1.2List

367 15 2
                                    

Schowałam nóż do pochwy przy pasie i zdjęłam z szyji mężczyzny łańcuszek ze srebrnym liściem dębu. Wsadziłam go ostrożnie do sakiewki, w której miałam już brązowy oraz złoty i starannie przysypałam je pieniędzmi. Spojrzałam na leżącego. Z jego pleców wystawała strzała o czarnych lotkach, a na prawej dłoni widniała wielka litera ,,M". Obok leżał list z takim samym znakiem. Nagle usłyszałam stukot kopyt. Wspięłam się na drzewo i obserwowałam. Po chwili na ścieżce pojawiło się dwóch mężczyzn w szaro-zielonych płaszczach na beczułkowatych konikach. Zwiadowcy. Zapewne byli na objeździe okolicy i los chciał, by znaleźli się tu w tym samym czasie co ja. Ich konie zarżały ze zdenerwowaniem i zatrzymały się. Mężczyźni zsiedli z wierzchowców. Jeden z nich był niższy i drobniejszy od drugiego, który też nie odznaczał się znacznym wzrostem. Podeszli do leżącego. Wyższy nakazał drugiemu pilnować czy nikt nie idzie. Wydało mi się, że skądś znam ten głos, jednak nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. Pierwszy pochylił się nad moją ofiarą i sprawdził czy tamten oddycha. Upewniwszy się, że nie spojrzał na całą postać okrytą nakrapianym płaszczem.

-Co o tym myślisz?- Spytał towarzysza. Tamten przyjrzał się martwemu.

-Zginął od strzały.- Na dźwięk tego głosu serce podskoczyło mi w piersi. To był ten młody, brązowowłosy zwiadowca, na którego jego mistrz wołał Will.

-Mówisz jakby było to normalne, że znajdujemy martwego zwiadowcę na środku drogi ze strzałą w plecach, znakiem ,,M" wyrytym na dłoni i listem z takim samym podpisem.- Mruknął wyższy. Will spojrzał na niego z urazą.

-To już jest twoja nadinterpretacja.

-Ile myślałeś nad tym słowem? Spać w nocy nie mogłeś?

Przewróciłam oczami. Czemu ten zwiadowca to taki kretyn? Powoli i bezgłośnie zsunęłam się na ziemię i schowałam sakiewkę w wcześniej przygotowanej skrytce. Zawsze byłam przygotowana na wszelkie ewentualności. Teraz, nawet gdyby mnie złapali niczego by mi nie udowodnili. Cicho odsunęłam się od skrytki, nadal nie zauważona przez mężczyzn zajętych rozmową. Nagle Will pochylił się i podniósł list ze znakiem ,,M". Rozwinął go i zaczął czytać na głos:

-,,Drogi odkrywco zmarłego zwiadowcy, jeśli nie jesteś z korpusu wypłoszy w zielonych płaszczach to przekaż ten list jednemu z nich." Mnustwo pustej kartki... O! Jest! ,,Drogi zwiadowco. Zapewne zauważyłeś, że jest to już trzecia ofiara z podobnym znakiem ,,M" na prawej dłoni. Zgadza się. Ten uczeń oraz emerytowany szpieg zgineli na moje polecenie, z tej samej ręki. Jak to zostało uczynione, nie chcę wiedzieć i ty także. Ale przejdźmy do rzeczy. Niedługo świat zapomni o was, a pozna na nowo wspaniałe imperium władcy, który nie potrzebuje niedorostków do szpiegowania ludzi, by byli mu oni posłuszni. Wszyscy zapomną o waszych łukach, nożach oraz zwaszonych, beczułkowatych konikach. I zapomną o ,,wspaniałym", hibernijskim zwiadowcy. M".

Will spojrzał na swojego mistrza.

-Co oznacza ,,M"?

-Morgorath.- Padła ponura odpowiedź. Zaczęłam się powoli wycofywać. Zerknęłam na starszego zwiadowcę, a on odwrócił w tym momencie wzrok tak, że patrzył prosto na mnie. Jego oczy były takie ponure, a zarazem smutne. Było w nich coś jeszcze. Tak jakby lęk o tego chłopaka.

Zauważył mnie, jednak wiedział, że niczego mi nie udowodni.


Dopóki starczy czasu /Zwiadowcy części I i II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz