Boję się wyjść z pokoju, bo mam wrażenie, że Hyunjin zaraz wyskoczy i będzie chciał się zemścić za to...
Ale ja go tylko chciałem podniecić! Nic więcej!
Nagle słyszę otwieranie drzwi i Hyunjina w progu.
Cholera wiedziałem.
-Czyli moje maleństwo staje się tygrysem. - mówi zadziornie.
-No cóż, tak bywa. - śmieję się.
-Chcesz coś ze sklepu? Bo chciałem iść na małe zakupy. - pyta mnie.
-Hmmm, może żelki? Oglądnęlibyśmy jakiś film wieczorem. - uśmiecham się do niego.
-Dobra myśl honey. To ja idę. W razie czego dzwoń. - podchodzi, daje mi buziak w policzek i wychodzi.
-Tylko uważaj na siebie! - krzyczę, zanim wychodzi z domu.
-Dobrze! Kocham cię! - odkrzykuje.
-Ja ciebie też! - i słyszę zamykanie się drzwi.
No to zostałem sam. Co mogę zrobić?
Wiem! Włączę sobie muzykę!
Biegnę do salonu, włączam głośniki i kładę się na plecach, wywijając nogami w powietrzu.
Akurat lubię tak robić. Często jest to uspokajające i miłe.
Po jakiś pięciu piosenkach patrzę na zegarek.
17:45.
Czyli gdzieś za 10 minut wróci chłopak.
W sumie zagram sobie na konsoli, bo i tak nie mam co robić. Mam nadzieję, że się nie obrazi.
Chwytam więc za pada i włączam pierwszą grę jaka mi się pokazuje.
Po pewnym czasie znów zerkam na zegarek, który wisi nad telewizorem.
18:10.
Hyunjin powinien dawno już przyjść. Chyba do niego zadzwonię.
Wyciągam telefon i wybieram numer.
Jest sygnał. To dobrze.
Czekam, czekam... i co? Skrzynka głosowa.
Jeszcze raz dzwonię. Znów skrzynka głosowa.
Po ponownych kilkunastu próbach zaczynam się stresować.
A co jeśli mu się coś stało? Co jeśli ktoś go pobił? Może zgubił telefon? Cholera wie.
Cholera, cholera, cholera. Co mam zrobić?!
Zaczynam chodzić tam i z powrotem. Czarne myśli zaczynają mnie atakować.
A co jeśli leży gdzieś w krzakach i wypluwa ostatnie resztki sił? Co jeśli ktoś go właśnie zabija? Jakiś morderca? Może ktoś go przejechał?
Widzę już przed sobą Hyunjina walczącego o życie w kałuży krwi. Chciałbym mu pomóc, uratować, ale jak zawsze osoby, które kocham muszą mnie opuścić.
Nie, nie, nie Jeongin! On nie umiera! To tylko twoja wyobraźnia!
Nie tylko twoja...
Może Iwao to robi specjalnie, bym myślał, że mój chłopak nie żyje?
Co się dzieje do cholery w mojej głowie!
Hyunjin, proszę, daj mi jakiś znak, że żyjesz...
Nagle słyszę wielki huk za moimi plecami.
Szybko się odwracam, bo chcę wiedzieć co tam jest.
Szukam wzrokiem źródło dźwięku i zauważam Hyunjina w progu.
Bogu dzięki!
Jednak widzę też coś jeszcze. Krew.
Kurwa mać.
Podbiegam do niego i łapię go, zanim upada na ziemie.
Patrzę na jego twarz. Rozcięta warga i łuk brwiowy, podbite oko, siniak na policzku.
Zjeżdżam niżej.
Rozdarta koszulka, siniaki na brzuchu i pewnie na plecach.
N-nie, dlaczego on? Dlaczego?!
Gładzę go po głowie i utrzymuję kontakt wzrokowy.
Jestem w chuj przerażony tym wszystkim, a z jego oczu mogę tylko wyczytać... przeprosiny?
-Kochanie, kto ci to zrobił?! - duszę się łzami, które zdążyły napełnić moje oczy i spływać po policzkach.
-K-ktoś mn-nie pob-bił... - szepcze - Koch-ham cię, Jeo-ongin... - bierze głęboki oddech i zamyka oczy.
-Nie! Hyunjin! Patrz na mnie! Hyunjin, kochanie! - krzyczę do niego, a on nie reaguje.
Karetka. Oni muszą go uratować.
Dzwonię natychmiast po odpowiednie służby i po trzech minutach widzę ich pod domem.
Później wszystko dzieje się jak przez mgłę.
Karetka, przewóz, szpital, masa pytań, badanie, diagnoza, operacja.
Siedzę właśnie pod salą, łkam i modlę się w duchu, by wszystko było dobrze.
Czuję nagle szarpnięcie za ramię. Odwracam się i widzę Seungmina z Bangchanem.
Gdy widzą moją minę, Min od razu przyciąga mnie do siebie i zamyka w uścisku.
Nic nie widzę, tylko kolorowe plamki.
Moczę przyjacielowi całą koszulkę, a on uspokaja mnie.
-Spokojnie, oddychaj. Wdech i wydech.
Tak samo mówił mi Hyunjin, gdy dostałem ataku paniki.
Przypominam sobie tą sytuację. Gdy siedzę skulony, a on mnie uspokaja.
Wdech i wydech.
Kazał mi oddychać ze mną.
Wdech i wydech.
Patrzy się na mnie.
Wdech i wydech.
Jego ciemne jak noc oczy, które urzekły mnie za pierwszym razem, gdy go zobaczyłem.
Wdech i wydech.
Nagle wszystko wokół mnie powraca do normy. Widzę już chłopaków doskonale.
-Co się stało? - pyta mnie Bangchan.
-B-bo Hyunjin poszedł do sklepu i długo go nie było i zacząłem się martwić i zacząłem do niego dzwonić i nie odbierał i nie wiedziałem co robić i nagle taki huk i patrzę i tu on i się ucieszyłem i podbiegłem i mi wpadł w ramiona i mi tylko powiedział, że ktoś go pobił i zemdlał i zadzwoniłem po karetkę i tak szybko się wszystko potoczyło i się okazało, że ma złamane żebra i coś z wątrobą i no i ma teraz operację i-
-Dobrze, spokojnie. Kiedy go zabrali? - pyta Seungmin.
-Jakieś piętnaście minut temu.
-Dobrze, zaczekamy razem. Nic się nie martw, jesteśmy z tobą. - pociesza mnie Bang.
Proszę Boże, uratujcie przynajmniej mojego Hyunjina, bo to mój ostatni sens życia.
Boję się być sam, naprawdę.
Możecie mnie wziąć, tylko jego uratujcie.
Uratujcie go proszę.
Proszę.
/Nie bądźcie na mnie źli, proszę 🥺 co powiecie o tym rozdziale? Co może byście chcieli w następnym?\
CZYTASZ
My Honey [hyunin]
Fanfic-Yangie, spokojnie. Mów co się dzieje. - mówi delikatnie Hyunjin. -Gdyby to było takie proste. - biorę głęboki wdech. Ten ff może zawierać wulgaryzmy, sceny +18 i tym podobne! To mój pierwszy ff, więc proszę o wyrozumiałość! Zapraszam serdecznie <3...