Wypadek

3.5K 256 10
                                    

    -Ładne odebranie Shinji!- krzyknął Shinamaki. Kapitan przymierzał się do kolejnego ataku. Tōru wystawiał. Jak zwykle perfekcyjnie. Następny atakował Iwaizumi. Libero był zmęczony, ale wciąż nie odpuszczał piłek. Podziwiałaś tę jego waleczność. Trener pojechał na mecz Dateko, by obserwować drużynę przed preeliminacjami. Musiałyście więc z Tamaki nadzorować trening we dwie.
-[Imię]-chan!- zagadała.- Będę musiała wyjść jakieś pół godziny wcześniej. Rodzice mnie prosili o pomoc w domu. Dasz radę ich sama ogarnąć?- spytała. Nie widziałaś problemu. W końcu Tamaki sama przyznawała, że czasami radzisz sobie z nimi znacznie lepiej niż ona.
-Wszystkim się zajmę.- odparłaś.

    Tamaki wyszła. Chłopcy nie byli małymi dziećmi. Do tego wiedzieli już nad czym musieli popracować i jakie ćwiczenia wykonywać, więc nie miałaś zbyt wiele na głowie. Gdy drużyna ćwiczyła, zaczęłaś robić notatki, by później wyciągnąć z nich cenne wnioski. Intensywnie analizowałaś każdy ruch. Trener nazywał cię „oczami Sejioh", ze względu na twoją bystrość. Nic ci nie było w stanie umknąć. Chociaż z początku bałaś się, że Tamaki będzie o ten tytuł zazdrosna, to po czasie wszelkie obawy zostały zażegnane. Dziewczyna sama przyznawała, że odkąd zostałaś ich menadżerką poczuła się odciążona. Była ci wdzięczna, że tak godnie przejęłaś jej obowiązki.

    Chłopcy dawali z siebie wszystko. Każdy był już zmęczony, ale nikt nie przestawał ćwiczyć. Szczególne zmęczenie zauważyłaś jednak u Oikawy. Zaniepokoiło cię to. Szatyn widocznie bił się ze sobą, by nie pokazywać jak bardzo jest wyczerpany. W końcu jednak niemoc wzięła górę.
-Kuso...- usłyszałaś syk Tōru upadającego na parkiet. Każdy przerwał wykonywane czynności, a ty zerwałaś się z ławki i ruszyłaś w kierunku chłopaka. Oikawa trzymał się za kolano. „Kontuzja? Przed preeliminacjami?"- myślałaś o najgorszym. Tōru podparł się na rękach i odchylił głowę do tylu, by wziąć głęboki oddech.
-Mówiłem ci idioto żebyś się nie przemęczał!!!!- krzyczał Hajime. Pochyliłaś się nad chłopakiem.
-Tōru, co się stało?- spytałaś lekko zaniepokojonym głosem. Wszyscy się wam przyglądali. Wyglądali tak, jakby pokładali w tobie jakieś nadzieje. Patrzyli na ciebie jak na bohaterkę, która miała uratować ich cudownego rozgrywajacego. Nie wiedziałaś jednak co począć.
-Coś... coś mi się przestawiło...- syczał z bólu chłopak. Zmartwiło cię to jeszcze bardziej. Nawet jeżeli bardzo cierpiał, to nigdy się do tego nie przyznawał.
-Nic mi nie jest. Już wstaję. Poczekaj Iwa-chan, już ci wystawiam.- powiedział chłopak próbując się podnieść. Nie pozwoliłaś mu na to.
-Poczekaj chwilę...- sprowadziłaś go na ziemię.
-O czym ty do cholery mowisz?! Czy ciebie już całkiem pozbawili rozumu?!- wrzeszczał rozwścieczony brunet. Szatyn zrobił minę obrażonego dziecka.
-Przyniosę lód, chłopaki pomóżcie Tōru wstać i zaprowadźcie go gdzieś, gdzie będzie mógł usiąść.- poleciłaś. Gdy wróciłaś z kompresem Tōru siedział na oparty o ścianę z nogą wyciągniętą przed siebie. Oddychał ciężko i miał przymknięte oczy.
-Wracajcie do treningu, a ja zajmę się nim.- powiedziałaś wskazując na chłopaka. Podbiegłaś do niego z lodem okładając mu kolano. „Całe spuchnięte..."- pomyślałaś.
-[Imię]-chan! To trochę boli... wiesz?- odezwał się zmęczonym głosem.
-Nie bolałoby gdybyś na siebie bardziej uważał!- skarciłaś go. Przyjrzałaś się. Na nodze miał zsunięty z kolana stabilizator. Zawsze myślałaś, że to ochraniacz, ale teraz gdy zwróciłaś na to uwagę, nie miałaś wątpliwości.
-Od kiedy masz kontuzję?- spytałaś surowym głosem.
-Nie wiem sam już... końcówka gimnazjum jakoś.- odparł. Zdenerwowałaś się.
-I nic sobie z tego nie robisz?!- krzyknęłaś, ale po chwili zmieniłaś ton głosu na delikatniejszy. Chłopak kochał ten sport jak żaden inny. Nic więc dziwnego, że całkowicie się mu poświęcał.
-Powinieneś o siebie bardziej dbać.- powiedziałaś stanowczo. Nachyliłaś się nad jego kolanem. Zza twojej koszulki wypadł łańcuszek. Ten sam, który kiedyś dostałaś od Tōru. Chłopak go dostrzegł, ale milczał wpatrując się w niego. Przeniosłaś wzrok na talizman zwisający z twojej szyi, potem na chłopaka. Ten zawstydzony odwrócił głowę, a ty schowałaś wisiorek z powrotem pod koszulkę. Spryskałaś mu kolano chłodzącym sprayem i pomogłaś mu się podnieść, by mógł usiąść na trybunach. Niepewnie zajęłaś miejsce koło niego. Oikawa wyglądał na przygnębionego.
-CHOLERA!- krzyknął tak głośno i niespodziewanie, że cała podskoczyłaś. Spojrzałaś na niego przerażonym wzrokiem.
-Przepraszam [Imię]-chan, chyba dziś nie pójdziemy do parku...- wydusił z siebie. Nie myślałaś o tym. Zrobiło ci się szkoda chłopaka. Wiedziałaś jednak, że to nie jego jedyne zmartwienie. Szatyn nie mógł znieść myśli, że może być wykluczony z udziału w preeliminacjach. Twoje serce zmiękło. Nie czułaś już potrzeby, by dłużej trzymać Tōru na dystans. Teraz chciałaś go za wszelką cenę pocieszyć. Wiedziałaś jak bardzo ważna była dla niego siatkówka. Chciałaś sprawić, by poczuł się lepiej.
-Myślę, że sam nie dojdziesz do domu. Odprowadzę cię.- powiedziałaś troskliwym tonem. Oikawa spojrzał ci w oczy.
-Dziękuje...- powiedział z lekkim niedowierzaniem. Zarumieniłaś się. Zauważyłaś zaskoczenie na twarzy szatyna. Ostatnio byłaś dla niego bardzo chłodna, widząc cię tak zatroskaną chłopak miał prawo być zdziwiony. Fakt, że się o niego martwiłaś był dla niego najlepszym lekarstwem.
________________________

✅ Throwback | Oikawa x Reader ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz