Właśnie skończyłem pakować ostatnie ubrania do moje szafy.
Koniec tego koszmaru.
Jestem w domu.
Naszym domu.
Siedzę sobie na łóżku i przeglądam sieć, gdy nagle słyszę, że Hyunjin wchodzi do pokoju.
Uśmiecham się do niego, ale on nie odwzajemnia tego. Jego mimika twarzy wyraża strach i zaskoczenie.
Czy coś zrobiłem nie tak?
Patrzę na jego dłonie. Trzyma szary, materiałowy worek. Jego ręce niemiłosiernie się trzęsą.
Cholera jasna.
Znalazł to.
I co ja mu powiem?
Dobra, dam radę.
Wdech i wydech.
-J-Jeongin sł-łońce... - jąka się.
-Hyun, spokojnie, wszystko ci wytłumaczę. - mówię, powoli wstając i podchodząc do niego.
-C-co to j-jest? - pyta i wyrzuca zawartość worka na moje łóżko.
Patrzę wraz z nim na listy.
Na pistolet.
Na tabletki.
Oraz na pojemnik z żyletkami.
Czuję jak zaczyna mi się kręcić w głowie, serce zaczyna co raz szybciej bić, ręce zaczynają mi się trząść.
Podtrzymuję się ściany, by nie upaść na ziemię.
Patrzę mu w oczy. Widzę strach i załamanie.
Jest mną zawiedzony.
Wiem to.
Wiedziałem, że w końcu coś się stanie. Wiedziałem.
Czuję jak bandaż na mojej dłoni znów staje się czerwony.
-J-ja... - zaczynam - kiedyś chciałem się zabić. Wiele razy. W wieku 11 lat zacząłem się ciąć. W końcu przestałem. Blizny zniknęły. Gdy miałem 15 lat ukradłem pistolet mojego taty. Bardziej go zabrałem z szafy. Leżał tam 10 lat. Naładowany. Chciałem strzelić sobie kulkę w łeb. Ale byłem tchórzem. Chciałem się otruć jakimiś tabletkami. Prawie to zrobiłem. Ale gdy tylko je wziąłem do ust, od razu je wyplułem. Dlaczego? Bo i tak wiedziałem, że nikt się mną nie zainteresuje nawet po śmierci. Pisałem listy. Jakbym naprawdę umarł. Nigdy ich nikomu nie pokazywałem. W sumie nie miałem komu. Nie posiadałem zbyt wielu przyjaciół. Tylko jacyś koledzy z klasy. Wtedy przyszedł Iwao. Psycholodzy, ciagle leki, chwilowe zainteresowanie moją osobą. Nagle poznałem chłopaków i wreszcie moje życie nabrało sensu. Pozbyłem się Iwao. Mojego złego odbicia. Stałem się przez chwilę silniejszy od niego. Wtedy, gdy zobaczyłem pierwszy raz ciebie... zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Chodziłeś mi ciagle po głowie. Myślałem o twoich czarnych jak noc włosach, czekoladowych oczach i pełnych, malinowych ustach. Wreszcie, gdy cię zdobyłem, czułem się szczęśliwy. Jak nigdy od dawna. I dalej jestem z tobą szczęśliwy. Ale teraz poznałeś me złe strony. Najsłabsze i najgorsze. I zrozumiem, jeśli chcesz mnie teraz wyrzucić z domu. Bo na to właśnie zasługuję. Zawiodłem osobę, którą kocham najbardziej na świecie. Przepraszam. Jestem do niczego.- kończę i czuję jak łzy, które nagromadziły się podczas mojej wypowiedzi, spływają po moich policzkach.
Spuszczam głowę, by Hyunjin nie mógł zobaczyć mojej znów płaczącej twarzy. Czekam na jego słowa.
Jednak słyszę tylko głuchą ciszę.
Po chwili nagle czuję, jak mój ukochany łączy nasze usta w słodkim, ale pełnym bólu pocałunku.
Nie wiem co robić.
On jednak łakomie nadaje tempa. Pochłania mnie. Smakuje moje usta.
Łapie moje opuchnięte policzki i delikatnie ściska.
Chcę więcej, więc napieram na niego.
Po kilku chwilach brakuje nam tlenu, więc odsuwamy się od siebie.
-Honey, ja... ja przepraszam. Po prostu byłem przerażony tym wszystkim. Ja nie wiedziałem. Nie chciałem cię skrzywdzić. Nie wiedziałem o twojej przeszłości. Powinienem być delikatniejszy. Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Będę dla ciebie jak najlepszy. Chcę, żebyś się ze mną czuł dobrze, bezpiecznie. I nie dopuszczaj do siebie myśli, że mógłbym cię zostawić albo wyrzucić. Ja ciebie też kocham i nie pozwolę ci odejść.
Na zawsze razem.
Na zawsze.
/Mam wenę\
CZYTASZ
My Honey [hyunin]
Fanfiction-Yangie, spokojnie. Mów co się dzieje. - mówi delikatnie Hyunjin. -Gdyby to było takie proste. - biorę głęboki wdech. Ten ff może zawierać wulgaryzmy, sceny +18 i tym podobne! To mój pierwszy ff, więc proszę o wyrozumiałość! Zapraszam serdecznie <3...