2.6Brat

230 16 2
                                    

          Leżałam w łóżku w swoim pokoju i patrzyłam na księżyc za oknem. Byłm zmęczona, ale nie mogłam zasnąć. Zimne powietrze wpadało przez otwarte okiennice. W pomieszczeniu było chłodno. Był już późna jesień, prawie zima. Wstałam, żeby zamknąć okno. Zbliżyłam się do okna i w tej chwili zobaczyłam ciemną sylwetkę stojącą pod drzewem. To nie był Will, który spał w pokoju obok. Postać była za wysoka i za dobrze zbudowana. Przeszedł mnie dreszcz. Szybko ubrałam bluzkę i spodnie, przypięłam pas z nożami i mieczem. Na ramiona narzuciłam pelerynę. Łuk i kuszę zostawiłam w pokoju. I tak na nic by mi się nie zdały. Cicho wyszłam przez okno na zewnątrz. Owiał mnie lodowaty wiatr. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam w stronę postaci.

-O co chodzi?- Spytałam. Postać wyszł z cienia na przestrzeń oświetloną światłem księżycowym. Naprzeciwko mnie stał wysoki, dobrze zbudowany chłopak w wieku lat dwudziestu jeden. Jego blond włosy poruszały się na wietrze, a błękitne, lodowate oczy patrzyły na mnie intensywnie, jakby chciały przedostać się za tą chłodną osłonę, którą się otaczałam przy każdym spotkaniu z bratem.

-Czy można wiedzieć co ty wyprawiasz?- Wysyczał.- Ojciec jest wściekły. Zamiast planować, chodzi po gabinecie i mruczy coś do siebie. Co ty sobie dzieciaku myślisz?

-Nic ci do tego, co sobie myślę. Co do ojca, gdybyś był przy nim od początku, zamiast plątać się razem z oddziałami walgarów po Celtii wiedziałbyś, że jest to dosyć normalny dla niego stan.

-Co ty możesz wiedzieć?- Zakpił, podchodząc do mnie.

-Odsuń się, bo wpakuję ci nóż pomiędzy żebra.- Zagroziłam, nie cofając się.

-Od kiedy to zrobiłaś się taka ostra?- Zaśmiał się, podchodząc jeszcze bliżej.

-Dobrze ci radzę, idź stąd i zostaw mnie w spokoju.

-Nie licz.- Oznajmił zimno.- Jesteś teraz jednym z tych pajaców w plamiastych płaszczykach, którym wydaje się, że mogą wszystko.

Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale w tej chwili poczułam szarpnięcie za nadgarstek. Natychmiast spojrzałam na dłoń brata i dostrzegłam w niej moją bransoletkę. Poczułm, jak wszystko się we mnie zamraża z przerażenia.

-Oddaj to, dobrze ci radzę.- Powiedziałam wściekle.

-Bo co mi zrobisz?

Zrobiłam krok w jego stronę i w tym momencie upadłam na ziemię, przyciśnięta jakimś ciężarem.

-Złaź.- Warknęłam do chłopaka w moim wieku.- Bruno!

Jednak on zaśmiał się tylko.

-Ty mi nic nie zrobisz, a Tersan i owszem.- Oznajmił, mocniej przyciskając mnie do ziemi.

-Myślisz, że tak łatwo mnie pokonać?- Spytałam, podnosząc kolano. Chłopak wypuścił gwałtownie powietrze i opadł obok mnie na ziemię, trzymając się za brzuch, w który trafiłam nogą. Błyskawicznym ruchem, którego nauczył mnie Halt, wyciągnęłam saksę i rzuciłam w dłoń brata. Ten krzyknął (trafiłm rękojeścią, bo inaczej mogłabym stracić nóż) i puścił bransoletkę. Zatoczył się i nagle usłyszałam trzask. To Tersan nadepnął na wypuszczony przedmiot. Zastygłam w przerażeniu. Nagle usłyszałam świst i w ramię mojego brata wbiła się strzała. Chłopak krzyknął i zanurkował w zaroślach. Poleciały kolejne strzały, ale dało się już słyszeć tylko tętent kopyt. Tersan odjechał. Spojrzałam na miejsce, gdzie przed chwilą leżał Bruno, jednak zdążył skryć się w krzakach.

-Kto to był?- Usłyszałam głos Halta.

-Tersan.- Odpowiedziałam cicho.- Mój brat.

-Niezbyt podobny do ciebie.- Zauważył zwiadowca.

-Jest podobny do ojca, a ja do matki.

Popatrzył na mnie uważnie.

-Czyli jeśli chcę dorwać twojego ojca, którego niestety nie znam, muszę szukać wysokiego blondyna o błękitnych oczach.

-Tak.- Przytaknęłam.- Ale uwierz mi, znasz go lepiej niż myślisz.- Dodałm cicho.

Dopóki starczy czasu /Zwiadowcy części I i II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz