Szedł prężnym, mocnym krokiem, ale nie spieszył się. I tak nieuniknione już się stało. Ciężkie wojskowe buty wybijały w ciszy nocy miarowy rytm, odbijając się echem na zabytkowych uliczkach dzielnicy French Quarter. Nie zwracał uwagi na ciekawskich turystów, ani na miejscowych, pogrążonych w dobrej zabawie, ale uświadamiał sobie doskonale ich bezbronność. Nie lubił ludzkiego braku pokory i braku poszanowania własnego życia. Miał wrażenie, że ludzie zachowują się jak gdyby byli nieśmiertelni, jak gdyby nic złego nie mogło ich tu, w Nowym Orleanie, spotkać. Nic bardziej mylnego, pomyślał gorzko. W tym kolorowym jak kobierzec miasteczku, pełnym muzyki, barw, emocji, magii i duchów mogło człowieka spotkać dosłownie wszystko. Na szczęście wiatr przyniósł starą jazzową melodię graną na trąbce kilka przecznic dalej przez ulicznego muzyka. Rozpoznał standard „Careless Love" i uniósł kąciki ust w delikatnym uśmiechu. Jazz, lekarstwo na jego bolączki. Muzyka wpadła w ucho w samą porę, by ukołysać jego gniew, czuł bowiem, że zbliża się do miejsca zbrodni. Przyspieszył kroku. Długi czarny skórzany płaszcz, lekko rozchylał się na boki, odsłaniając pozostałą część garderoby: czarne bojówki i grafitową koszulkę z krótkim rękawem. Gęste, półdługie, czarne włosy spływające lekko na ramiona rozwiewał wiatr, który oprócz zapachu oceanu, niósł zapach świeżej krwi. Zatrzymał się na chwilę wciągając go w płuca, a rozpoznawszy kierunek, skręcił z Bourbon Street za starą kamienicę i znalazł się w ślepej uliczce. Zanim ruszył dalej, wystosował polecenie ochrony przestrzeni. Pokłady energii Vi otoczyły miejsce zbrodni. Gdy był już pewien, że nikt go nie zobaczy, w kilkunastu szybkich krokach podszedł bliżej. Ciało, a raczej to, co z niego pozostało, było niedbale wciśnięte pod stalowy kontener na śmieci. Pochylił się i choć nie jedno już w życiu widział, przeszył go dreszcz. Głowa była pęknięta, zapewne od siły uderzenia o chodnik, twarz zmasakrowana, do tego włosy lepkie od krwi... To był koszmarny widok. Nawet dla niego. Wyprostował się i rozejrzał wokół. Resztki skóry i tkanek miękkich rozrzucone były w okręgu kilkunastu metrów, miejscami wręcz wtarte w szczeliny płyt chodnikowych. Nadian przykucnął przypatrując się miejscu zbrodni. Jego błękitne oczy rejestrowały każdy szczegół. Wcisnął srebrny przycisk na czarnej skórzanej bransoletce, którą zawsze nosił na prawym nadgarstku.
- Catalin? Jestem na miejscu. Mężczyzna, 34 lata, brunet, piwne oczy, brak chorób genetycznych i przewlekłych. Na skórze zapach kobiety, ale nie czuję nic więcej.
- Sprawca?
- Nie wiem. Znamy tylko jedną osobę, która w taki sposób traktowała ludzi... Ale.. Nie wierzę, że tu jest. Wyczulibyśmy go.
- O kim mówisz?
- O Arcanosie. Ofiara nie ma w czaszce mózgu.
Po drugiej stronie zapadła znacząca cisza. Nadian nie musiał pytać, wiedział, że i on i Catalin myślą teraz o Sarze.
- W porządku Nadian, posprzątaj i wracaj do kwatery.
Nadian podniósł się, a cień który rzucała jego potężna sylwetka, ogarnął dokładnie miejsce zbrodni. Był mistrzem, zatem nie musiał zamykać oczu, by skupić przed sobą energię Vi. Jego zwinne długie palce, wykonywały w powietrzu taniec, który miał moc tworzyć i niszczyć, łączyć i dzielić, ożywiać i uśmiercać. Ale żadna moc nie mogła naruszać naturalnego porządku świata. Nadużycie musiało być zawsze uzasadnione i poparte mocnymi argumentami. Tu nie było na nie miejsca. Dlatego sprawcę czekała kara. Mocą energii Vi skupił wokół siebie szczątki ciała, po czym wysyłając impuls zwęglił je w kilka sekund. Nic więcej nie mógł uczynić. Odwołał polecenie ochrony przestrzeni i rzucając ostatnie spojrzenie na garstkę popiołu, pochylił głowę i zmówił krótką modlitwę, rozsyłając pył w powietrze. Gdy po chwili odwrócił się, by ruszyć do domu, zaskoczony napotkał wpatrzone w siebie zielone oczy, błyskające złowrogo złotymi plamkami. Przed nim stała drobna kobieta, ale wiedział, że nie postura decyduje o harcie ducha. Jak to się stało, że jej nie usłyszał ani nie wyczuł? Szybko zlustrował kobietę. W lewej dłoni trzymała wycelowanego prosto w jego klatkę piersiową glocka 22. Proste kasztanowe włosy przystrzyżone tuż pod linią uszu, wychylały się niesfornie na policzki.
CZYTASZ
Błękitna krew
VampireBłękitna krew Praca otrzymała 1 miejsce w kategorii "O wampirach", w konkursie literackim "Splątane nici" edycja wiosna/lato 2018 organizowanym przez @adriananitniteczka. W Nowym Orleanie mieszka Nadian, z Rodu Sargassów. Z siostrą i grupa mężcz...