Minął pierwszy miesiąc mojego przymusowego odwyku. Siedzę zamknięta w domu odzywając się do mało kogo. Czas mija mi szybko i wolno jednocześnie. Przed chwilą był sylwester a teraz zaczął się marzec.
Czuję się, jakby nie minął nawet tydzień, lecz z drugiej strony jest tak źle, jakby minął co najmniej rok. Ah, skrajności.
Chcę wrócić ale boję się wrócić i przez to nie chcę wracać. Ale potem znow - brakuje mi tego, więc chcę wrócić i naprawdę robię wszystko co mogę, by było to możliwe. Choć może nie wystarczająco się staram? Przecież te wszystkie niepowodzenia z czegoś wynikają. Muszą, prawda?
Staram się za to wszystko nie obwiniać i czasem idzie mi aż za dobrze. Na tyle dobrze, że czuję, że robię to aż do przesady, na siłę. Ale znów, przecież obiecałam, że nie będę się obwiniać.
Błędne koło.Bardzo chcę wrócić ale boję się poświęcić to wszystko tylko po to, bym mogła to zrobić. Gdyby nie ten przysłowiowy odwyk, moje życie byłoby praktycznie idealne - nie licząc całych dni spędzanych w towarzystwie rodziców, bo to dość spory problem, który ujmuje perfekcyjności mojej egzystencji.
Przepraszam, że to tyle trwa. Chciałabym móc zrobić coś więcej, jakoś to przyspieszyć.
Niech to się już skończy.
YOU ARE READING
Aphonia
SpiritualAfonia jest niczym innym, jak utratą mowy głośnej przy zachowaniu mowy szeptem. Zbiór wszystkich słów, których nigdy nie miałam odwagi wypowiedzieć na głos. Spisywanie myśli jest dla mnie formą terapii popartą przez psychologa. Wpisy w postaci ap...