem, że kogoś jeszcze spotkam. Nie jestem głodny.
- Taa to moja siostra. Twoi rodzice są kochani i zabrali nas dwie. Wiem, że to napewno za dużo dla ciebie jak na raz. Przepraszam. - Szybko spoglądam w swoje stopy i próbuję przejść obok niego żeby jak najszybciej znaleźć się w jadalni.
- Nie musisz przepraszać to ich decyzja, a że nie porozmawiali z nami o tym to tylko i wyłącznie ich wina. - Chłopak uśmiecha się do mnie uroczo i znika w jak mniemam w swoim pokoju. Okey więc zostałam mi jeszcze Lauren do poznania. 

Pov. Lauren

Siedzę u Dinah już trochę czasu, nie mam zamiaru wracać do domu. Moi rodzice jak zawsze będą udawać najlepszych i najukochańszych na świecie. Nie mam zamiaru brać udziału w ich przedstawieniu. Wychodzę na balkon, żeby zapalić. Chociaż próbuję o tym nie myśleć, cały czas mam to z tyłu głowy. 

- Laur? Nie uważasz, że powinnaś wrócić do domu? Wiesz, że ten dom jest też twoim domem ale twoi rodzice napewno zastanawiają się gdzie jesteś, a ja nie chcę żebyś miała problemy. - Spoglądam na Dj, która po chwili wtula się w moje plecy. Niby ma rację, znowu zrobią mi awanturę, że nic mnie nigdy nie obchodzi. Tylko zawsze zapominają o tym, że to ja odbieram Ty ze szkoły, pomagam Chrisowi w lekcjach i czasami gotuję im obiad bo nigdy ich w domu nie ma. Czasami czuję się jakbym to ja wychowywała moje rodzeństwo.
- Wiem Dj tylko dalej nie mogę w to uwierzyć.
- Ruszaj ten sexy tyłek i biegiem do domu. Ciocia Dinah wie co najlepsze. 
- Przypomnij mi proszę dlaczego ja się z tobą przyjaźnię?
- Ponieważ moja droga jestem najlepsza i najwspanialsza na świecie. - Dinah wybucha śmiechem,a ja zaraz za nią.

Na szczęście mieszkamy blisko siebie i po 10 minutach spaceru jestem pod domem. Zaczyna się ściemniać więc zapewne będę mieć opieprz od rodziców, że chodzę po nocy. Śmieszne bo czasami wracam w środku nocy, a oni nawet tego nie zauważają.
Zamykam drzwi z niemałą siłą co wywołuje naprawdę głośny huk. Niech wiedzą, że wróciłam i jestem wkurwiona.
-Lauren!? To ty? 
- Nie kurwa, włamywacz! - Wchodzę do jadalni gdzie powinna być moja rodzicielka i tam właśnie jest. 
- Lauren Michelle! Jak odzywasz się do matki! - Nawet nie reaguję na słowa mojego ojca, chociaż nienawidzę jak tak się do mnie zwraca, tylko szeroko otwartymi oczami patrzę na dwie dziewczyny siedzące przy stole. Napewno są siostrami gdyż są bardzo do siebie podobne ale dobrym pytaniem jest co one tu robią? To co wiem mieli zabrać tylko jedno, a nie kurwa od razu całą rodzinę. 
- Co do chuja? - Czuję się jakbym grała w jakiejś kiepskiej komedii.
- Lauren ostrzegam cię, jeszcze jedno przekleństwo i źle się to dla ciebie skończy. To jest Camila i Sofi, od dziś dzielisz z nimi dom. Dowiem się, że zachowujesz się karygodnie to inaczej porozmawiamy. Zrozumiano? - Patrzę na mojego ojca jak na kosmitę. Czy on jest poważny? 
- Chyba jaja sobie ze mnie robicie. Okey może zaakceptowałabym wasz nienormalny pomysł na odopcję JEDNEGO dziecka, podkreślam jednego ale kurwa żeby brać od razu dwójkę? Może weźmy wszystkie biedne sieroty do domu żeby poczuły się choć trochę kochane. Dobra mój błąd w tym domu nie ma czegoś takiego jak miłość rodzicielska. Gówno o niej wiecie, udajecie przed każdym, że jesteście super rodzicami, a nigdy nie poświęciliście uwagi nawet swoim dzieciom. Chcecie żeby każdy uważał was za najlepszych, a to jest wszystko gówno prawda! Jesteście najgorszy... - Nie dokańczam mówić gdyż czuję na moim policzku mocne uderzenie. Moja matka wciąga powietrze tak jak starsza z sióstr. Moja głowa przekręca się w lewą stronę i tak już zostaje. Jak teraz spojrzę na mojego ojca nie wytrzymam. 
- Lauren...
- Nienawidzę cię - Mówię to tak cicho jak tylko umiem ale on i tak mnie usłyszał. Odwracam się i biegnę do pokoju, trzaskam drzwiami i rzucam się na łóżko.

My Oh MyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz