17

299 10 4
                                    

Viki

Siódma trzydzieści. O siódmej trzydzieści siedzę na tym znienawidzonym przez wiele uczniów krześle i wpatruje się w zdenerwowanego dyrektora. Ubrana w różową, tiulową spódniczkę i białą bluzkę, czuję jak ręce zaczynają mi się pocić.

— No więc dziewczyny, przyznacie się? - miałam wrażenie, że mężczyzna chciał nam przejrzeć na wylot.

— Ale to nie my! - krzyknęłam, próbując się bronić. Ale wiedziałam, że już góry jesteśmy na przegranej pozycji.

— To kto? - odwrócił wzrok od nas i spojrzał na dzieciniec szkoły, przez okno.

— Jakiś idiota - szepnęła Laura, lecz dyrektor ją usłyszał.

— Wyrażaj się - powiedział srogo i podszedł do nas. — Za karę będziecie jutro pomagać ozdabiać sale na wigilię szkolną, jasne?

— Jak słońce - odpowiedziałam i podniosłam się z miejsca.

— Jasne - powiedziała moja przyjaciółka i razem wyszliśmy z gabinetu.

Super, przez jakiegoś ucznia, który nas wrobił, w żart na nauczycielce, musimy jutro pomagać. Na korytarzu podeszliśmy do reszty dziewczyn, które były zajęte rozmową.

— O, i jak wam poszło? - spytała Emila, zauważając nas.

— Źle, pomagamy jutro przed wigilią - jęknęłam. Nie chciało mi się, ale pociesza mnie myśl, że dzisiaj jest ostatni dzień przed świętami.

— Haha - Lena zaśmiała się, ale opanowała śmiech, gdy zobaczyła nasze spojrzenia.

Wreszcie usłyszałyśmy dzwonek na pierwszą lekcję. Biologia. Zabijcie mnie.

***
Na szczęście cały dzień minął dość szybko, lecz ostatnia lekcja się trochę dłużyła. Ale tak jest zawsze.

Wyszłam z szkoły i wsiadam do auta mojej mamy. Dzisiaj muszę odwiedzić studio nagrań. No w końcu pracuje nad nowymi singlami i moją pierwszą płytą.

— Cześć - witam się, na co mam odpowiada tym samym.

Usiadłam z przodu i włączyłam radio, by zagłuszyć nurtującą ciszę. Nagle czuję wibracje na swoich nogach, gdzie położyłam swój telefon. Popatrzyłam na dół, by zobaczyć kto dzwoni. Carla. Co ona chcę ode mnie? Chwilę waham się, czy powinnam odebrać, ale w końcu biorę komórkę i przykładam ją do ucha.

— Słucham?

— Yyy... Cześć Viki. Wiem, że pewnie zastanawiasz się po co w ogóle dzwonie do ciebie, ale... - zapadła cisza, której nie chciałam przerywać. Czułam, że potrzebuje pomyśleć. — Chciałam cię przeprosić. To było głupie. Ogromnie cię przepraszam.

W mojej głowie zrobił się ogromny harmider. Wybaczyć jej? W końcu nic mi poważnego się nie stało, prawda?

Sama Niewiem.

— Carla - westchnęłam. — Wybaczam Ci, ale nie myśl, że będzie jak dawniej - dodałam i nie czekając, rozłączyłam się.

Swoje spojrzenie przeniosłam na krajobraz za oknem. Mimo, że dobrze wspominałam pobyt w Anglii, to dopiero tutaj zaznałam prawdziwego szczęścia i spokoju. Kocham to miejsce i to się szybko nie zmieni.

Wreszcie podjeżdżamy pod znanym mi już budyniem i razem z mamą, wychodzę z podjazdu.

***
Hej. Wiem, że beznadziejny rozdział, ale chciałam coś wrzucić. Mam nadzieję, że nie jest aż taki zły, jak sądzę. No cóż. Do zobaczenia.

Music is in me || Viki Gabor & MatheuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz