V.

1.8K 72 8
                                    

Bawiłem się kluczami, schodząc po schodach prowadzących na parter mojej wilii. Zastanawiałem się co mogę dać temu chłopakowi do jedzenia. Nie wiem czy jest na coś uczulony, co może jeść, a co nie, co lubi i w jakiej porcji mam przygotować posiłek. Nie wiedziałem nic. Papiery z tamtego karton a nic mi nie mówiły, więc podsumowując musiałem postawić na coś banalnie prostego. Wszedłem do kuchni. Na samym jej środku znajdowała się duża wyspa kuchenna, którą otaczały krzesła. Białe szafki i szary marmur idealnie się z sobą uzupełniały, a w porównaniu białych płyt na podłodze i ścian w tym samym kolorze, no oprócz  tych pojedynczych z motywem drewna, cała kuchnia wydawała się optycznie większa. Pomieszczenie to, łączyło się z salonem, a ściana łącząca te dwa pokoje była cała przeszklona. Widok z tych szyb, był na mój ogród. Na zewnątrz znajdował się piękny biały taras, a zaraz za nim ogromny basen, obok którego stały leżaki. Wszystko to otoczone piękną naturą, codziennie pielęgnowaną przez najlepszych ogrodników w kraju.

Podszedłem do lodówki i otworzyłem ją, dokładnie badając jej zawartość. Ostatecznie wyciągnąłem z niej karton z mlekiem, w celu zrobienia płatków do tego chłopca. Po chwili gdy wszystko było już gotowe, wziąłem małą tacę, na której znajdowała się miseczka z jedzeniem chłopca i mała łyżka. Udałem się znowu do jego pokoju.

Gdy otworzyłem już drzwi, wszedłem do pokoju i zobaczyłem moją małą, uroczą zabaweczl0ke. Leżał na łóżku, cały zapłakany i spoglądam na mnie swoimi oczkami. Jego chude i drobne ciało leżało skulone i drżało z zimna. Położyłem posiłek na biurko i podszedłem do niego. Jednym ruchem pozbyłem się jego smyczy i okryłem go kocem. Pociągłem go za obróżkę, a ten już po chwili siedział przy biurku.

- Zjesz wszytko i położył się z powrotem na łóżko. Dzisiaj wieczorem masz być cichutko jak nigdy dotąd, rozumiesz? Jakby cię nie było - Powiedziałem stanowczym tonem i wyszedłem z pokoju.

Dzisiaj przecież przychodzi  Jeon z Joonem, nie może nam przeszkadzać. Przynajmniej wieczorem nie będę się nudzić, z nimi na pewno nie. Spojrzałem na swój zegarek, była dopiero 15. Miałem jeszcze dwie godziny. Udałem się do swojego biura, gdzie zasiadłem na głównym miejscu i zacząłem przeglądać papiery. Drobne druczki, ciągi nieskończonych ciągów cyferek, miliony kropek i przecinków, to wszystko znajdowało się na tych białych jak śnieg kartkach. Jedna zła cyferka, słowo czy przecinek nie w tym miejscu co trzeba i czyjeś życie zostaje zrujnowane.

No tak, nie powiedziałem jeszcze czym się zajmuje, a właściwie to zajmujemy. Pracuje razem z Namjoonem, Jeonggukiem i Hoseokiem jako dilerzy. Swoich ludzi mamy rozsianych po całym świecie, a sama organizacja jest tajna i wie o niej tylko kilka ludzi. Jesteśmy na najwyższym stopniu i to my o wszystkim decydujemy, ale również i odpowiadamy za wszystko. Jeden przecinek w tą lub drugą stronę, może sprawić że zadłużymy się na wieczność, dlatego wszystko sprawdzamy tak dokładnie.

16:53

Usłyszałem głośny dzwonek do drzwi, którego dźwięk rozniósł się po całym domu. Wstałem od mojego biurka, zostawiając papiery na nim i wyszedłem z tego pomieszczenia. Udałem się do dużego przedpokoju i otwartej drzwi moim dzisiejszym gościom.

- Jak my się dawno nie widzieliśmy, Yoonie! - Powiedział Namjoon od razu witając się ze mną w progu.

- Cześć. - odpowiedziałem i od razu podałem mu swoją dłoń na znak przywitania. - Jest i nasz królik! - powiedziałem gdy zaraz za wysokim mężczyzną pojawił się drugi, wysportowany i aktualnie lekko zmieszany.

Przepuściłem ich w drzwiach i zamknąłem za nimi, na wszelkie możliwe zamki. Widziałem jedynie w oczach Jeona że coś się stało, ale nie za bardzo wiedziałem czy wypada się go zapytać. Gdy już wszyscy byliśmy w salonie, usiadłem na białym, skórzanym fotelu na przeciwko kanapy, gdzie siedzieli już pozostali mężczyźni.


- Więc, on teraz z tobą mieszka? - zapytał Jeongguk, zakładając nogę na nogę.

- Nie nazwałbym tego mieszkaniem, ale teoretycznie to tak. - Spojrzałem na twarz Namjoona, która mówiła sama za siebie. - Wina i pizza?

Od razu uśmiechnął się znacząco. Znamy się od lat, wiemy o sobie wszystko i kryjemy wzajemnie. Zaczęło się od paru kresek przed szkołą, a skończyło jako dilerzy na skalę światową. Wstałem i podszedłem do ściany pełnej białych szafek, razem z szarym, marmurowym blatem i wyciągnąłem jedno z win z barku.

- Château Mouton Rothschild - przeczytałem wyraźnie tak by Namjoon od samych tych słów, odpływał w smaku alkoholu.

Wziąłem jeszcze trzy kieliszki i wróciłem do reszty. Podałem wino Kimowi, ustawiając kieliszki równo obok siebie.

- Jeon, zadzwoń po pizze. - powiedziałem do młodszego od siebie o zaledwie miesiąc mężczyzny.

- Następnym razem ja nie dzwonię, zawsze to mnie dajecie do tego - wyciągnął telefon z kieszeni, wstał i powolnym krokiem udał się do kuchni.

- Przynieś po drodze korkociąg! - wykrzyczał Namjoon do młodszego od niego.

Nam był najstarszy z nas wszystkich o cały rok, później byłem ja, a na samym końcu ten króliczopodobny chłopak. Mimo naszych ilości przeżytych wiosen, żaden z nas nie uważał siebie za jakiegoś lepszego lub wyższego od reszty. Owszem, czasem zdarzało się nam podokuczać sobie nawzajem, ale to było tylko i wyłącznie żarty. Każdy z nas traktował siebie jak rodzinę, jako jedyną rodzinę na świecie. Dlatego też, każdy z domów pozostałych, reszta znała jak nikt inny. Dlatego też jeon doskonale wiedział gdzie trzymam tego typu rzeczy.

- Więc, może nam go pokażesz? Jimin jest ponoć jedną z tych zabawek, o której krążą legendy po całym świecie. Jaki on jest? - Zapytał mężczyzna siedzący obok, a ja jedynie oparłam się o oparcie od mojego fotelu.

- Ah, Jimin to do prawdy cudowny chłopiec. - westchnąłem z przyjemności, przypominając sobie wczorajszy widok jęczącego chłopca. - Mimo że jest trochę nie zadbany, jest po prostu wspaniały w łóżku. Tylko wciąż jest nie posłuszny.

- Przeleciałeś już go? - zapytał, jak zwykle dociekliwy.

- Ta. Wczoraj jak wróciłem, byłem lekko pijany, ale to i tak mi nie przeszkodziło, by błagał o litość pode mną.

- Tylko się nie zakochaj. - Roześmiał się, w tym samym czasie co doszedł do nas młodszy.

Wziął butelkę wina i już po chwili, otworzył ją. Mimo że każdy z nas był wysportowany i ćwiczył regularnie, Jungguk był jakiś nadzwyczajny, a jego mięśnie zawsze były podkreślone przez czarną koszulkę. Gdy wino zostało rozlane do kieliszków, jako pierwszy rzucił sie na nie nikt inny, jak nie Namjoon. Później ja i jeon. Wszyscy  delektowaliśmy się smakiem naszego ulubionego napoju.

- To co? Pokażesz nam tego chłopaka? - zapytał Jeon po dłuższej chwili milczenia po między nami.

- Na prawdę chcecie? On jest ze mną dopiero od niedawna, ledwo co do mnie się przyzwyczaił - powiedziałem patrząc na ciecz w moim kieliszku.

- Przestań no. Kupiłeś go, wczoraj pieprzyłeś, a on sam pewnie czuje się jak niewolnik, którym w sumie jest. A ty tutaj mówisz coś o przyzwyczajaniu? -Powiedział rozbawiony mężczyzna.

Wstałem, a oni za mną i razem udaliśmy się do pokoju, w którym przebywał chłopiec.



Bleeding hand • YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz