3

1.3K 73 4
                                    

Pov. Camila

To co przed chwilą stało się w jadalni, nie powinno mieć miejsca. Chociaż posiadaczka naprawdę niezwykłych zielonych oczu może zareagowała zbyt impulsywnie to nie dziwię się jej. To musi być dla niej naprawdę duża zmiana i jak jeszcze o niczym nie wiedziała to naprawdę jest to wszystko do zrozumienia. Siedzę przy stole i próbuję nie patrzeć na ojca Lauren. Nie mogę uwierzyć, że ją uderzył. 
- Przepraszam Camila, nie powinnaś tego widzieć, a ja nie powinienem tak reagować ale coraz bardziej jej zachowanie mnie denerwuje i nie mam do niej siły.
- To nie mnie powinien pan przepraszać.
- Wiem Camila, ją też przeproszę.

Sofi pobiegła do Taylor, a ja w wolnym tempie skierowałam się na górę. Może jestem nienormalna ale nie mogę przestać myśleć o tym jak musiała poczuć się zielonooka. Nie znam jej i ona mnie też ale jak mogę się spodziewać nie pawa do mnie pozytywnymi uczuciami. Staję przed drzwiami do jej pokoju, a przynajmniej mam taką nadzieję, że pomieszczenie przede mną należy do Lauren. Chciałabym z nią porozmawiać, dlaczego tu jesteśmy i może znaleźć z nią wspólny język, tak jak powiedziała mi wcześniej pani Clara. Delikatnie pukam do drzwi i wiedząc, że nie dostanę żadnego odzewu, otwieram drzwi i wchodzę do pokoju.
- Lauren? - W pokoju jest ciemno, jedynie księżyc rozświetla delikatnie pomieszczenie. Wchodzę głębiej i zauważam zielonooką, która leży na łóżku. Głowę ma schowaną pod poduszką, więc zapewne mnie nie usłyszała. Podchodzę do niej i delikatnie szturcham ją w nogę. Dziewczyna doskoczyła do mnie i przywarła mnie do ściany. Z przerażeniem przyglądam się jej twarzy, jej oczy były niezwykle zielone jak najpiękniejszy odcień szmaragdu. Nie potrafiłam powiedzieć niczego więc poprostu stałam i czekałam na jej ruch.
- Czego kurwa ode mnie jeszcze chcesz? - Z jej ust wydobył się syk. - Odwal się ode mnie, nie rozmawiaj, nie patrz. Dla mnie jesteś nikim i tak cię będę traktować, a teraz wypierdalaj z mojego pokoju. 
- Ch...Chciałam po...pogadać o tym co się stało na dole. Ro..rozumiem twoją reakcję.
- Naprawdę? Ja uważam, że nic nie rozumiesz. Jakieś dwie sieroty wpieprzają mi się do rodziny i zabierają czas, którego tak czy siak nie mają moi rodzice dla mojego rodzeństwa. Nie mam zamiaru zajmować się następnymi tylko dlatego, że moim rodzicom tak się spodobało. - W moich oczach zaczęły pojawiać się łzy, które po chwili spłynęły po moich policzkach. - Oh błagam, zaczniesz płakać? Jeszcze pobiegnij do mojej matki i jej się poskarż. Wypierdalaj.

Biegiem wybiegam z pokoju i wpadam do mojego pokoju. Zamykam drzwi i pozwalam moim emocjom wyjść na wierzch. Nie chce mieć wroga w dziewczynie, ja naprawdę chciałabym nie robić kłopotu i być ważna dla kogoś. Podchodzę do okna i siadam na parapecie. Jak dotąd jedynym świadkiem moich wszystkich przemyśleń, upadków i najlepszym przyjacielem w jednym był rozjaśniający nocne niebo księżyc.

Pov. Lauren

Po wyjściu brązowookiej z mojego pokoju, coś we mnie pękło. Muszę się wyżyć, a dom to nie najlepsze miejsce do tego typu rzeczy. Wyciągam telefon i piszę do jedynej osoby, która doskonale wie czego chcę kiedy mam naprawdę zjebany dzień.

Ja
Jesteś wolna?

L.V
Dla ciebie zawsze.

Ja
Za 10 min będę u ciebie w mieszkaniu, zostaw otwarte drzwi i lepiej czekaj tak jak zazwyczaj.

L.V 
Jestem zawsze na ciebie gotowa. Do zobaczenia skarbie.

Mam już zamiar otworzyć okno kiedy do mojego pokoju wbiega młodsza z sióstr. Patrzę na nią ze zdziwieniem i z niemałym rozbawieniem. Dziewczynka ma zrobiony makijaż zapewne przez moją siostrę, więc wygląda trochę jak mała kopia klauna.
- Hej, chciałam tylko powiedzieć żebyś się nie smuciła. Tatuś często tak robił i kaki zawsze mówiła, że mam się uśmiechnąć bo to nic. Tak więc Lauren uśmiechnij się!
W chwili kiedy dziewczynka wykrzyczała ostatni wyraz odwróciła się i wybiegła z pokoju śmiejąc się. Stoję na środku mojego pokoju i nie mogę się poruszyć. Ich ojciec je bił? Chociaż po tym co ta mała powiedziała bił jedynie brązowooką lub i ich matkę. Chociaż jestem suką nie jestem bezuczuciowym potworem. Brawo Lauren, zjebałaś. Nie przeproszę jej bo ja nigdy tego nie robię. Będę musiała coś zrobić ale zanim to wymyślę czas na trochę relaksu. Otwieram okno najdelikatniej jak umiem i kieruję się do miejsca, które tak dobrze znam. Do mieszkania Lucy Vives. Po drodze kupuję butelkę whisky i nie czekając aż dojdę do mojego docelowego punku, zaczynam pić zakupiony alkohol.

Po wielkim wyzwaniu jakim było wejście po schodach otwieram drzwi do mieszkania Lucy i zanim cokolwiek jestem w stanie zrobić najszybciej jak potrafię wchodzę do łazienki zwracając wcześniej wypity alkohol.
- Laur? Mam nadzieję, że nie przyjechałaś motorem. - Kręcę głową na nie. - Teraz rozumiem dlaczego zajęło ci to 30 min. Choć kochanie, pomogę ci dojść do sypialni.
- Po pierwsze nie mów do mnie kochanie. Ile razy mam ci to powtarzać, my się tylko pieprzymy. Po drugie to podaj mi butelkę, a po trzecie to ja mogę pomóc ci dojść w sypialni.
- Wiesz, że jesteś suką Jauregui? 
- Wiem i za to mnie uwielbiasz. - Posyłam dziewczynie uśmiech i wstaje z podłogi. Odbieram whisky od Vives i kieruję się za dziewczyną prosto do jej sypialni.


My Oh MyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz