Piątek rano. Hinata stał w pędzącym Shinkansenie z słuchawkami w uszach. Zamiast wysiąść na przystanku przy szkole i iść na lekcje, pojechał dalej na dworzec. Kupił bilety do Tokio i z powrotem za pieniądze zabrane mamie. Nakryła go i zdenerwowała się, ale jej złość szybko minęła, gdy powiedział, że musi jechać zobaczyć występ Kageyamy.
— Kto to Kageyama?
— To ktoś, kto mi się podoba.Pozwoliła mu wziąć pieniądze. Nie spodziewał się tego po niej. Dłoń mocno zaciśnięta na jednym z uchwytów w pociągu pobielała. Zdąży? Ponoć uczestnicy wychodzili na scenę w kolejności alfabetycznej. Kageyama powinien być gdzieś na początku. Co jeśli przegapi jego grę? Shinkansen pędził z prędkością trzystu kilometrów na godzinę, ale dla niego to nadal było za wolno. Szybciej. Czy naprawdę nie może jechać szybciej? Co, jeżeli Kageyama zagra ten słodki utwór, który Hinata słyszał przez otwarte okno? Rudy nie mógł tego przegapić, po prostu nie mógł. Nie po tym, jak oboje wiedzieli, co czuje. Nie po tym, gdy czarnowłosy widział wyrwaną kartkę z zeszytu i to, co zawierała. Nie po tym, gdy "przyjaciele" Shoyo zniszczyli jego skrzypce i pobili go do nieprzytomności. Musiał tam być. Zobaczyć go, porozmawiać z nim i przeprosić. Wiedział, że Tobio i tak nie powie za wiele, dlatego musiał zdążyć na jego występ i usłyszeć chociaż jego grę.
Podróż trwała wieki. Gdy w końcu znalazł się w Tokio, przesiadł się w metro i pojechał pod operę. Na odpowiedniej stacji wybiegł z pociągu i, przepychając się między tłumem ludzi spieszących do pracy i szkoły, w końcu dotarł na powierzchnię. Było chłodno, ale nie wietrznie. Głośno. Cholernie wysokie budynki, cholernie wąskie chodniki. Bladoniebieskie, poszarzałe, ledwo widoczne przez wszechobecne wieżowce i bilbordy świecące bzdurnymi reklamami. Wielkie skrzyżowania i ulice. Ciasno upchane tłumy wylewały się na drogę, gdy tylko światło zmieniało się na zielone. Setki ludzi, nikt nie patrzył na nikogo. Każdy w swoim małym świecie szedł szybko przed siebie. Głowa prosto, spojrzenie nawet na chwilę nie skręcało na bok, na kogokolwiek. Od czasu do czasu tylko zerkało na zegarek, godzinę na telebimie, ekran telefonu. Czas. Ile czasu zostało? Kto zdąży, kto się spóźni, a kto już jest spóźniony?
Wszystko szybko, samochody startowały, gdy ich światło się zapalało, nie zwracając uwagi na to czy wszyscy piesi zeszli już z drogi. Zapach z piekarni i kafejek na skrzyżowaniu mieszał się ze smrodem spalin. W całym tym tłoku Hinata poczuł dziwną presję i strach. Szybko, szybciej. Bo ktoś cię zdepcze, ktoś cię przejedzie, ktoś na ciebie wpadnie w pośpiechu. Wszyscy patrzą przed siebie i idą. Ich głowy ponad jego rudym czerepem. Nikt nawet go nie zauważał.
Jeśli nie będziesz dość szybki, to będziesz przeszkadzać... Nie jesteś stąd. To jest Tokio, Hinata, nie pasujesz tu, nie jesteś stąd. Jesteś za wolny, nie wiesz nawet, w którą stronę iść. Ktoś cię zaraz zdepcze albo popchnie. Burknie, że zawadzasz na drodze i uderzy cię z bara. Pośpiesz się, bo fala ludzi cię zmiecie. Pośpiesz się i nie zawadzaj, bo cię zjem. To nie jest spokojne Miyagi, gdzie możesz sobie w samotności posiedzieć na przystanku i posłuchać muzyki. To jest wielkie miasto, Hinata, naprawdę wielkie. Co ty tu robisz? Jesteś za wolny, nie zdążysz.
CZYTASZ
sensitive || kagehina
FanficPROSZĘ ZACHOWAĆ KULTURĘ W KOMRNTARZACH! 40 000 słów / romans / fluff O upartym nastolatku w fazie buntu, który natrafił na przeszkodę w postaci delikatnego chłopca pełnego miłości. 2019/2020