18

1.2K 71 3
                                    

Pov Camila

Budzi mnie delikatny i powtarzający się dotyk. Chociaż mam czasami naprawdę mocny sen to akurat dotyk pewnej osoby potrafi mnie rozbudzić w sekundę. Z ociągnięciem otwieram oczy i chociaż wiem, że i tak nic nie zobaczę, to cały czas mam nadzieję, że kiedy podniosę powieki zobaczę zielonooką piękność. 
Niestety jedyne co widzę to ciemność. 
Doskonale czuję na swojej twarzy natarczywy wzrok Lauren, co od razu powoduje, że moje policzki stają się delikatnie różowe.

- Dzień dobry. 
- Dzień dobry piękna. - Głos Lauren z samego rana to naprawdę piękny dźwięk. Jeśli wcześniej moje policzki były różowe to teraz wyglądam jak burak. Szybko zakrywam rękami moją twarz, żeby jakoś to ukryć, chociaż zapewne Laur już to zobaczyła.
- Przestań mnie zawstydzać.
- Ja tylko mówię prawdę. Jesteś piękna Camz.
- Od kiedy stałaś się romantyczką Lo?
- Od teraz, aż będziesz kazać mi przestać. 
- To przestań. - Po pokoju roznosi się śmiech Jauregui i czuję jak przysuwa się w moją stronę, co od razu mnie paraliżuje i nie wiem co zrobić. Przechodzi po moim całym ciele dreszcz gdy tylko orientuję się, że Lauren jest naprawdę blisko mnie i czuję jej oddech na szyi.
- Przykro mi Cabello ale jakoś ci nie wierzę, twoje ciało podpowiada mi, że jest na odwrót i wręcz tego pragniesz.
- Chyba musimy zbierać się do szkoły.
- Barwo Camila, właśnie zepsułaś atmosferę i dodatkowo uciekasz od tematu. 
-Sama wczoraj mówiłaś, że musimy iść, a mi teraz ogarnięcie się zajmuje trochę więcej czasu niż wcześniej. 
- Zawsze mogę ci pomóc. - Chociaż jej nie widzę to wiem, że na jej twarzy pojawił się ten pewny siebie uśmieszek. 
- Jestem już dużą dziewczynką, poradzę sobie. - Wstaję z łóżka zielonookiej i już mam zamiar ruszać w stronę jak mniemam wyjścia z pokoju, lecz po chwili czuję jak Lauren łapie mnie za rękę.
- Poczekaj chwilę. Szybko się przebiorę i pomogę ci dotrzeć do pokoju i pomogę ci z wyborem ubrań, dobrze.
- Nie musisz mnie niańczyć Lauren, nie chce tego. Chce czuć się jakby wszystko było dobrze.
- Nie niańczę. 
- To mnie puść i zajmij się sobą.
- Przynajmniej pozwól mi doprowadzić cię do pokoju. 
- Dam sobie radę. 
- Tak jak wczoraj? Miałaś iść do Sofii, a trafiłaś do mnie. Wyobrażam sobie, że przemieszczanie się po domu może być jeszcze dla ciebie trudne. Ja po prostu nie chcę, żeby coś ci się stało.
- Tylko do pokoju i masz się zająć sobą. 
- Jasne.

 Słyszę w głosie Lauren nutkę niezadowolenia, postanawiam nie drążyć tematu bo jeszcze skończyłoby się na tym, że ten uparciuch dopiąłby swego i zostałaby w moim pokoju. Jauregui szybko wstaje i oplata swoją rękę wokół mojej tali i delikatnie nakierowuje mnie jak mam iść.

- Ile mamy czasu?
- Wystarczająco dużo żebyś zdążyła się wyszykować. Spokojnie Camila, jakbyś miała jakiś problem to mnie zawołaj, dobrze?
- Zapewne nie będę mieć żadnego problemu ale jakby co to będę krzyczeć. 

Słyszę jak Lauren oddala się ode mnie, ja za to ruszam przez pokój prosto w stronę szafy. Trochę rozeznałam się, jak się po nim poruszać, żeby nie wpaść na różne przedmioty. Po materiale, próbuję odnaleźć jakąś bluzę i spodnie. Kiedy mniej więcej mam wszystko co potrzebuje, wchodzę do łazienki. 
Po jakimś czasie jestem gotowa, pomijając to, że nie potrafię ogarnąć moich włosów ani zrobić delikatnego makijażu to jest dobrze.

- Już miałam wyważać drzwi, co tak długo tam robiłaś? 
- Miałaś zająć się sobą.
- Zajęłam, jestem gotowa. 
- Em, pomogłabyś mi z włosami?
- Co z nimi jest nie tak? Wyglądasz ślicznie w rozpuszczonych.
- Lauren! 
- No co? Szczerze to lepiej ci w rozpuszczonych niż w spiętych, więc jeśli chcesz mnie poprosić, żebym je spięła to nie ma mowy.
- Czemu musisz być taka uparta. Okey, w takim razie pomóż mi zrobić delikatny makijaż.
- Tym bardziej zgłaszam sprzeciw.
- Okey w takim razie poproszę twoja mamę.
- Po moim trupie Camila. Gdzie masz rzeczy? 

My Oh MyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz