Siedziałam naprzeciwko barona lenna Redmont, który mnie przesłuchiwał z kpiącym uśmieszkiem. Założyłam nogę na nogę, a ręce skrzyżowałam na piersi. Wzrokiem wodziłam za wielmożą, który chodził zdenerwowany po pomieszczeniu.
-I tak mi nikt niczego nie udowodni. Nawet gdybym się przyznała nie macie podstaw do ukarania mnie. Powiedziałam spokojnie.
-Dlaczego to jest takie trudne.- Sapnął Arald.- Co tak młodej dziewczynie strzeliło do głowy, żeby znaleźć się w miejscu, gdzie odbywał się napad na królewską pocztę i to równo z całą operacją?
-Przypadek.- Poinformowałam go uprzejmie.
-Ze sprawdzonego źródła wiem, że byłaś również niedaleko zwłok Legina, tuż po ich znalezieniu.
-Chodzi o tego zwiadowcę, przy którym znaleziono ten złowieszczy list? Szłam drogą i nagle dostrzegłam postać w szarym płaszczu leżącą na ziemi. Schowałam się, bo skąd miałam wiedzieć kto to jest i co się dzieje. Normalna reakcja.
-Ale zbiego okoliczności, że widziano cię dziecko dwa razy w miejscu działań Morgoratha nie jest już normalny.
-Każdemu się może przydarzyć. Obstawałam przy swoim. Baron machnął ręką ze zniecierpliwieniem.
-Widzę, że nic mi nie powiesz. Wrócimy do ciebie jutro.- Spojrzał na strażników.-Zabrać ją do celi numer dwadzieścia.
Wyprowadzono mnie z gabinetu i poprowadzono do lochów. Nie przejmowałam się tym. Nie raz byłam w trudnych sytuacjach i zawsze mnie puszczano, gdy okazywało się, że nie ma przeciwko mnie dowodów. Po drodze minęliśmy zakapturzoną postać. Zignorowałam ją. Nie miałam czasu na zajmowanie się zwiadowcami. Musiałam obmyślić jak sprytnie zniknąć władzą z oczu, gdy już mnie wypuszczą. Wprowadzono mnie do celi i zamknięto drzwi. Usiadłam pod ścianą i zamyśliłam się. Zarówno ja jak i baron wiedzieliśmy dokładnie, że jestem zamieszana w sprawy dotyczące Morgoratha, co oczywiście było prawdą. Wiedzieliśmy również, że nic mi się nie stanie. Zdążyłam ukryć wszystkie dowody i miałam pewność, że nikt i nigdy ich nie znajdą. Podobnie jak liści zabrane zwiadowcą nie zostały znalezione pomimo bardzo dużych starań. Aktualnie były już w górach Deszczu i Nocy. Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos kroków. Podniosłam głowę. Przed kratą stał zwiadowca.
-Szybko reagujesz na odgłosy i nie lekceważysz ich.- Pochwalił.
-Od tego zależy prawie całe moje życie. Jeśli zapóźno zareaguję może mnie to słono kosztować.
Stał przez chwilę w milczeniu przyglądając mi się.
-Słyszałem o tobie. Zawsze udawało ci się wybrnąć. I co dziwne, nie wpadałaś z powodu swoich niedociągnięć, lecz przez błędy ludzi, których ci przydzielano do współpracy. Ale to ty wychodziłaś cało, a oni musieli zapłacić za swoje winy. Jak ty to robisz?
Uśmiechnęłam się.
-Dobrze wiesz, że ci nie powiem. A tak wogle, masz bardzo przystojnego ucznia.
Z satysfakcją obserwowałam jak na jego twarzy pojawia się zdziwienie z powodu mojej uwagi.
-Jak mu było? Will?
Sprawiało mi przyjemność obserwowanie jego reakcji. Niestety szybko się opanował.
-Więc jednak miałem rację, że widziałem cię w dzień śmierci Legina.
-Nudni jesteście z roztrząsaniem tej sprawy. Ale masz rację. Byłam tam.
-I pewnie nic ci nie udowodnią jak zwykle?
-Zgadłeś.
-Ciekaw jestem, czy znasz równie dobrze moje imię, co imię mojego ucznia.
-Nazywasz się Halt i jesteś tym zwiadowcą-hibernijczykiem, który przeprowadził wojska Duncana przez bród w czasie bitwy z Morgorathem na wrzosowiskach.
Dziwiło mnie, że tak pasowała mi rozmowa z tym człowiekiem, pomimo że był największym wrogiem władcy gór Deszczu i Nocy.
-Dużo wiesz. Niedługo znowu porozmawiamy.
Cofnął się i zniknął w ciemności. Po około czterdziestu minutach wrócił ze strażnikiem.
-Chodź za mną.- Powiedział, gdy otworzono mi drzwi. Zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju i kazał wartownikowi zostać przed drzwiami. Wskazał mi krzesło parzeciwko tego, na które sam zajął. Usiadłam.
-Ty znasz moje imię, więc teraz ja chcę poznać twoje.
Wzruszyłam ramionami.
-Nazywam się Elinor Rendern. Pochodzę z Macindaw.
Halt zmarszczył brwi.
-To co robisz w Redmont, tak daleko od domu?
-Podróżuję i szukam możliwości zarobku.
-A nie masz żadnej rodziny?
-Jestem sierotą. Moi rodzice zmarli gdy miałam pięć lat. Przez pewien czas wychowywała mnie sąsiadka, ale ona zmarła gdy miałam dwanaście lat.
Wiedziałam, że mogę tak mówić, ponieważ istniał ktoś taki jak Elinor Rendern, która była bardzo podobna do mnie. Jednak porwana przez wargali, a ja wykorzystałam to, by mieć jakieś nie zmyślone dane osobowe.
-Sprawdzę to.
-Proszę bardzo.- Skrzyżowałm ręce na piersi. Potem pytał mnie o różne rzeczy, a ja udzielałam spokojnych i bezpiecznych odpowiedzi. W końcu odesłał mnie do celi.
CZYTASZ
Dopóki starczy czasu /Zwiadowcy części I i II [ZAKOŃCZONE]
FantasyElinor Rendstern to piętnastoletnia popleczniczka Lorda Morgoratha, zdrajcy mieszkającego w górach Deszczu i Nocy. Wykonując polecenia swojego pana podróżuje po Araluenie, raz po raz unikając konsekwencji swoich działań. Jednak trudności zaczynają s...