1.7Sen

266 17 0
                                    

Stałam na przeciwko ojca. Dookoła była tylko biel. Za moimi plecami stał Halt, a po mojej prawej w odległosci jakiś trzech metrów Will. Spojrzałam na tatę. Był szczupły i wysoki, jego długie, białe, proste włosy opadały na plecy. Skórę miał jeszcze bielszą niż zazwyczaj. Jego usta zacisnęły się w wązką kreskę, a oczy zdradzały wściekłość. Stałam niezdecydowana. Co należy zrobić? Rzucić mu się na szyję, czy może wyciągnąć rękę? Chyba to drugie. Otworzyłam usta, jednak doszedł mnie krzyk:

-Elinor! Nie!

To był Will. Nie widział twarzy mojego rozmówcy, ponieważ ojciec stał w cieniu tak, że tylko ja ją widziałam, ale chłopak musiał się domyślić, że to ktoś z gór Deszczu i Nocy. Chciałam spojrzeć na przyjaciela, ale nie mogłam. Jakaś tajemnicza siła pozwalała mi widzieć go tylko kątem oka. Nie mogłam też pokazać, że go usłyszałam. Mogłam tylko stać i patrzeć na rodziciela. Nagle pojawiła się we mnie jakaś dziwna chęć zobaczenia po raz ostatni Halta. Wiedziałam, że nie powinnam się obracać, ojciec zawsze mi zabraniał. Sam tego tego nie robiła, nie wiem czemu. Z czasem i ja przestałam, żeby nie widzieć co się dzieje za mną i co tam pozostawiam. Jednak teraz musiała się obejrzeć. Szarpnęłam się rozpaczliwie i udało mi się dojrzeć zwiadowcę. Stał tam samotny, z jak zwykle nieodgadnionym wyrazem twarzy. Miałam ochotę do niego podbiec i schować się za nim. Bardziej mu ufałam niż ojcu. Ale tajemna siła zmusiła mnie do stanięcia przodem do taty.

-Wróciłam.- Wyszeptałam. Wyciągnął rękę w moją stronę. Podniosłam swoją.

-Elinor! Nie!- Znów usłyszałam Willa. Moja dłoń nieubłagalnie podążała w stronę bladej ręki. Spojrzałam na ojca. Jego czarny strój bardzo kontrastował z kolorem cery i włosów. Ja byłam zupełnie inna po matce. Jak ona miałam czarne włosy i byłam niska. Nie byłam chuda jak ojciec i posiadałam ciemną karnację. Spojrzałam w jego oczy. Chociaż je miałam tak samo ciemne jak on. Tylko, że jego wydawały się martwe, a moje były pełne życia. Nikt by nie pomyślał, że jestem jego dzieckiem. Nasze dłonie się spotkały. I nagle przez moje ciało przeszedł dziwny i niespodziewany wstrząs. Krzyknęłam i wypuściłam rękę ojca. Upadłam na kolana, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Usłyszałam szybkie kroki, tak jakby ktoś biegł.


Obudziłam się gwałtownie i podniosłam do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się. Zobaczyłam leśną polankę, a nieopodal pasącą się Ibell. Odetchnęłam. Więc to był tylko sen, nic więcej. Podeszłam do konika i poklepałam go po szyji.

-Zastanawiam się, czy stoimy po dobrej stronie.

,,Zależy, co uważasz za dobrą stronę."

-Chodzi o to, że nie wiem czy to wszystko co mi wmawiano od najmłodszych lat jest słuszne.

,,Mówiłam ci już dawno, że nie, ale oczywiście ty jesteś mądrzejsza."

-Przestań. Nie pomagasz.

,,Bo to nie ja mam dokonać wyboru. Jak dla mnie to ważne, żeby było co jeść i pić, reszta mnie nie obchodzi."

-Super. Czyli zostałam sama.

,,Nie zaprzeczam. Gdybyś nie nawiała, był by z tobą Will, a może i również Halt."

-Musiałam odejść.

,,Czy na pewno?"

Zapatrzyłam się w dal. Czy na pewno musiałam odejść od zwiadowcy? Czy na pewno musiałam próbować go zabić? Czy na pewno musiałam stać po stronie byłego barona lenna Gorlan? Nie zanałam odpowiedzi na te pytania, ale czułam, ża niedługo poznam.

Dopóki starczy czasu /Zwiadowcy części I i II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz