Weekend minął czasem trudnym do określenia. Dłużył się niemiłosiernie, gdy Hinata rozmyślał nad swoją relacją z Kageyamą, nad tym, jak co powinien teraz zrobić i jak się zachowywać. Nigdy chyba tyle nie myślał. Co Tobio o nim myśli? Czy naprawdę mu wybaczył, czy po prostu starał się być uprzejmy i chłodny? Może chciał się jakoś odciąć? Zapomnieć o niemiłych wydarzeniach? Hinata nie miał pojęcia. Bał się napisać lub zadzwonić do przyjaciela. Przyjaciela... Czy byli w ogóle przyjaciółmi? Nawet jeżeli Shoyo chciał czegoś zupełnie innego to czy byli chociaż tym?
Sobota i niedziela były dziwne. Długie, stresujące, zaciskające żołądek. Nie dawały myśleć o czymkolwiek innym nawet na chwilę. Cały czas tylko Kageyama, Kageyama i Kageyama. Jego oczy, jego usta, jego dłonie, głos i gra. To były bardzo męczące dwa dni, ale nim Hinata się obejrzał, weekend się skończył. Nieskończoność dobiegła końca nagle, a rudy chłopak wybudził się z tego wiecznego snu. Nie wiedział co robić dalej. Po całej tej wewnętrznej walce i rozmyślaniach nadal nie wiedział nic, a raczej nie wiedział już nic. Wszystko się pomieszało, za dużo teorii i czarnych scenariuszy. Za dużo samowolki i spekulowania nad tym, co myśli i czuje Tobio.
Wiedziałam tylko, że nie chce, aby chłopak cierpiał nigdy więcej. Chciał, żeby był szczęśliwy i żeby świat mu jakoś wynagrodził zniszczone skrzypce i smutek oraz żeby czarno włosy mu wybaczył to, że jest Hinatą Shoyo. Że obudził się za późno.
Nigdy nie życzył mu cierpienia i nie chciał, aby ludzie, których tak długo znał, lubił i szanował, pobili obiekt jego westchnień.
Nigdy też nie chciał go kochać. Za to też chciał przeprosić. Kageyama Tobio zasługiwał na coś więcej niż uczucia małego, nic nierozumiejącego durnia, ale Hinata tak bardzo lubił te uczucia. Były tak przyjemne i sprawiały, że był szczęśliwy. Wprawiały go w dobry nastrój, nawet jeżeli na niego nie zasługiwał. Nie miał pojęcia, czy jest to coś, na co powinno się zasłużyć i czy w ogóle powinno się tak myśleć. Wiedział, że do tej pory się nie popisał ani razu i Kageyama nie miał powodu, by go kochać, ale chciał to zmienić. Pokazać, że nie jest tylko śmieciem, jakich pełno można spotkać na ulicy.Ogarnie się. Nawet jeżeli spał długim u mocnym snem to w końcu się obudził. Był tylko nastolatkiem, miał przed sobą przynajmniej trzy razy tyle ile już przeżył. Nie będzie więcej przynosić wstydu, chować się za innymi, uciekać. Nadal sobie porządny kielich mocnego ścierwa wymieszanego z żalem, obrzydzeniem do samego siebie i desperacją. Wegetacją w opustoszałym ciele, bezczynnym oglądaniem filmu jaki miał przed oczami, wstydem za to, co zrobił i za to, czego nie zrobił, milczeniem, gdy trzeba było się odezwać i wrzaskiem, gdy powinien był zamilknąć. Przełknie to wszystko. Wypije tak jak alkoholową bombę na imprezach, która zmiata z nóg. Mieszankę wszystkiego, co było w barze zagryzane słonymi i ostrymi momentami. Zaliczy zgon, jakiego jeszcze nigdy nie miał i nie doprowadzi się do takiego stanu nigdy więcej. Nie myślałam o tym i nie planował. Zdecydował, że tak zrobi i zacznie od zaraz.
CZYTASZ
sensitive || kagehina
FanficPROSZĘ ZACHOWAĆ KULTURĘ W KOMRNTARZACH! 40 000 słów / romans / fluff O upartym nastolatku w fazie buntu, który natrafił na przeszkodę w postaci delikatnego chłopca pełnego miłości. 2019/2020 Pisałam to jak miałam 16 lat, to wiele wyjaśnia XDD