11 - Black Swan Pt.1 -

2.4K 233 386
                                    

      Kageyama wyszedł z przytulnego sklepu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

      Kageyama wyszedł z przytulnego sklepu. Dzwonek zawieszony nad drzwiami zadzwonił, gdy te się zamykały. Miał czysty i wysoki dźwięk przywodzący mu na myśl maleńkiego ptaszka skaczącego na gałęzi. 

      Wziął głęboki oddech chłodnego powietrza. Pachniało mrozem i deszczem. Szedł stałym tempem, a brudny śnieg rytmicznie skrzypiał pod jego nogami. Samochody szurały na zakrętach. Światła dla pieszych odgrywały sygnał, gdy z czerwonego robiły się zielone. Na schodach minęła go pani stukająca szpilkami, gadała przez telefon. Obok przechodziły szepczące pary nastolatków, śmiejące się dziewczyny, przepychający się chłopcy. Dorośli śpieszący się z pracy do domu. Uśmiechnął się delikatnie. 

      Wieczór opanował miasto. Ciemne, zachmurzone niebo wydawało się być zawieszone przerażająco nisko. Pełen księżyc chował się za biurowymi budynkami. Wysokie, szczupłe latarnie, po obu stronach chodnika, nadawały jego drodze powrotnej przyjemną atmosferę. Szedł, mijając łyse drzewa pokryte szronem. Długie, smukłe palce zaciskał na swoim ukochanym instrumencie. Wspaniale było mieć go znowu w dłoniach po kilku dniach. Malowane drewno było tłuste w dotyku. Nie było aż tak zimno, świeżo założone struny nie powinny ulec zniszczeniu. Nie pozwolił nastroić skrzypiec pani w sklepie. Zapłacił i zabrał je jak najszybciej. Szedł spokojnie pustoszejącym chodnikiem, dociskając i kręcąc czarnymi kołkami. Szukał odpowiednich dźwięków, ale nawet jego idealny słuch miał problemy, rozpraszany przez hałasujące samochody. Pudło niebieskiego instrumentu dociskał do brzucha, jedną ręką podtrzymując je od spodu, a drugą obracał kołki. Kciukiem zahaczał o struny, wydobywając dźwięki. Futerał miał przewieszony przez ramię jak torbę sportową. Dotknął palcami jednej z namalowanych gwiazd, krążył po niej jak po szeleszczącym wiatraku dla dzieci. Noc van Gogha była rozmyta, jakby widziana z oddali. Czuć było w niej życie rozpoczynające się po zachodzie słońca. Gdzieś w domach i gospodach ludzie pili alkohol i rozmawiali żywo. Świerszcze i cykady cykały w wysokich trawach. Delikatny wiatr wiał, sowy i inne nocne ptaki odzywały się od czasu do czasu, myszy buszowały, a gałęzie łamały. Rośliny szeleściły poruszane podmuchami powietrza. Obraz zawsze wydawał mu się tak pełen życia i dźwięku. Zwodniczy spokój i groza, tajemniczość dzieła tak go fascynowały. Uwielbiał wieczory, noce i wczesne poranki, gdy słońce dopiero wschodziło. Były tak inspirujące i piękne. Zazwyczaj wykorzystywał je do swoich utworów.

      Sam siebie zdziwił, gdy grał pełną i zakończoną wersję Chłopca pełnego miłości i nie odnalazł w nim żadnej ciemności czy tajemnicy. Ballada była przejrzysta, jasna, trochę nieśmiała. Spokojna, ale wesoła, uśmiechała się delikatnie, smakowała wiosną i słońcem. Była tak inna od ostatnich jego dzieł. Grając, dziwił się, jak to coś wyszło spod jego dłoni.

      Poruszył kilka strun, imitując melodię głównego tematu.

      Nie był przekonany, co do całości utworu. Oczywiście był ładny i z całą pewnością wyróżniłby się na tle innych, ale posiadał w sobie za dużo świeżych emocji, z którymi Kageyama jeszcze się nie oswoił. Zawierał piekące policzki i uszy, łaskoczące motyle i światło słońca wpadające przez okno. Niezadane pytania i ciekawość. Orzeźwiające oczekiwania na autobus i zawroty głowy o poranku. Myśli i widoki, które nie pozwalały mu się skoncentrować na lekcji. Smak czekolady deserowej i sernika z malinami. Ekscytację, która próbowała przejąć nad nim kontrolę. Czuł się jak idiota, ale czuł się z tym dziwnie dobrze. Oddychanie było tak lekkie i przyjemne, jak nigdy przedtem.

sensitive || kagehinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz