Rozdział VII

993 74 30
                                    

Uwaga!
Lepiej nie czytaj tego rozdziału w obecności innych osób! Grozi ryzyko nagłego wybuchu kwiku! XD Mówię poważnie...

  Obudziłaś się w swoim łóżku. Przez chwilę nie zwróciłaś na to uwagi. Normalny dzień, normalne życie, normalne łóżko, normalne studia...
-O BOŻE! KTÓRA GODZINA?!
Spojrzałaś na zegarek. Była 15:18.
-O mój boże... O boże! Jestem tak bardzo spóźniona! Jak do tego w ogóle doszło?! Jestem tak strasznie nieodpowiedzialna!
Zerwałaś się z łóżka czym prędzej, aż tu nagle drzwi od pokoju się uchyliły.
-Można? - zapytał chłopak
-Przepraszam, ale jestem bardzo spóźniona! - wpadłaś w jeszcze większą panikę
-Spokojnie. Wszystko jest w porządku.
-Jak możesz tak mówić?! Zaspałam na wykłady! Miałam dzisiaj trzy godziny kryminologii! Tak bardzo chciałam iść na te wykłady!
-Uspokój się, dobrze? Pamiętasz? Wczoraj pomogłaś mi z papierami. Gdy skończyłaś, zasnęłaś przy biurku więc zawiozłem cię do mieszkania. Watari dzwonił do dyrektora żeby odwołał dzisiejsze wykłady.
-Chcesz powiedzieć że ze względu na mnie kazałeś odwołać wykłady wszystkim studentom?
-Dokładnie tak. Przynajmniej nie będziesz musiała tego nadrabiać.
-Ty skończony idioto...
-Daj spokój... Nawet nie wiesz jak się ucieszyli że mają dzień wolnego. Ty też powinnaś - uśmiechnął się
-To było bardzo nierozsądne zagranie...
-To prawda - westchnął
-Nie wiedziałam że robisz czasem nierozsądne rzeczy
-Każdy czasem robi, na przykład ty teraz. Zamiast cieszyć się dniem wolnym, cały czas tylko się martwisz i narzekasz.
-No wiesz...
Chłopak zaśmiał się cicho.
-Ja też zrobiłem sobie dzień wolny - odparł, przeciągając się jednocześnie
-Dobrze ci się śpi na narożniku?
-Nawet nie wiesz jak... Możesz mi pozazdrościć - uśmiechnął się jeszcze bardziej
-Ech... To świetnie - powiedziałaś.
Nie chciałaś dać mu za wygraną.
-Ja jednak wolę swoje łóżko - uśmiechnęłaś się (brakowało tylko okularów z thug life meme)
-Hmm... Zaraz sprawdzimy...
Chłopak rzucił się na moje świeżo pościelone łóżko.
-Hej! Dopiero co je pościeliłam!
-Hmm... No jest całkiem miękkie... Ale narożnik ma więcej miękkich koców i w ogóle...
Wskoczyłaś do swojego łóżka i próbowałaś na różne sposoby wypchnąć biednego chłopaka, jednak nic z tego. Nagle doznałaś olśnienia.
-Nie chcesz wyjść co?
-Nie za bardzo
-A więc wolisz moje łóżko tak?
-Nie do końca...
-W porządku... Siedź sobie.
-Nie próbujesz już mnie wypchnąć?
-Nie, mam lepszy sposób - starałaś się zachować pokerową twarz, ale śmiech psychopaty cię dopadł
-Dobrze się czujesz?
-Wyśmienicie! Hahahahah! Hahahahahahaha! Muahahahahahahah! Ahahahahahahah! Ghahahahahaha! Nigdzie się nie ruszaj mój drogi...
Wstałaś z łóżka, byłaś już za drzwiami, aż tu nagle...
-Muahahahahahahahahahahahha! - Nie mogłaś się powstrzymać.
Twój plan był wręcz szatańsko dobry. Poszłaś do kuchni, wyciągnęłaś ciastka z szafki (odkąd L u ciebie nocuje, stale musisz mieć zapasy słodkości), polałaś je bitą śmietaną i karmelem. Szłaś do pokoju. Zatrzymałaś się obok drzwi, tak żeby chłopak nie widział co trzymasz.
-Lawliet? Kochany... Napewno nie chcesz wyjść z łóżka? - teraz musiałaś uważać żeby tego nie spieprzyć i nie posikać się ze śmiechu, a było cholernie trudno.
-Huh? No mówiłem już że nie mam zamiaru - chłopak starał się WCALE nie zwracać uwagi na ów "kochany", przez które zrobił się czerwony jak burak.
-Och to wielka szkoda...
-A to niby dlaczego? - zainteresował się
-Bo widzisz... - wyszłaś zza ściany
-C-CIASTKA?! - momentalnie oczy chłopaka zaczęły błyszczeć, a ten zaczął się oblizywać
-Chciałam tylko ci powiedzieć że przygotowałam deser i zostawiam go w kuchni na stole - uśmiechmęłaś się, starając się ukryć presję nadchodzącego zwycięstwa.
Poszłaś szybkim krokiem do kuchni i postawiłaś talerz. Chłopak podążał za tobą. Rzucił się na ciastka niczym tygrys na swoją ofiarę. Tymczasem ty pobiegłaś do swojej sypialni i rzuciłaś się na łóżko, starając się zająć całą wolną przestrzeń. Chłopak szybko skończył jeść, i wrócił do sypialni.
-"Osz ty podstępna kocico, łasico, tygrysico!" (pozdro dla mojego kolegi, bo tym razem cytuję właśnie jego tekst, mimo iż w ogóle odbiega od charakteru postaci... Zrozum... MUSIAŁAM GO WSTAWIĆ)
-Od kiedy mówisz takim językiem? - zachichotałaś
-Od kiedy zostałem wygnany z łóżka w tak podstępny sposób... No weź... Wpuść mnie - popatrzył na ciebie swoimi charakterystycznymi, niewinnymi oczkami i uśmiechem tak jak wtedy kiedy mówił "sprawiedliwość zawsze wygrywa", gdy toczyła się sprawa Kiry.
-Ughhh.... Nie patrz na mnie takim wzrokiem - powiedziałaś z zaciśniętymi zębami.
Chłopak śmiał się cicho.
-Nie wpuszczę cię... Zapomnij.
-Oj no proszeeee - zrobił minę najsłodszą jaką tylko umiał (i ten cały wysiłek był dla ciebie).
-Narożnik już ci nie odpowiada? - zaśmiałaś się
-Ech... No... Na nim nie ma ciebie - mina mu się zmieniła na smutną
-Czyżby mój potwór poczół właśnie miłość?
-"Mój potwór"? Brzmi ciekawie... Zamieniam się w słuch. - uśmiechnął się chytro
-Ależ ty jesteś dziecinny...
-Wiem... Taki już jestem... - miał wrażenie że odkryłaś jego wadę, przez co czuł się fatalnie
-To słodkie - powiedziałaś - Mały chłopiec... Którego można niańczyć...
W tym momencie biedny detektyw stracił nad sobą panowanie i rzucił się na ciebie. Leżał wtulony w ciebie, a ty patrzyłaś zaskoczona jego zachowaniem.
-Mówiłem że jestem dziecinny... - szepnął ci do ucha
-Tak... Mówiłeś - wsadziłaś rękę w jego bujne włosy i powoli zaczęłaś go głaskać po głowie.
Lawliet zaczął mruczeć i oddychać nieco szybciej.
-Czy ty mruczysz?! - zaśmiałaś się zszokowana
-C-Co?! N-Nie no coś ty... - szybko się podniósł i zaczerwienił.
Z pozycji leżącej szybko otwarłaś szufladę od szafki nocnej i wyciągnęłaś czarne, puchate kocie uszka. Założyłaś je szybkim ruchem na głowę L'a.
-Awwww.... Wyglądasz tak słodko! - zaczęłaś kwiczeć z zachwytu... To już było przesłodzone...
Chłopak z powrotem położył się na tobie. Tym razem jednak jego głowa leżała na twoim sercu. Ponownie zaczęłaś go głaskać, i on znów zaczął mruczeć. Leżeliście tak bite dwie godziny. Cały czas go głaskałaś. Miałaś wrażenie że jego włosy są tak miękkie i puszyste jak futro małego kociaka. Nagle chłopak podniósł się i zbliżył swoją twarz do twojej. Patrzyłaś mu głęboko w oczy na które momentalnien opadły powieki. Poczułaś coś wilgotnego, miękkiego i ciepłego na swoich ustach. Jego oddech mieszał się z twoim. Wasze serca biły tym samym rytmem, niczym w pieśń. Miałaś wrażenie że wszystko dookoła zanika i jesteście tylko wy dwoje. Wpiłaś się w jego wargi i całowałaś namiętnie. Twoje ręce przemieszczały się po jego zgarbionych plecach. Miałaś wrażenie że stanowicie jedność. Czułaś się bezpiecznie jak nigdy. Przechodziły cię gęste, ciepłe ciarki. Cała dygotałaś, ale ci to w ogóle nie przeszkadzało. Za nic nie chciałaś żeby ta chwila się skończyła. W końcu zrobiliście przerwę na oddech.
-Kocham cię... Bardzo - wyszeptał ci do ucha
-Też cie kocham... Mój mały, dziecinny potworze - wyszeptałaś.
Nigdy jeszcze nie widziałaś tak go tak bardzo szczęśliwego.
-Więc już nie śpisz na narożniku? - uśmiechnęłaś się podstępnie.
Lawliet zaczął oddychać jeszcze szybciej i zrobił się jeszcze bardziej czerwony.
-Nie, dziś chcę cały czas być przy tobie, moja księżniczko - powiedział lekko obniżonym, uwodzicielskim głosem
-Pff... Jaka ze mnie za księżniczka?
-Moja księżniczka - nie dał ci nawet odpowiedzieć, bo złożył namiętny pocałunek na twoich ustach.
  Leżałaś wykąpana w łóżku i czekałaś aż przyjdzie twój książę z bajki. Zdążyłaś sobie poukładać myśli. W końcu zjawił się twój ukochany, tradycyjnie w samych bokserkach. Zrobiło ci się bardzo gorąco.
-Myślałaś o mnie? - zapytał
-Oczywiście że tak... - powiedziałaś spokojnie - Ty skończony idioto! JAK MOGŁEŚ?! JAK MOGŁEŚ NIE WRACAĆ TAK DŁUGO?! Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam.
Wyraz chłopaka był mieszany. Trochę wzruszenia, trochę zakochania, trochę wstydu i odrobina poczucia winy.
-Najmocniej przepraszam szanowną panią. Postaram się to pani jakoś wynagrodzić.
Wczołgał się do łóżka i podałował cię namiętnie, przeczesując palcami twoje włosy.
-Czy moja wina została wystarczająco odpokutowana? - zapytał obniżonym, mruczącym głosem
-Hmm... Myślę że tak - uśmiechnęłaś się
-Czy możemy już iść spać? - zapytał
-Myślę że tak.
L zgasił światło. Leżałaś wtulona w jego nagie torso. On z kolei otulał cię swoimi ramionami, a jego twarz była zagubiona w twoich włosach. Napawałaś się jego każdym oddechem. Był ciepły i spokojny. Jego ciało wreszcie nie było spięte. Było miękkie i gorące. Poczułaś błogość, aż w końcu usnęłaś.

Księga I <Gdzie jest Lawliet?>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz