Głos

2.1K 142 169
                                    

Po trzech godzinach czekania.

Trzech pierdolonych godzinach.

W końcu mogę zobaczyć mojego ukochanego.

Po wyjściu lekarza z sali chorych, pozwolili mi wejść do środka.

Wbiegam natychmiast i gdy tylko widzę Hyunjina, chwytam jego dłoń, i zaczynam głaskać jego głowę.

Jest taki piękny...

Taki niewinny, uroczy, ale jego kości policzkowe dodają mu męskości.

To przeze mnie. Wszystko. Cała krzywda. To przeze mnie.

Domi miała racje. Powinienem zniknąć.

Ale nie teraz. Na razie muszę być z nim.

Pojedyncze łzy uciekają z moich oczu, więc szybko je wycieram.

-Wygląda dobrze. - mówi do mnie Seungmin, ale gdy widzi moją twarz, od razu mnie przytula - To nie przez ciebie Yangie, pamiętaj. Nie mogłeś tego przewidzieć. Ale jesteś z nim teraz i to się liczy. Potrzebuje cię.

-Dzięki Min. Jak się obudzi, napiszę do was na grupie. - rzucam krótko.

Utworzyliśmy na Kakaotalk grupę, na której jesteśmy wszyscy w dziewiątkę. Szybszy kontakt z wszystkimi.

Siedzę i patrzę się na niego, bo co innego miałbym robić?

Przyjaciel już poszedł, więc zostałem sam z Hyunem.

Ile bym dał, by być na jego miejscu? To ja wolę leżeć cały poobijany niż żeby on cierpiał.

Poza tym boję się o Iwao. Nie daje mi żadnych znaków od tamtej chwili.

Czy już nadchodzi?

Nie wiem. I się pewnie nie dowiem.

Najważniejszy jest teraz Hyunjin. Ściskam jego dłoń.

Nagle coś przykuwa moją uwagę. Przyglądam się i nagle mnie olśniło.

To malinki, które mu zrobiłem.

Cały czerwienię się na myśl o tym, co dziś odwaliłem.

Jestem w sumie z siebie dumny.

Chcę więcej. Chcę, by Hyunjin nie czuł się pewnie w takich rzeczach przy mnie.

Z myśli wyrywa mnie głos mojego chłopaka oraz ściskanie mojej dłoni.

-Jeongin...

Przez chwile jestem w szoku, ale szybko łączę fakty i spoglądam na jego twarz.

Jego powieki zaczynają się podnosić.

Jakby próbowały podnieść ciężką sztangę.

Gdy otworzyły się do końca, łzy znów napływają do moich oczu.

Hyunjin jest w chwilowym szoku. Patrzy na sufit i rzeczy wokół niego, ale gdy widzi moją dłoń, która oplata jego, od razu jego wzrok kieruje się na zapłakanego mnie.

Widzę jak wszystkie emocje gromadzą się na jego twarzy. Szczęście, miłość, ulga, ale też strach i przeprosiny.

-Kochanie, nie płacz....- mówi do mnie zachrypniętym głosem.

-Przepraszam, po prostu cieszę się, że cię nie straciłem. - próbuję mówić poprzez potok łez.

-Mnie nigdy nie stracisz, Yangie. - jego uśmiech jest tak uczulający, że sam zaczynam się uśmiechać.

-Kocham cię, misiu. - mówię do niego.

-Ja ciebie też, słońce. - odpowiada mi.

-Widzę, że się pan obudził, panie Hwang. Jak się pan czuje? - pyta lekarz po wejściu do sali.

-Bardzo dobrze doktorze. - odpowiada mu słodko ciagle trzymając mnie za rękę.

-To wspaniale. Poskładaliśmy panu żebra i zszyliśmy ranę na wątrobie. Jutro dostanie pan wypis i będzie mógł wyjść ze szpitala, ale nie może pan podnosić noc ciężkiego przez dwa tygodnie, rozumie pan?

-Tak, rozumiem, dziękuję.

-W takim razie zdrowia panie Hwang. - uśmiecha się i wychodzi.

Czuję ulgę na sercu. Mój chłopak żyje. Bogu dzięki.

-Przywiózłbyś mi czyste ubrania kochanie? Bo sam widzisz. - pyta mnie.

-Jasne! I tak mamy siedem minut do domu, więc zaraz będę! Tylko mi się stąd nie ruszaj! - śmieję się.

-Dobrze!

Wychodzę ze szpitala i szybkim krokiem udaję się do naszego domu. Biorę potrzebne rzeczy i zatrzymuję się koło łazienki.

Nie chcę tego robić, ale nie chcę znów płakać, bo nie radzę sobie z emocjami.

Bo nie radzisz sobie Yang.

Kładę więc ubrania na pralce i patrzę w lustro.

Kurwa. W żołądku mnie ściska, ale moje dłonie same sięgają do kieszeni i wyciągają to.

Przeklętą żyletkę.

Widzę tylko jak zbliża się do mojego nadgarstka i robi cięcie.

Szybko jednak opłukuję to i owijam malutkim bandażem, chowam moją udrękę do kieszeni i biorę rzeczy Hyunjina oraz udaję się w stronę szpitala.

Jak się Seungmin o tym dowie co zrobiłeś, to ci nogi powyrywa. 

Jesteś kompletnym śmieciem Yang.

Jesteś do niczego.

Gdy jestem przed salą, biorę głęboki wdech i wchodzę.

-Dziękuję kochanie. Jesteś wielki. - posyła mi buziaka w powietrzu.

Niby taki wielki, a taki mały w własnym świecie.

Nie chcę ranić Hyunjina, więc ranię siebie, by on nie odczuwał tego bólu.

Kiedyś nałogowo się ciąłem. Sam nie wiem dlaczego.

Żyletka wiedziała o mnie więcej niż moi rodzice.

I wie dalej. To moja przyjaciółka, która mnie nie opuściła i pewnie długo nie opuści.

/Chcę wiedzieć czy ktoś się tu popłakał. A poza tym, jak się podoba rozdział?\

My Honey [hyunin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz