Wiatr coraz bardziej szarpie drzewa. Chce je złamać, a one nie poddają się. Walczą z nim. Nie chcą zostać zniszczone.
Stałem i obserwowałem to całe zjawisko. Byłem w lesie. W centrum tego wszystkiego. Bałem się, że zostanę skrzywdzony.
Nagle drzewa zatrzymały się. Nie wiedziałem co się dzieje. Spojrzałem przed siebie.
Tuż przede mną stał on.
Pieprzony Iwao.
Wyglądał tak samo jak wcześniej.
-Oni chcą się nas pozbyć. To my musimy się ich pozbyć przed nimi. - rzekł zdenerwowany.
-Odejdź, nie chcę, żebyś znów niszczył mi życie. - powiedziałem pewnie.
-Nie bądź taki pewny siebie, bo gdy wrócę... Wszystko zmienię.
-Pierdol się Iwao! Nie wrócisz. Nie możesz. - wykrzyczałem mu w twarz.
On jedynie się zaśmiał.
-Ty mnie potrzebujesz Jeongin.
-Chciałbyś. Wynoś się z mojego życia! - odepchnąłem go.
-Wrócę do ciebie...
Budzę się w samochodzie.
Gdzie ja jestem?
Słyszę jakieś szelesty.
Patrzę w lewą stronę.
Na szczęście to tylko Hyunjin.
Ściska mnie mocno za dłoń.
Już sobie przypomniałem. Jedziemy po moje rzeczy.
Do tego strasznego miejsca.
-Wszystko okej? Bardzo się wierciłeś i coś mruczałeś. - pyta mnie ukochany.
Na razie nie chcę go martwić. Powiem mu później.
-Wszystko okej misiu. To tylko zły sen. - uspokajam go.
To nie był sen. Napewno to nie był sen.
-Mam taką nadzieję. - widzę jego przejęte oczy.
Martwi się o mnie. To jest urocze.
-Jak się czujesz? - pyta mnie po chwili.
-Mogło być lepiej.
-Pamiętaj, wejdziemy, weźmiemy rzeczy i wyjdziemy. Nie pozwolę na kolejną krzywdę mojego maleństwa. - zapewnia mnie.
On chyba bardziej się boi ode mnie.
Po kilkunastu minutach wjechaliśmy na podwórko.
Dom wygląda tak samo.
Dalej jest w kolorze brudnej bieli, okna wciąż zakryte srebrnymi żaluzjami.
Nie chcę tam wchodzić.
Nagle czuję, jak Hyunjin łapie mnie za rękę.
-Nic się nie bój. Damy radę.
Po tych słowach ciągnie mnie w stronę wejścia. Idę za nim zrezygnowany.
Otwiera drzwi i wchodzimy do środka.
Gdy jesteśmy już w kuchni, mój ukochany zatrzymuje się.
-Ja pójdę po twoje rzeczy, a ty tu zostań, dobrze? W razie czego wołaj. - mówi i udaje się na górę.
Stoję sam na środku kuchni i nie wiem co ze sobą zrobić.
Stoję, gdy nagle przypomina mi się sylwetka mojego taty leżącego w kałuży krwi.
Krew tryska z jego nadgarstków strumieniem.
Patrzę na swoje buty. Stoję w jego krwi.
-To tylko twoja wyobraźnia, tylko pojebana wyobraźnia Jeongin. - szepczę do siebie.
Jednak wiem, że to moje wspomnienia.
Żeby pozbyć się tego udaję się do salonu. Na suficie widzę haczyk.
To pewnie tutaj się powiesiła.
Widzę jej bezwładne ciało, które zwisa na grubym sznurze, który znajdował się w garażu.
Ma zamknięte oczy. Wiem jednak, czuję, że patrzy się na mnie.
Rozglądam się po pomieszczeniu.
Nagle mój wzrok zatrzymuje się na złotej ramce ze zdjęciem. Podchodzę do niego, by móc się mu przyglądnąć.
Jest to zdjęcie, kiedy jeszcze moi rodzice żyli.
Byliśmy w kawiarni. Jadłem lody czekoladowe i byłem nimi cały umazany. Widzę mojego ojca, który niezdarnie próbował wyczyścić mi twarz chusteczką. Mama zaś śmiała się i troskliwie na mnie zerkała.
To był miesiąc przed atakami taty. Ostatni wypad z całą rodziną.
W moich oczach zbierają się łzy. Dlaczego zostawiliście mnie teraz? Dlaczego to wszystko musiało spaść na mnie?
DLACZEGO?!
Pod wpływem emocji uderzam pięścią w zdjęcie. Czuję jak łzy spływają mi policzkach, a ciepła krew płynie po mojej dłoni.
Słyszę biegnącego Hyunjina, który natychmiast jak mnie zobaczył, przytulił mnie.
-Honey, spokojnie. Jestem tu, słyszysz? Jestem tu. Nic ci już nie grozi.
Ciecz zaczęła kapać na podłogę. I Hyunjin to usłyszał.
-O matko Jeongin! Czemu mi nie powiedziałeś? Chodź, opatrzę ci to. - prawie krzyczy i ciągnie mnie w stronę łazienki.
Gdy już tam jesteśmy, chłopak każe mi usiąść i sam zaczyna opatrzać moją dłoń.
Po kilku chwilach kończy i daje mi całusa w czoło i uśmiecha się do mnie opiekuńczo.
-Już wszystko spakowane. Pomóż mi wziąć walizki i wynośmy się z tego domu. - śmieje się i kieruje się w stronę mojego pokoju.
Podążam za nim i biorę wspomniane wcześniej rzeczy.
Jesteśmy już przed domem. Ostatni raz patrzę na to straszne miejsce.
Oby wspomnienia, które ciążą w mojej głowie zniknęły wraz z opuszczeniem i zapomnieniem tego miejsca.
-Gotowy? - wyrywa mnie z transu ukochany, który zapakował już wszystkie przedmioty.
-Jak najbardziej. - uśmiecham się i wchodzę do auta.
Już nigdy tu nie wrócę. I wspomnienia także nie wrócą.
Nie wrócą. Wraz z Iwao.
/Potrzebuję was kochani\
CZYTASZ
My Honey [hyunin]
Fanfiction-Yangie, spokojnie. Mów co się dzieje. - mówi delikatnie Hyunjin. -Gdyby to było takie proste. - biorę głęboki wdech. Ten ff może zawierać wulgaryzmy, sceny +18 i tym podobne! To mój pierwszy ff, więc proszę o wyrozumiałość! Zapraszam serdecznie <3...