1.8Zjazd

263 19 2
                                    

Skradałam się ostrożnie w kierunku zgromadzenia. Kawałek przede mną jechali Gilan, Will i Halt. Wiedziałam, że sama bym nie trafiła. Will dyskutował o czymś z Gilanem, jednak Halt jechał kawałek za nimi. O czym myślał nie miałam pojęcia ale wydawał się jeszcze bardziej przygnębiony i ponury (jeśli wogule tak się dało). Poczułam wyrzuty sumienia. Czy to z mojego powodu? Jednak szybko się otrząsnęła. Nie byłam przecież pępkiem świata, żeby taki zwiadowca jak on miał się mną przejmować. Westchnęłam. No właśnie. Byłam dla niego tylko dzieckiem, które postanowiło pobawić się w sługę Morgoratha i którym pogardzał. Ja też sobą pogardzałam. Nawet nie byłam w stanie go zabić. Otrząsnęłam się z tych ponurych myśli. Co mi po roztrząsaniu tego po raz setny? Nic. Dotarliśmy do obozowiska, w którym panował straszny ruch. Zwiadowcy wsiadali i zsiadali z koni, wjeżdżali, wyjeżdżali, składali i rozkładali namioty. Panowało ogromnie zamieszanie. Ale czego się spodziewać? Po Araulenie kręciły się kalkary. Zapewne przed chwilą doszła do nich wiadomość o śmierci lorda Lorriaca. Halt zostawił towarzyszy i ruszył w stronę namiotu dowodzenia. Will i Gilan skierowali się do miejsca, gdzie nie było jeszcze żadnych namiotów. Przez chwilę rozmawiali z jakimś innym zwiadowcą. Po jakimś czasie tamten sobie poszedł.

-Gdzie zgubiliście Elinor?- Spytał cicho Gil, patrząc czy Halt nie wraca. Will spojrzał na niego z wachaniem.

-Jest chora.- Odezwał się po chwili niepewnie. Mężczyzna popatrzył zdumiony.

-A na co chora?

Chłopak zrobił niezdecydowaną minę.

-G...głowa ją bolała.- Wyjąkał, wyraźnie próbując przekonać samego siebie. Gilan otworzył szeroko oczy. Po chwili zrobił minę mówiącą, że zrozumiał o co chodzi.

-Halt kazał ci tak mówić, prawda?

Will kiwnął głową na potwierdzenie.

-Ale ja nie jestem jakiś pierwszy lepszy zwiadowca, który nie zna bliżej Halta, ani ciebie, ani Elinor.- Ciągnął zwiadowca.- Ja znam zarówno was dwóch jak i ją. Więc powiedz mi o co chodzi.

-Dlaczego nie spytasz Halta?- Spróbował ratować się Will.

-Bo on mi nie odpowie. Proszę, powiedz.

Chłopak westchnął.

-No dobrze. Tydzień przed zlotem Halt znalazł rano wbitą w swoje łóżko saksę. Natychmiast poszedł do pokoju Elinor, jakby się tego spodziewał. Co prawda nie raz się z nim droczyła, że go zastrzeli lub wbije mu nóż jak będzie spał, ale nikt nie brał tego na serio. Okazało się, że w pokoju jej nie było. Halt kazał mi obejść dookoła dom, a sam poleciał do stajni. Za chwilę przyszedł i powiedział, że nie ma Ibell- jej klaczy. Nie chciał mi powiedzieć o co chodzi.

Gilan spojrzał w zamyśleniu przed siebie.

-Skąd wiedziałeś, że to z chorobą to tylko wymysł Halta?- Spytał Will.

-Bo znam Halta. Zawsze chciał chronić ludzi takich jak Elinor.

-Czyli?

Wytężyłam słuch. Też byłam ciekawa.

-Ludzie, którzy pobłądzili. Bo Elinor z tego co wiem ma nieciekawą przeszłość.

Wie co? Też mi pobłądzenie. Skąd Gilan może to wiedzieć? Podniosłam się, żeby odejść, jednak w tym momencie nadjechał Halt.

-I co?- Spytał Gilan.

Halt pokrótce streścił im co się dzieje w kraju.

-A my jedziemy szukać kalkarów. Oznajmił na zakończenie. Zastygłam. No super. Jak ja go nie zabiłam, to da się teraz zabić kalkarą. Dobrze wiedziałm, że to on był następnym celem tych stworzeń. Chociaż, co za różnica. Zostały wysłane, bo ja tego nie zrobiłam, czyli odwalą mi przysługę. Nie będzie problemu w postaci Halta i po sprawie. Jednak gdzieś w sercu czułam, że nie mogę dopuścić do jego śmierci.

Dopóki starczy czasu /Zwiadowcy części I i II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz