Rozdział VI

990 74 12
                                    

Obudziłaś się zmarznięta. Przypomniałaś sobie wczorajszy wieczór. Przypomniałaś sobie również że w pokoju obok śpi najlepszy detektyw na świecie. Zamyśliłaś się, aż tu nagle zadzwonił budzik, który wyrwał cię z myśli. Wstałaś niechętnie, ubrałaś się i poszłaś przygotować coś do zjedzenia. Gdy już zjadłaś, przygotowałaś tacę ze świeżymi babeczkami. Specjalnie wstałaś wcześniej żeby je upiec dla L'a. Była już 07:30. Ogarnęłaś włosy i pomalowałaś się. Wróciłaś do kuchni, wzięłaś kartkę i zaczęłaś pisać.

"Zrobiłam Ci śniadanie :) Dzisiaj mam wykłady, więc nie zdziw się że mnie nie ma. Jak tylko skończę zajęcia to zgodnie z obietnicą przyjdę do centrali. Klucze od mojego mieszkania są na stole w kuchni.
Smacznego! ;)"

Uchyliłaś drzwi od salonu w którym spał czarnowłosy chłopak. Leżał wtulony w kołdrę. Wyglądał tak słodko, że miałaś ochotę patrzeć na niego cały dzień, jednak musiałaś już wychodzić, więc postawiłaś tacę na stoliku i wyszłaś. Poszłaś do najbliższego metra i pojechałaś na wykłady linią S-42. Na szczęście byłaś na czas.
Siedziałaś w sali wykładowej. Aktualnie miałaś kryminologię - twój ulubiony wykład. Wykładowca opowiadał o zbrodni z 1968 roku (nie wiem czy wtedy coś się wydarzyło, ale powiedzmy że tak). Był to jeden z ciekawszych tematów, jednak ty nie mogłaś się skupić. Cały czas myślałaś o czarnowłosym chłopaku, śpiącym i wtulonym w kołdrę. Na samą myśl przechodziły cię ciepłe ciarki i robiło ci się jakoś tak ciepło na sercu. W pewnej chwili miałaś w głowie wizję. Zamiast kołdry leżałaś tam ty. Myślałaś że nie wysiedzisz. Wyszłaś do toalety czerwona jak burak.
Był najgorszy przedmiot, który był na każdych studiach, szkole średniej i podstawowej. Konkretnie matematyka. Był to przedmiot z którym miałaś nie lada problem. Nadal nie mogłaś się skupić. Tym razem cały czas miałaś w głowie wizję siebie i chłopaka, leżących razem. Starałaś się opamiętać, jednak wszystko na marne. Wykładowca zadał wam obszerne zadanie terminowe. Miałaś dwa dni na zrobienie go, a ty nawet nie wiedziałaś jakie obliczenia masz wykonać.
W końcu wykłady się skończyły. Czym prędzej pobiegłaś do metra. Pojechałaś do centrali linią S-29. Przeszłaś przez zabezpieczenia i wreszcie znalazłaś się tam gdzie chciałaś być. Uchyliłaś drzwi, a oczy wszystkich zwróciły się na ciebie.
-Dobry wieczór - powiedziałaś.
Wszyscy wrócili do swoich zajęć, tylko L podszedł do ciebie.
-Dziękuję za śniadanie - szepnął ci do ucha -Jak tam dzisiaj na wykładach? - zapytał.
"O boże! Czyżby się domyślał?!"
-W porządku - odparłaś - Sprawdziliście osoby zaginione?
-Dopiero połowę. Pomożesz nam sprawdzić resztę?
-Jasne! Po to tu jestem. Bardzo chcę wam pomóc i mam nadzieję że mi się to uda.
-Przekonujące - uśmiechnął się - Taro Matsuda, czy mógłbyś przygotować kilka kartotek dla [twoje imię]?
-Tak jest szefie! - odpowiedział Matsuda
-Hej! Czy przypadkiem pan Yagami nie był szefem? -zaśmiał się Mogi.
Matsuda nie bardzo wiedział co odpowiedzieć, więc uśmiechnął się głupkowato i poszedł po papiery.
-Minie trochę czasu zanim Matsuda wróci. Nie zadali ci jakiejś pracy domowej? - zapytał Lawliet
-Projekt terminowy z matematyki - westchnęłaś
-Rozumiem... - odparł - Możesz zacząć go teraz.
Usiadłaś przy wolnym biórku i wyciągnęłaś zeszyt.

"Projekt terminowy!
Temat - Algebra na poziomie zaawansowanym.
Zadanie 1
Treść:
Oblicz sumy algebraiczne z ośmioma niewiadomymi.
Przykłady:
S-(E%+43x)-28p²*86⅔u:9Cos-8t:k
A-(56%+438M):3R-88F+(Q-5556Y%)+92D+42Z-4N
(nie wiem czy to jest w ogóle wyliczalne, ani co jest na studiach, ale załóżmy że masz wyliczyć coś takiego).
Siedziałaś załamana i nie miałaś bladego pojęcia co z tym zrobić. Miałaś braki w wiedzy już od podstawówki. Czułaś że oblejesz. Od razu się poddałaś. Poszłaś do L'a zapytać czy jest coś jeszcze do zrobienia.
-Nie pracujesz nad pronektem? - zapytał
-Nie, nie po to tu przyszłam. Poza tym nawet nie wiem jak mam się za to zabrać. Jest coś do zrobienia?
Chłopak westchnął i wstał z krzesła. Podszedł do biurka na którym leżał zeszyt.
-Hmm... Faktycznie łatwo nie jest.
Kazał ci usiąść.
-Popatrz. Najpierw musisz wyliczyć jedną niewiadomą, a później po kolei resztę. To wcale nie jest takie trudne na jakie wygląda.
Zaczęłaś robić wszystko po kolei tak jak kazał.
-Widzisz? Wyszedł ci poprawny wynik - uśmiechnął się
-Faktycznie! Dziękuję! Przynajmniej nie obleję - uśmiechnęłaś się
-Rozumiesz już teraz?
-Myślę że tak - odpowiedziałaś
-Jeśli będziesz potrzebować pomocy to przyjdź do mnie, w porządku?
-Okej - odparłaś.
Chłopak wrócił na swoje stanowisko. Popatrzyłaś na zadanie i od razu zabrałaś się do roboty.
-Hmm... Jeśli to dodam do tego, a tu odejmę, to wyjdzie mi 396M i muszę podzielić to przez 4Y i powinno wyjść 86N i 92%. Tak, to na pewno dobry wynik!
-Nie powiedziałbym...
-Huh? Myślałam że poszedłeś do siebie... - zaczerwieniłaś się
-Ale już wróciłem. Wiedziałem że od razu tego nie załapiesz.
-Hej! Wcale nie jestem gorsza od ciebie!
-Tego nie powiedziałem. Jesteś tak dobra jak ja, a może nawet ciut lepsza.
-Nie pochlebiaj mi - odpowiedziałaś
-Mówię poważnie, ale jeśli myślimy podobnie, a czasem nawet tak samo to znaczy że możesz mieć problemy z tym z czym ja miałem.
-To nie jest powiedziane.
-Ale bardzo prawdopodobne.
-Uważasz że jestem twoją kopią?
-Nie. Uważam że jesteś o wiele lepsza. - odpowiedział czerwieniąc się trochę.
Przez resztę czasu chłopak tłumaczył ci różne przykłady, aż w końcu zrozumiałaś.
-Wiszę ci dwa talerze babeczek - powiedziałaś
-Mogą być trzy - odparł
-Ehh... No dobra - westchnęłaś.
Po chwili przyszedł Matsuda z metrową stertą kartek.
-"Matsuda ty idioto"... Chcesz ją zawalić robotą? Przecież ona się zapracuje na śmierć. Ile ty tego nadrukowałeś? - mruknął L.
"Troszczy się o mnie" pomyślałaś.
-Pomogę ci z tym. Nie pozwolę na to żebyś padła ze zmęczenia - powiedział Lawliet.

Księga I <Gdzie jest Lawliet?>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz