XXVI.

945 55 7
                                    

Hoseok. To właśnie jego głos usłyszałem jako pierwszy, za nim weszliśmy do kuchni. Ten radosny ton, chyba nigdy bym go nie pomylił z kimś innym, mimo że nie znam tego chłopaka za długo. Lekko poluźniłem swoje zaciśnięte dłonie, czując się bardziej swobodnie w ramionach mojego właściciela, jednak ten tylko mocniej wtulił mnie w siebie, najwyraźniej również bojąc się ze jeszcze przez przypadek upadne. Jednak nie obejmował mnie z przymusu.. Czułem to. Jego dłonie jakby świadome tego jak drobne ciało aktualnie trzymają, starały się być bardzo delikatne. Gdzie zniknął ten mężczyzna którego poznałem jako "mojego właściciela"?

- Jimin! Jak się czujesz? - Jako pierwszy zwrócił się do mnie nie Hoseok, a chłopak lekko niższy, stojący obok jego.

Pamiętałem go. To on z wszystkich zebranych osób tego dnia martwił się najbardziej o mój stan zdrowotny. Był bardzo miły, a gdy tylko posłał mi swój ciepły uśmiech, nie umiałem się powstrzymać by też go odwzajemnić. Jasne, wciąż byłem lekko przestraszony, jednak atmosfera która panowała między wszystkimi powodowała ze powoli ten stan mnie opuszczał. Najwyraźniej wszyscy chcieli żeby moja osoba poczuła się odrobinę bardziej swobodnie.

- Jest dobrze.. nic mi nie jest. - Oznajmiłem, cichym głosem, ale jednak wciąż bardziej pewnym niż wcześniej. 

- Jak to nic nie jest słońce? Zaraz po śniadaniu zmienię ci opatrunki, a ty wrócisz do odpoczywania.  Musisz się teraz oszczędzać. - Podszedł do naszej dwójki, przyglądając się mojemu ciału.

- Jin spokojnie już. Przestraszysz go takim zachowaniem. - Powiedział męski, donośny głos, dochodzący z strony salonu.

Dosłownie chwilę po tych słowach, w pomieszczeniu pojawił się mężczyzna który skierował swój wzrok w stronę chłopaka przede mną. Miał ciemne włosy i wyraźne rysy twarzy, a jego ciało wydawało się o wiele bardziej męskie niż chodź by moje czy Jina, bo chyba tak miał na imię chłopak przede mną.

- Pan Namjoon jednak zgłodniał? Mówiłem żebyś nam pomógł, a ty to sobie zignorowałeś. Oj nie wiem czy ty dostaniesz swoją porcję. – Parsknął śmiechem Hoseok, który również spojrzał w stronę mężczyzny.

Yoon w tym czasie, posadził mnie przy wyspie kuchennej, kolejno poprawiając delikatnie bluzę na moim ciele. Zajął miejsce obok mojej osoby, również przysłuchując się dialogowi który pojawił się między pozostałą trójką.

Gdy ci się kłócili o to kto powinien dostać śniadanie, mężczyzna obok mnie odwrócił się w moją stronę po chwili. Przyglądał mi się z lekkim uśmiechem, a ja lekko zawstydzony bałem się odwrócić swój wzrok w jego stronę.

- Jak mogłem ranić tak delikatną i niewinną osobę jak ty? Chyba nigdy sobie tego nie wybaczę. – Wyszeptał w moją stronę, zakładając mi włosy za ucho.

W tym momencie rochyliłem swoje wargi, dosłownie nie wierząc w to co usłyszałem. Odwróciłem niepewnie głowę w stronę jego twarzy, przyglądając się jego oczom. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie wiedziałem co zrobić, czy o co zapytać. Czy on zaczął żałować w to co zrobił?

- Dobra już nie ważne, jedzmy lepiej a nie się kłócicie. - Nasze milczenie przerwał głos Jina, a zaraz za tym dostrzec można było wszystkie trzy głowy skierowane w naszą stronę.

- Wszystko okej z wami? Wyglądacie conajmniej jak nie wy. - Stwierdził Hoseok, siadając naprzeciwko mnie.

- Tak, wszystko dobrze. Tae i Jeon pojechali wczoraj, ktoś do nich pisał? - Zapytał mój właściciel, a ja postanowiłem nie przysłuchiwać się dalszej części rozmowy.

W tym samym czasie Jin podsunął mi talerz z naleśnikimi, jak i z szerokim uśmiechem zachęcił do skosztowania ich cichym słowem "smacznego" by oczywiście nie przeszkadzać pozostałym w dialogu. Gdy wszyscy już usiedli,  każdy zabrał się za swoją porcję, a naszemu śniadaniu towarzyszył dialog o dosłownie wszystkim i niczym.

Bleeding hand • YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz