11

363 12 3
                                    

Viki

— Masz piękne sukienki - powiedziała szczęśliwa Liza, ciągle przeszukując moje ubrania.

Siedziałam w milczeniu na łóżku, wpatrując się w szatynkę. Zostało mi półtorej godziny, żebym zrobiła się na bóstwo z okazji balu. W końcu, po to tu jestem. Liza, jak na dobrą przyjaciółkę przystało zaczęła szperać w moich rzeczach w znalezieniu czegoś. I tak od piętnastu minut siedzi na podłodze i szuka, czegoś konkretnego.

— Tak, to jest to! - krzyknęła radośnie i szybko podniosła się z miejsca, po czym rzuciła we mnie sukienką.

Rozłożyłam ją i przyjrzałam się. Jest ona koloru białego z złotym paskiem w pasie. Kończy się przed kolanem, a dół ma zrobiony z tiulu, zaś rękawki trzy czwarte są zrobione z koronki. Pamiętam, gdy byłam z mamą na zakupach i kupiłam ją. Jeszcze nie miałam okazji ją założyć.

— Może być - odpowiedziałam, lekko się uśmiechając.

Liza wyszła z pokoju, a ja spokojnie mogłam się przebrać. Sukienka leżała na mnie idealnie, tak jakby była szyta na miarę. Zawołałam dziewczynę, a jak mnie zauważyła pisneła radośnie. Postanowiliśmy wspólnie, że zostawię włosy rozpuszczone i nie będę ich prostować. Na twarz nałożyłam jedynie delikatny korektor, puder, przejechałam jeden raz masakrą do rzęs i błyszczyk. Na nogi założyłam jeszcze złote balerinki i byłam już gotowa.

Miałam jeszcze pół godziny, więc razem z moją przyjaciółką poszliśmy do reszty dziewczyn. Wszystkie się ekscytowaliśmy moim wyjściem. Nawet nie wiem czemu. Gdy wybiła siedemnasta trzydzieści poprawiłam sobie włosy i jeszcze raz nałożyłam na usta błyszczyku, bo starł się trochę. Z uśmiechem przytuliłam dziewczyny, no może oprócz Carli, którą dzisiaj widziałam tylko na śniadaniu.

Usłyszałam pukanie do drzwi i wiedząc, że jest to Matheu, podeszłam do nich, po czym je otwarłam. Jak się spodziewałam stał tam mój chłopak. Ubrany był w czarne jeansy z dziurami na kolanach, białą koszulkę i czarną marynarkę. Wyglądał świetnie. Podszedł do mnie i przytulił, szepcząc do ucha:

— Świetnie wyglądasz - skompletował, powodując rumieniec na moich policzkach.

— Dziękuję - podziękowałam, starając się, żeby nie zobaczył różu na mojej twarzy.

Dałam mu jeszcze szybkiego buziaka w usta i biorąc jeszcze torebkę, wyszliśmy z domu. Szliśmy spokojnie, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Lekki wiaterek dawał we znaki, lecz zamiast przeszkadzać, jak to ma w zwyczaju, dodawał super klimatu. Można te wyjście uznać za naszą pierwszą randkę.

Wreszcie dotarliśmy do naszego celu. Budynek z zewnątrz robił wrażenie. Duży, kolorowy napis: Bal sylwestrowy. Ozdobiony dzieciniec szkoły dodawał temu wszystkiemu urok. Weszliśmy do środka, a Matheu zaprowadził nas do szatni, gdzie mogliśmy zostawić kurtki oraz czapki. Ponownie złapaliśmy się za ręce i tym razem poszliśmy na wielką salę, gdzie była już duża ilość osób. Na mini scenie, która stała przy ścianie, pojawił się jak podejrzewam dyrektor szkoły.

— Miło nam gościć wszystkich uczniów oraz ich towarzyszy, bo widzę całkiem nowe twarze - zaczął swoją przemowę głowa całej placówki, a ja już zaczęłam się rozglądać za czymś ciekawszym.

Gdy wreszcie skończył mówić, po wielkim pomieszczeniu rozległ się ogromny aplauz. Sama zaczęłam klaskać, bo głupio by mi było. Wreszcie zagrali nuty pierwszej piosenki, na co mój chłopak złapał mnie za rękę i zaprowadził na parkiet.

Carla

Nasza zakochana para poszła na ten cały bal, więc miałam pokój tylko dla siebie. Zaczęłam, więc planować. Planowałam odbić Matheu, Wiktorii. Wiem, że teraz wychodzę na głupią i wredną wiedźmę, ale nie mam wyboru. Zakochałam się w nim i nic na to nie poradzę. Gdy widzę tych dwóch, gdy się miziali, a uwierzcie, że często to robią, mam ochotę wymiotować i krzyknąć, żeby przestali.

Gdy poczułam głód, a mój brzuch dał o sobie znać, zeszłam na dół do kuchni, a tam zastałam panią Hinzen. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie i otworzyłam lodówkę

— Jeśli jesteś głodna, to lepiej nic sobie nie rób, bo za chwilę skończę kolację - usłyszałam jej głos, na co się odwróciłam w jej stronę.

— Dziękuję - powiedziałam i poszłam do salonu.

Usiadłam na kanapie i włączyłam telefon, a potem Instagrama. Zaczęłam przeglądać zdjęcia, aż natknęłam się na post, wstawiony przez Viki. Oczywiście była tam z Matheu. Zdjęcie jest zrobione z balu, podejrzewam, że na dziedzińcu szkoły. Stali tam przytuleni, Viki patrzyła się na aparat, ale Mat patrzył na nią. Był w nią wręcz zapatrzony.

Szybko ominełam fotkę, żeby nie psuć sobie mojego już nie za wesołego humoru. Weszłam jeszcze na Twittera i Facebooka. Ponieważ nie było tam nic ciekawego to wyłączyłam je tak szybko jak je włączyłam.

***
Hej. Przyznam szczerze, że znowu wena mi gdzieś uciekła, ale powoli wraca. Mam pytanie do was. Chcielibyście takiej długości rozdziały i częściej, czy takiej długości jak poprzedni i rzadziej? Napiszcie w komach, a ja się żegnam.

Music is in me || Viki Gabor & MatheuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz