1.10Strach i radość

268 16 2
                                    

Opadała i opadała. Miałam wrażenie, że trwa to wieki. Skoczyłam w ostatnim akcie rozpaczy i popchnęłam Halta w bok. Zwiadowca upadł na ziemię, a ja obok niego. Bestia zachwiała się, gdy jej łapa nie napotkała żadnego oporu i cofnęła się kawałek. W tym momencie zerwałam się z ziemi i wyciągnęłam miecz z pochwy u pasa. Halt coś wołał, ale nie słuchałam. Dopadłam do kalkara i wbiłam mu ostrze w łapę. Potwór zawył. Wyciągnęłam błyskawicznie broń z jego ciała i popędziłam w kierunku ogniska. Nie bałam się kalkara. Bardziej przerażał mnie ogień. Od dziecka trzymałam się od niego z daleka. Tylko on mógł mnie zabić. Nic innego.

-Elinor!- Krzyknął Halt, jednak nic sobie z tego nie robiłam. Kalkar ruszył za mną. Tuż przed ogniskiem, w ostatniej chwili skręciłam. Znałam kalkary. Były szybkie i zwinne, jednak nie były w stanie zrobić tak nagłego zwrotu. Tak jak podejrzewałam. Stwór nie wychamował i wpadł jedną nogą do ogniska. To wystarczyło. Jego futro zaczęło się palić i unicestwiać całego potwora. Starając się nie patrzeć na znienawidzony żywioł dopadłam do Halta.

-Nic ci nie jest?- Spytałam z niepokojem.

-Zależy czy pytasz o działalność kalkara czy swoją.- Odparł ponuro. Odetchnęłam. Jeśli miał siłę mi dogryzać to znaczyło, że nic mu nie jest.

-Choć.- Powiedziałam.- Musimy stąd iść.

Nagle rozległ się kolejny ryk. Zastygłam z przerażenia. Spojrzałam niespokojnie w stronę dogasającej kupy futra i wykluczyłam, żeby to ona mogła wydać z siebie taki dźwięk. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że Halt pokazuje na coś. Zza ruin wyszedł drugi kalkar. Ogarnęła mnie panika. To nie było normalne, żeby Morgorath wysyłał dwa kalkary do jednego zadania. Wiedziałam, że strzały nic tu nie pomogą. Złapałam za ramię zwiadowcy, który już napinał łuk.

-To nic nie da!- Zawołałam. Rzuciliśmy się do ucieczki, jednak potwór był szybszy. Zahaczył pazurem o mój but. Upadłam, a kalkar pozbawiony jednej z łap takrze. Halt nie zauważył tego i biegł dalej. Nagle zatrzymał się i obrócił w moją stronę. Na jego twarzy pojawił się lęk.

-Uciekaj!- Krzyknęłam, szarpiąc się rozpaczliwie. Nie wiem jak, ale pazury bestii wbiły się w mój but tak mocno, że nie mogłam się wyswobodzić. Zwierzę dało radę się podnieść. Z jedną łapą przytwierdzoną do mojej wierzgającej osoby spojrzał ponuro dookoła. Nagle zobaczyłam Aralda i Rodneya, biegnących w moją stronę. Kalkar uniósł drugą kończynę i zamachnął się. Skuliłam się na ziemi. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi, jednak odruch był silniejszy. Wiedziałam, że mężczyźni nie dobiegną. Halt wysyłał swoje strzały, jednak potwór nie robił sobie z tego nic.

-Elinor! Nie!- Usłyszałam znajomy głos, w chwili gdy zakończone pazurami łapsko zaczęło opadać. Usłyszałam świst i nagle kalkar zamarł. Przez chwilę nic się nie działo. Słychać było tylko szybkie kroki Halta. I potem z kalkara buchnął ogień. Szybko odpięłam buta (że wcześniej nie przyszło mi to do głowy) i podniosłam się. Potwór zaczął się miotać w panice, wyjąc z bólu. Odbiegłam jak najszybciej i wpadłam w objęcia Halta. Całe zdenerwowanie w związku z życiem Halta, strach, który zawładnął mną przed chwilą oraz bezgraniczna ulga i radość, że zwiadowca żyje znalazły ujście w spazmatycznym szlochu, który wyrwał się z mojej piersi. Halt nic nie mówił, tylko trzymał mnie mocno w ramionach.

-Elinor!- Usłyszałam radosny okrzyk i zostałam gwałtownie wyjęta z objęć Halta i zostałam uściskana przez Willa.

-No.- Powiedział z lekkim niezadowoleniem Arald.- Myślę, że chyba możemy wracać.

Dopóki starczy czasu /Zwiadowcy części I i II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz