20.

1.1K 46 7
                                    

Postanowiłam zakończyć swoje życie. Zbyt długo to odwlekałam. Dłużej już nie mogła funkcjonować. Alkohol nie wykończyłby mnie wystarczająco szybko. Miałam już dość swojego życia wystarczająco długo, żeby je przedłużać. Nic dobrego mnie już nie czekało. Wydawało mi się śmierć będzie najlepszą opcją. Miałam dość cierpienia. Skoro do tej pory nie udało mi się umrzeć, postanowiłam pomóc swojemu szczęściu. Miałam zapas alkoholu, jakieś tabletki, dużo tabletek, żyletki i sznurek. Przygotowałam się odpowiednio. Na pewno się uda. W ostateczności mogłabym wyskoczyć z okna. To nie powinno być trudne. Zwłaszcza gdy będę pijana. Pod wpływem alkoholu człowiek stawał się odważniejszy. Chociaż nie brakowało mi odwagi na trzeźwo.

Miałam pewność, że nikt mnie nie uratuje. Znajomi mnie nie odwiedzali. Zresztą jacy znajomi? Ci od picia? Dobre sobie. Zapomnieli o mnie z ostatnim dniem pracy w klubie, a w nowym miejscu jeszcze z nikim się nie zakolegowałam. Nie miałam takiego zamiaru. A rodzice? Oni mieli mnie gdzieś już od dawna. Nie interesowało ich moje życie. Pewnie nawet nie ruszy ich, gdy dowiedzą się o mojej śmierci. Gdy ktoś znajdzie moje ciało, odpowiednie służby na pewno poinformują rodzinę. Po co komuś córka z problemami? Nigdy nie radziłam sobie ze sobą, a rodzice nie umieli mi pomóc. Nie chcieli! Mieli w dupie swoją jedyną córkę. Zawsze traktowali mnie jak śmiecia. Nie było się co dziwić, że tak właśnie się czułam. Jeśli ktoś całe życie powtarzał ci, że się do niczego nie nadawałeś, w końcu zaczynasz w to wierzyć.

Brandon przyjdzie w odwiedziny dopiero za kilka dni. Tyle czasu mi wystarczyło. Przyjaciel pojawiał się u mnie tylko w weekendy, bo tak ustaliliśmy. Nie chciałam, żeby poświęcał mi zbyt wiele czasu. Traktowałam go jak przyjaciela, ale nie zamierzałam zadręczać go swoimi ponurymi myślami ani dzielić koszmarami, które przeżywałam od śmierci synka. Brandon miał swoje życie, a ja nie zasługiwałam na jego zainteresowanie. Gdy mnie znajdzie, nie będzie w stanie mi pomóc. W końcu się ode mnie uwolni. Był jedyną osobą poza właścicielem mieszkania, która mogła mnie tutaj odnaleźć. I dobrze. Nie chciałam kolejnej szansy na kontynuowanie swojego beznadziejnego życia. Musiał zrozumieć, że podjęłam decyzję o odejściu z tego świata i powinien to uszanować.

Po godzinie od nadmiernej ilości alkoholu szumiało mi już w głowie, więc zamierzałam wziąć garść tabletek. Uznałam, że to odpowiedni moment. Może przyśpieszą moją śmierć. Oby, bo do tej pory nic się nie działo. Zaczęłam się niecierpliwić. Nie znałam żadnej nazwy tabletek, które połykałam jedna za drugą, ale to nieistotne. Zapewne zmieszane razem w ilości trzech opakowań, popite wódką, zaszkodzą. Byłam tego pewna. Nie dostanę czasu na odratowanie mnie. Umrę tutaj sama. Właśnie tego pragnęłam. Śmierć nie robiła na mnie żadnego wrażenia. Już nie. Nie bałam się jej.

Było mi słabo, ale nadal nic się nie działo. Dalej popijałam wino, które zmieszałam z wódką. Smak okropny, ale efekt powinien być lepszy. Ile to wszystko mogło jeszcze potrwać? Godzinę? Dwie? Miałam się męczyć do rana? Myślałam, że koniec nadejdzie szybciej. Na filmach samobójstwa wyglądały na łatwe.

Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Chodzenie po mieszkaniu okazało się zbyt trudne, bo gdy wstałam, nogi się pode mną ugięły. Nie miałam siły ponownie podnieść się z podłogi, więc już nie próbowałam. Leżałam na niej, patrząc w sufit, czekając na to, co stanie się później. Nie pamiętałam, nawet kiedy wybrałam numer Brandona i jak znalazłam telefon. Bełkotałam coś bez ładu i składu. Wypadałoby się pożegnać, pewnie dlatego zadzwoniłam.

– Suzanne, jesteś tam? – wołał spanikowany, gdy nie odezwałam się przez długi czas. – Suzanne!

Nie musiał się denerwować. Przecież zawsze robiłam głupstwa. Miałam wrażenie, że to moje ostatnie chwile. Obraz zamazywał mi się przed oczami, więc je zamknęłam. Lepiej było nie patrzeć na bałagan, którego narobiłam ostatniego dnia swojego życia. Ktoś będzie się musiał nieźle narobić, żeby sprzątnąć ten bałagan. I porządnie wietrzyć mieszkanie, bo alkohol pewnie było czuć już na klatce. Nie miałam siły trzymać telefonu przy uchu. Trzymałam go na ramieniu blisko twarzy, żeby słyszeć cokolwiek, mimo że już ciężko szło mi rozpoznawanie słów. Jeszcze chwila, a spełni się moje marzenie. Mimowolnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Zniknę z tego świata i przestanę wszystkim stwarzać problemy. Byłam szczęśliwa. W ostatnich latach nic nie sprawiło mi takiej radości, jak myśl o tym, że śmierć była na wyciągnięcie ręki.

Zostań ze mną (Seria Długa Droga Tom II) [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz