Rozdział 17

49 7 2
                                    

Wojownicy ruszyli od głównej bramy w kierunku siedziby Arcanosa. Wcześniej czekając na Aleksieja widzieli, że właśnie tam udali się ludzie tego zwyrodnialca. Pobiegli za nimi. Gregory nie zdążył ich jednak uprzedzić o tym co zobaczą i wyczują w środku. Na każdym kroku leżały ludzkie kości z kawałkami niedojedzonego mięsa, smród był tak przenikliwy, że nawet kilkusetletnim wojownikom, którzy przez lata swojego życia zdążyli już wiele zobaczyć, wnętrzności podnosiły się do gardła. Latami nikt tego nie sprzątał. Pozasychana krew znaczyła ślady na schodach, korytarzach i w sali tronowej. Ta była najgorsza. Bo tu urzędował Arcanos. Nadian znalazł kilka kawałków ciała Dawida. Przerażał go fakt, że musi o tym powiedzieć Carolyn. Wiedział, że teraz ma już tylko jego i Joe. Z szacunkiem ułożył to co zostało z Dawida, następnie zerwał z siebie koszulkę, starannie owinął w nią resztki ciała i schował w dużej bocznej kieszeni spodni. Postanowił, że jeśli tylko Carolyn będzie chciała, pochowają go na terenie posiadłości. Starając się zapanować nad narastającymi mdłościami przeszukiwał pomieszczenie po pomieszczeniu. Gregory znał najskrytsze przejścia i schowki jednak w całym gmachu panowała cisza. Gdy tylko skończyli przeszukanie, wyszli z budynku jak najszybciej się dało.

Aleksiej zaklął.

- Nie ma go tu. Uciekł.

- W którą stronę?

Nadian wciągnął nosem powietrze.

- Cholera, w stronę morza.

I rzeczywiście. Gdy wojownicy dotarli na plażę, zobaczyli oddalający się Pershing, na którym wcześniej sami przypłynęli.

- Kurwa - ryknął Aleks - mogliście jednak na mnie nie czekać tylko dopaść drania.

Wściekły jak osa popatrzył na Nadiana.

- Gdybym tak zrobił, nie darował byś mi tego. To ty musisz pomścić swoją kobietę.

- Tak... Wiem... - westchnął głęboko.

- To co teraz? - spytał Gregory.- czym odpłyniemy?

- Jest jeszcze jacht Michaela. Ale najpierw musimy się zająć Sargassami i ocalonymi. Ja z moimi ludźmi wracam do groty, a potem musimy od razu wracać do Nowego Orleanu by tropić Arcanosa. Nie wiemy dokąd się uda ze swoimi sługusami, a Was - tu skierował się do Omena i Aleko oraz reszty swoich zastępców - poproszę byście udali się do obozu i zajęli się naszymi rodakami. Zastanówcie się też, czy któryś z Was lub waszych ludzi mógłby sprawować na stałe pieczę nad Ukrytą Wyspą - musimy ich na nowo nauczyć jak żyć po ludzku... Gdy tylko wrócimy wyślemy po Was transport.

Pochylił przed nimi głowę.

- Tak jest - kilku wojowników skłoniło się przed nim w odpowiedzi i ruszyło w stronę obozu.

- Michael? - Nadian skierował myśli do wojownika czekającego w wilczej grocie.

- Jestem.

- Przyszykuj jeśli możesz razem z Martą wszystkich do transportu. Zaraz tam będę razem z Gregorym.

- Okej.

- Aleks, uruchom jacht Michaela i czekajcie na nas w pogotowiu.

Wojownik pokiwał głową. Choć cieszył się, że wraca i zobaczy Sarę, jednocześnie odczuwał wstyd, że gdy weźmie ją w ramiona, nie będzie mógł jej powiedzieć, że oprawca dostał zasłużoną karę i nie żyje. A co jeśli Arcanos płynie do Nowego Orleanu? Przecież na pewno wiedział od Kolia , gdzie jest ich siedziba i gdzie jest Sara.

Skupił się i posłał myśli do swojej dziewczyny. Może się uda.

- Saro?

Bez odzewu.

Błękitna krew Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz