Rozdział 14

1.1K 49 8
                                    

A: Nienawidzę cię! Pierwsze mnie porywasz, a teraz co? Wal się Jungkook

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

A: Nienawidzę cię! Pierwsze mnie porywasz, a teraz co? Wal się Jungkook. - Przerwał moją wypowiedź zbliżając się i patrząc w oczy. Dziwnym trafem usłyszałam jakiś szelest. - Słyszałeś? - odwróciłam głowę.

Mężczyzna z przerażeniem w oczach zaczął płytko oddychać.

Jk: Nie krzycz. - Powiedział szeptem przykładając palec do ust. - Chwyciłam jego koszulkę mocniej. Wiedziałam co się dzieje ale nie chciałam dopuszczać do siebie tych wstrętnych myśli.

Moment później czarno włosy wyciągnął z pod marynarki broń. Nawet nie próbowałam ukrywać strachu. Zwierzę było coraz bliżej w ostatnim momencie Jungkook strzelił.

Szybkim ruchem podał mi rękę, pomagając wstać. Zauważyłam, że spudłował. Prawdopodobnie zrobił to specjalnie aby oszołomić zwierzę.

Jk: Zostań tu. - Powiedział stanowczo.

A: Nie... - Nie pozwolił mi się nawet wypowiedzieć.

Zanim cokolwiek zrobiłam zniknął z mojego punktu widzenia.

Chwyciłam za jakikolwiek patyk zsuwając się po korze drzewa. W końcu przed moimi oczami ukazało się pewne wspomnienie.

Jungkook i ten chłopiec byli niemal identyczni, a nie chciałam dopuszczać do siebie myśli które były powiązane zbiegiem okoliczności obu tych sytuacji.

Przypominając sobie przeszłość zdałam sobie sprawę, że naszyjnik musiał należeć do chłopca ale jego imię zaczynało się Jeong w takim razie nie mógł być to Jungkook. Całe moje rozmyślenie przerwał uścisk.

Scott: Widzę, że chyba sobie nie radzisz. - Spojrzałam na starszego z nie zrozumieniem. Mężczyzna trzymał w dłoni szmatkę nasączoną płynem. Robiło się to już nudne zwłaszcza, że za każdym razem gdzie miałam być przetransportwana to usypiali mnie chemiczną substancją.

W tym przypadku nie pozostało mi nic poza ucieczką. Szarpiąc się oraz starając uciekać nie byłam w stanie poradzić sobie z jego siłą. Był wysoki, dobrze zbudowany, silny a przede wszystkim należał do osób o wysokim IQ.

A: Proszę nie. - Obracałam głową w różne strony, niestety moje ciało przywarło do jego co ułatwiło mu dostanie się do mojej twarzy i przełożenia szmatki z cieczą.

[...Co jednak mogłam zdobić będąc niższa i mniej silna? Nie chciałam ulec lecz nie miałam innego wyjścia...]

---

Chcąc otworzyć oczy coś mnie zablokowało.
Zaniepokojona szarpnęłam lecz moje dłonie były przykłute. Zdając sobie sprawę, że nie wiem gdzie jestem przywarła do mojego ciała męka nazywana niepokojem. Zdałam sobie sprawę z tego, że leżę na czymś miękkim.

Jk: Nie tak łatwo. - Nie wiedziałam dlaczego lecz jego głos sprawił, że nie czułam się już zagrożona.

A: Dlaczego znów mi to robisz? - po raz kolejny próbowałam się szarpać.

Jk: Mówiłem ci chyba, że musisz pojąć dwa słowa, a oprócz tego pewną przeszłość więc pożegnaj się ze świeżym powietrzem.

A: Jungkook przestań! - usłyszałam śmiech.

Jk: Zwracasz się do mnie po imieniu, a wcale ci na to nie zezwoliłem. - czułam jak materac się ugina co oznaczało, że jest nade mną. Potwierdził to jego dotyk na mojej szyi sprawiający od razu dreszcze. Opaska na moich oczach była jedynym niezbędnym elementem, którego chciałam się pozbyć.

A: Puść mnie, aeś. - przywarł ustami do mojej skóry.

Jk: Nie zdążyłem się odegrać. - Przez to, że jego ciało dotykało mojego moje myśli skupiły się na jednym.

[...Czy mam na sobie ubranie?...]

Zaczynając się znów szarpać dotarło do mnie to, że jestem w kropce. Brunet miał kontrolę nad wszystkim natomiast ja byłam jedynie elementem jego gry.

A: Jungkook, proszę. - usłyszałam ciche prychnięcie śmiechem, zwłaszcza czując jak jego dłonie zjeżdżają coraz niżej.

Jk: O co prosisz?

A: Nie życzę sobie dotykania. - mój oddech był płytki, a same wypowiedziane słowa raczej nie zrobiły na nim wrażenia. Mężczyzna rozkuł nadgarstki zdejmując przy tym opaskę.

Spojrzałam na siebie widząc satynową koszulkę oraz spodenki czerwonego koloru.

A: Kto do cholery śmiał mnie przebrać? - starszy po raz kolejny nie ukrył śmiechu.

Jk: Czy to takie ważne? - uniósł brew wypełniając przy okazji policzki językiem. Rzuciłam spojrzeniem pełnym nienawiści. - Na dół w tej chwili. - ruchem głowy wskazał abym opuściła pomieszczenie.

Nie protestując udałam się zaraz za nim do ogromnej jadalni. Tym razem była dużo większa niż ta w poprzednim domu. Jedno wielkie okno mające widok na całe miasto oraz lekko oświetlona ledami podłoga.

Jk: Usiądź. - mężczyzna zajął miejsce na drugim końcu stołu zaczynając posiłek. Odłożyłam sztućce patrząc w oko. - Mam cię znów nakarmić? - nie zwracając na niego uwagi rzuciłam okiem na kimbab. Czułam wstręt nawet do jedzenia, a poczucie głodu nie pojawiło się od wieków.

A: Ja... - wciął mi się w zdanie odsuwając z całej siły krzesłem i udając się w moją stronę. - Chciałam tylko powiedzieć, że dobrze to wygląda i chętnie zjem... sama. - kłamiąc, ostatnie słowo dodałam szeptem.

Jk: Zjedz to. - Wypowiedział groźniejszym tonem. - niechętnie wzięłam go do buzi powoli gryząc. - połknij. - zakładając ręce na klatce piersiowej zobaczyłam jego wściekłą minę. - zniechęcił mnie sam jego wyraz twarzy więc nie chcąc wdać się z nim w kłótnie połknęłam. - Ty naprawdę lubisz działać mi na nerwy, co?

Chcąc odejść od stołu przez jego czynność jaką była wyciągnięcie kajdanek, a później wrogi wyraz twarzy nastawiony na moją osobę, starszy złapał za moją rękę przypinając oba nadgarstki do krzesła. Zaraz potem usiadł na moich kolanach wypełniając językiem policzki.

Jk: Ostatni raz, Ambar następnym razem już nie będzie za wesoło. - Bez wypowiedzenia, ani jednego słowa w jego stronę oparłam się o krzesło.

A: Jesteś chory. - szepnęłam gdy mężczyzna w tym czasie nakładał coś na widelec. Ciemno włosy wziął talerz jedząc na moich oczach swój posiłek.

Jk: Głodna? - prychnął śmiechem zahaczając końcem widelca o zęby. - W każdym bądź razie nie będziesz jeść.
- Nie chcąc się przyznawać do jego wygranej wiedziałam, że zaczynam odczuwać głód. Wiedział jak na mnie działać i do czego mnie zniechęcić, a do czego zachęcić. Był sprytniejszy niż się to wydawało.

A: Zejdź ze mnie. - szepnęłam gdy on niepostrzeżenie odłożył talerz i chwycił mój policzek chowając opuszki palców we włosach.

Jk: Wprowadzam nowe zasady. - przełknęłam ślinę nie okazując strachu.
- Po pierwsze od teraz nie ma urządzania cyrków, wychodzenia z budynku czy nawet wtargnięcia na posesję. Twoim jedynym pomieszczeniem do spędzania czasu jest sypialnia. Po drugie w dzień czy noc nie ma już zakazu od dotykania czy zbliżania się. Jeżeli będziesz protestować to zaczniemy się bawić w inny sposób. - Rozszerzyłam oczy szarpiąc dłońmi. Zbliżył się do mnie zaczynając szeptać do mojego ucha.
- a co do tego drugiego zaczniemy już dziś.

The Aftermath || Jeon Jungkook ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz