14

1.1K 75 3
                                    

No i wjeżdża następny ❤

Pov Camila
W pośpiechu zamykam drzwi od samochodu i podaję wcześniej otrzymany adres dziewczyny, u której powinna być moja Lauren. Znaczy nie moja, po prostu Lauren. Kierowca taksówki nawet nie zaczyna ze mną rozmowy widząc w jakim jestem stanie. Moje ciało się całe trzęsie, ręce pocą i nie potrafię skupić się na czymkolwiek. Zachowanie dziewczyny wobec jej matki było dziwne i mam co do tego złe przeczucia. Kiedy wymykałam się z domu spotkałam Chrisa, chociaż prawie nie rozmawiamy kiedy usłyszał ode mnie, że Lauren miała małe starcie z matką i gdzieś poszła sam zaczął się martwić. I właśnie to zachowanie mnie zaniepokoiło.
Zielonooka nie zauważa albo nie chce do siebie dopuścić myśli, że wokół niej jest naprawdę dużo osób, które o nią dbają i się o nią martwią. 
Zanim zdążę zareagować albo nawet krzyknąć, jadący z naprzeciwka samochód dostawczy wyjeżdża taksówce w której się znajduję na czołówkę. Słyszę huk, czuję przeszywający ogromny ból i ciemność.





Pov Lauren

U Lucy jestem już z 2 godziny, dziewczyna  ze stoickim spokojem wysłuchała moje zmartwienia i rozterki jakie siedzą we mnie. Mogę jej zaufać, chociaż przez większość naszej znajomości polegała ona na samym zaspokojeniu własnych potrzeb i pragnień to jest moją przyjaciółką. Przez jakieś 10 min siedzimy w ciszy, która zagłuszana jest delikatną muzyką. 

- Zaproś ją gdzieś. No wiesz, na randkę.
- Lucy ja nie chodzę na randki.
- Właśnie przyznałaś się, że zależy ci na dziewczynie i mówisz mi, że nie zaprosisz ją na randkę?! Nie rozumiem cię Laur. Jak ją opisywałaś i opowiadałaś o niej, stwierdzam, że musi być naprawdę wspaniałą osobą. Zastanów się czy nie jest warta zmiany. Oczywiście nie mówię o jakiejś diametralnej zmianie, bo jesteś wspaniałą kobietą ale małe gesty są ważne. 
- Ona nie jest dla mnie. Nawet nie jest lesbijką, spotyka się z Zaynem. Ten dupek jak zawsze wygrywa, to jego hobby. Zabieranie mi ważnych dla mnie rzeczy czy osób.
- Ja dalej tu jestem.
- Jedynie ty, DJ i Ally nie zostawiłyście mnie po tym co rozpowiedział. Boję się, że Camila mu uwierzy i będzie się mnie brzydzić.
- Laur nie dowiesz się jeśli nie zaryzykujesz albo go nie uprzedzisz i z nią porozmawiasz. 
- Zadzwonię do niej.
- No dalej, weź ją na głośno mówiący! Chcę usłyszeć jej głos.

Wyciągam swój telefon i zauważam, że jest wyłączony. Po kilku próbach włączenia okazało się, że telefon padł. Wzięłam telefon Lucy i po kilku próbach dodzwonienia się do niej zaczęłam się samoistnie martwić. Do matki nie zadzwonię, jedyną opcią była Hansen, która miała częsty kontakt z Cabello.  

- DJ wiesz dlaczego...
- LAUREN! Gdzie ty do cholery jesteś?
- Czy ty płaczesz? Dinah co się stało? Nie przerywaj mi...
- Jakbyś odbierała ten jebany telefon ty byś wiedziała! Co to za numer?
- Lucy, rozładował mi się więc nie wiedziałam, że dzwoniłaś. Wiesz dlaczego Ca...
- Jesteś jebaną egoistką Jauregui. - Zapadła krótka cisza w której wyrazie było słychać jakiś szym i pociągnięcia nosa Dinah. - Mila jest w szpitalu.
- Co kurwa? Gdzie? Co się stało DJ?
- Jechała do ciebie, chciała z tobą porozmawiać. Martwiła się więc zamówiła taksówkę. Podałam jej adres Lucy i po...po prostu jakiś dupek w nich wje..wjechał. Gdybym nie dała jej tego jebanego adresu nic by jej nie było.
- Co z nią? - Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy, moje ciało zaczęło się trząść i nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak tylko Camila.
- Jest źle, bardzo źle. Lauren, ona cię teraz potrzebuje. Przyjedź.
- Będę jak najszybciej. 

Wstaję z kanapy i ruszam w stronę wyjścia w zamiaru zrobienia kilku minutowego sprintu ale Lucy mnie wyprzedza i staje na mojej drodze.

- Masz zamiar biegnąć?
-Odsuń się.
- Zawiozę cię, będzie szybciej.

My Oh MyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz