Carolyn obudziła się po szóstej. Wstała i udała się najpierw do kuchni włączyć ekspres. Gdy kawa się parzyła, wzięła szybki prysznic. Przypudrowała twarz, a na usta nałożyła brzoskwiniowy błyszczyk. Lekko pociągnęła brązowym tuszem rzęsy i kredką wzmocniła łuk brwiowy. Włożyła bieliznę, na to lniane spodnie w kolorze mlecznej czekolady i trykotową podkoszulkę na ramiączkach. Rozczesała włosy, a potem ułożyła je roztrzepując między palcami.W kuchni nalała kawę do dwóch termicznych kubków, z wieszaka porwała jeszcze granatową marynarkę i wyszła z mieszkania zatrzaskując drzwi. Zbiegła po schodach kamienicy, dyskretnie lustrując okolicę. Wsiadła do granatowego pontiaca i popijając kawę wysłała do swojego partnera Joe sms'a, że właśnie wyjeżdża. W drodze jej myśli zaprzątały wydarzenia ostatniej nocy. Zdrada Phila bolała, ale czuła, że emocje troszkę opadły, a wraz z nimi uczucie, które do niego żywiła. Zawiodła się na nim, zraniła ją jego nieszczerość i kłamstwa, ale jednocześnie odczuwała dziwną ulgę. Może nie łączyła ich miłość, tylko wieloletnie przyzwyczajenie? Przecież nawet jak się całowali czy uprawiali seks nie czuła wielkiego pociągu. Inaczej niż... Myśli popłynęły ku Nadianowi. Sam pocałunek wywołał w niej tak gorąca falę pożądania, że nie mogła w nocy spać. Przypominała sobie leżąc
w ciemnościach jego silne usta na swoich, gdy nagle poczuła bardzo realne dotknięcie na skórze. Wiedziała, że to on. Jej ciało zareagowało instynktownie pokrywając się gęsią skórką, bynajmniej nie z zimna. Zerwała się myśląc, że Nadian jest przy łóżku. Zapaliła nocną lampkę i rozejrzała się, ale nikogo nie było. Sięgnęła do nocnej szafki po glocka i wsunęła broń pod poduszkę. A potem zobaczyła jego twarz nad kołdrą, jakby był tuż obok. Nawet go dotknęła, ale gdy usłyszała inny męski głos, obraz się rozmył i znikł. Może to był sen? Ale dała by głowę, że nie... Czuła go, słyszała... Jeszcze nigdy w życiu nie przydarzyło jej się nic tak nierzeczywistego. Zadrżała na samą myśl o nim. Snując teorie dotyczące nocnych wydarzeń, dojechała w końcu przed komisariat i sprawnie zaparkowała. Przed drzwiami czekał już Joe. Wzięła z samochodu kubki z kawą i wyszła.
- Cześć mała - uśmiechnęła się na to przywitanie, a Joe cmoknął ją w policzek odbierając kawę. Pracował u nich od kilku miesięcy, miał dwadzieścia cztery lata, zatem była od niego starsza o niepełne sześć, ale bardzo się zaprzyjaźnili. Właściwie nie powinna była, bo był jej podwładnym, miał stopień sierżanta, ale był cholernie lojalny i bardzo go lubiła, dlatego pozwoliła sobie na taka zażyłość. Traktowała go jak młodszego brata.
- Cześć młody - odpowiedziała ponuro - słyszałeś?
Joe przeczesał dłonią krótkie czarne włosy i zmieszany pokiwał głową.
- Od kiedy wiesz?
- Od wczoraj, nikt mi nic nie mówi. Jestem żółtodziobem zapomniałaś?
- Szczerze mówiąc tak - uśmiechnęła się - ale w porządku. Nie miała powodu, aby mu nie wierzyć.
- Co dziś mamy? - zapytała otwierając drzwi do komisariatu, nastawiając się psychicznie na spotkanie z Jess. Joe nie pytał o Phila, wiedział, że jeśli Carolyn poczuje taką potrzebę, sama powie.
- Masz iść do kapitana - powiedział cicho, idąc za nią, gdy z dumnie podniesioną głowa mijała stanowiska kolegów i koleżanek z wydziału.
- Dla niego nie mam kawy - odpowiedziała nie odwracając się, choć po prawej stronie jakiś naćpany facet krzyczał opierając dłonie na biurku Henrego o tym, że ugryzł go wampir i kazał mu przyjść na posterunek i przyznać się do dokonanych gwałtów.
- Szkoda, bo chyba poprawiłaby mu humor. Zdaje się, że federalni zabiorą nam sprawę Lucy Neill.
Zatrzymała się i odwróciła gwałtownie.
CZYTASZ
Błękitna krew
VampiroBłękitna krew Praca otrzymała 1 miejsce w kategorii "O wampirach", w konkursie literackim "Splątane nici" edycja wiosna/lato 2018 organizowanym przez @adriananitniteczka. W Nowym Orleanie mieszka Nadian, z Rodu Sargassów. Z siostrą i grupa mężcz...